A miało być pięknie. Intelektualnie, salonowo, literacko. Winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...) w dobrej książce – czegóż więcej trzeba! Tak fajnie to ustaliliśmy i jakże byliśmy zadowoleni. A jednak – kiedy wszystko szło ku dobremu, w redakcji zrodził się bunt.
„A czy można do książek w ogóle, naukowych, a może do filmu” (nikt mi nie wmówi, że ktoś najpierw przeczytał Ucztę Babette, a potem pobiegł obejrzeć film!) – i masa podobnych pytań, zastrzeżeń, „ulepszeń”, wątpliwości. Boże! – takie wzniosłe idee, a wyszło, jak zwykle. No nic, „niech jeszcze i to” – jak mawiał Benedykt Korczyński we wspaniałej powieści Nad Niemnem (osobiście – nie polecam). Ostoją niechaj więc będą nam przednie wina, a co sobie z literatury do nich zawinszujemy, to już Państwa wyborowi pozostawić musimy.
Paweł Gąsiorek
Lorca Fantasía Malbecfrancuska odmiana czerwonych winogron uprawianych głównie ... (...) 2013
Mendoza,
Bodega(hiszp.) piwnica, winiarnia, firma winiarska.. y Viñedos Mauricio Lorca, Argentyna
Max zakochał się w Mechi od pierwszego wejrzenia, kiedy spotkali się na pokładzie transatlantyku Cap Polonio. On był zwykłym fordanserem, ona żoną najznamienitszego pasażera na pokładzie, hiszpańskiego kompozytora Armanda de Troeye. Płynęli do Buenos Aires. Każdej nocy spotykali się w sali balowej i zmysłowo tańczyli tango. Armando nic sobie z tego nie robił, wręcz przeciwnie – jakby czerpał przyjemność z widoku żony w ramionach innego mężczyzny. Potem, już w Buenos Aires, Max zaprowadził ich do portowej spelunki, gdzie miejscowa żulia piła i tańczyła tango z portowymi dziwkami. Przeżycia te dały inspirację Armandowi de Troeye do napisania najsłynniejszego tanga i wygrania zakładu z Ravelem, który napisał w tym czasie Bolero.
Na pokładzie i potem w Buenos Aires pili dużo alkoholu. Czy był też argentyński malbec, o tym Arturo Pérez Reverte nie wspomina. Ale czy można sobie wyobrazić, by było inaczej? Zatem koniecznie trzeba otworzyć do lektury butelkę Lorca Fantasía Malbec. Jest jedwabiście gładki, lekko pikantny i zmysłowy, tak jak tango tańczone na pokładzie Cap Polonio przez Maxa i Mechę w powieści Mężczyzna, który tańczył tango.
Wojciech Gogoliński
Porto Kopke
Special Ruby Reserve
C. N. Kopke, DOC Porto, Portugalia
W najmniejszym stopniu nie był to dobry dzień dla Stiopy Lichodiejewa, dyrektora teatru Variétés w Moskwie. Źle się działo w Moskwie i teatrze, ale jeszcze gorzej w jego mieszkaniu przy Sadowej 302a. Więc „gdyby (…) rano ktoś powiedział tak:
»Stiopa! Jeżeli natychmiast nie wstaniesz, zostaniesz rozstrzelany!« – Stiopa odpowiedziałby (…): »Rozstrzeliwujcie mnie, róbcie ze mną, co chcecie, za nic nie wstanę«”. Przyczynę takiego stanu wyjaśnił mu jego elegancki gość, który siedział w sypialni, ale dyrektor nie mógł go nawet dostrzec – uniesienie choćby połowy powieki było absolutnie niemożliwe. „A jednak! Czuję, że po wódce pił pan portwajn. Na litość, któż tak postępuje!” Ale Stiopa nie był w nastroju do konwersacji, nie zauważył nawet, że gość nie powiedział na przykład: „na litość Boską”. Zresztą Lichodiejew został chwilę później teleportowany na Krym, do Jałty, i ten ukraińsko-putinowski wątek prawdopodobnie Bułhakow nakreśliłby dzisiaj przednio.
Jednak picie porto po wódce (lub nawet destylatu winnego) to, rzecz jasna, niewyobrażalne barbarzyństwo. W każdej epoce. Zwłaszcza że – jak mniemam – do dyspozycji Stiopy był radziecki portwajn robiony w trzy dni. Przeto łacniej skupić się na prawdziwym porto, z firmy Kopke, która robi je od 1638 roku. Zatem wie, co robi.
Cytaty z Mistrz i Małgorzata, Czytelnik, Warszawa 1988
Wojciech Giebuta
Elegante Sherry Amontillado(hiszp.) typ szlachetnego alkoholizowanego wina (vino genero... (...)
González Byass
DO Jerez-Xérez-Sherry, Hiszpania
Czy zastanawialiście się Państwo, jakie wino może pasować do zupy z żółwia, albo nad tym, jaki wpływ spożycie tejże może mieć na człowieka? Kto czytał lub oglądał Ucztę Babette, z pewnością zna odpowiedzi. Ta książka Karen Blixen stała się kanwą do nakręcenia jednego z pierwszych filmów opowiadających o tym, jak wiele radości może dać zjedzenie czegoś doskonałego. Babette – szefowa kuchni w stanie spoczynku wygrywa na loterii fortunę i postanawia przeznaczyć ją na przygotowanie tytułowej uczty.
Na jeden dzień w sennym norweskim miasteczku pojawia się słońce, szczęście i radość życia. Zaproszeni przez Babette goście, oprócz wspomnianej już zupy, częstowani są przepiórkami w sarkofagach z ciasta francuskiego, blinami Demidoff oraz świeżymi winogronami i figami na deser.
Słynna kucharka zadbała także o odpowiedni dobór win. Do zupy zaproponowała długo leżakowane amontillado, do przepiórek Clos Vougeot rocznik 1846, a do blinów szampana Veuve Cliquot z 1860 roku. Spośród tej trójki dość trudno dostać wielkiego burgunda czy stuletniego szampana (choć nie jest to niemożliwe). Ja jednak zostanę przy pochodzącym z Andaluzji amontillado, które serdecznie Państwu polecam, gdybyście kiedyś mieli okazję zjeść zupę z żółwia. Gdy jednak żółw się nie przydarzy – możemy podać to półwytrawneokreślenie wina, w którym nie cały cukier – na drodze f... sherry do serów z bakaliami, pieczonego kurczaka czy drobnych przekąsek w stylu hiszpańskich tapas.
Na koniec warto jeszcze nadmienić, że duński reżyser Gabriel Axel otrzymał za sfilmowanie Uczty Babette Oskara oraz Legię Honorową. I słusznie, bo to jeden z najpiękniejszych filmów o sztuce, jaką jest gotowanie.
Artur Boruta
Tradition Romane
AOC Madiran
Plaimont Producteurs, Francja
Wbrew wzniosłym przemyśleniom moich kolegów z redakcji, którzy swe wybory uzasadniają chwilami beletrystycznych uniesień, mój wybór padł na jakże niepiękną literaturę, choć przydatną i ciekawą. Kilka miesięcy temu otrzymałem bowiem (z dedykacją pewnego Gaskończyka ważnego dla świata wina!) książkę zatytułowaną The Wine Diet, napisaną przez Rogera Cordera, profesora terapii eksperymentalnej William Harvey Research Institute. Książka ta w przystępny sposób opisuje zagadnienie nazwane w drugiej połowie ubiegłego stulecia „francuskim paradoksem”, gdy zorientowano się, że czerwone wino może mieć zbawienny wpływ na utrzymanie w dobrym zdrowiu Francuzów z Gaskonii, stosujących na co dzień wielce tłustą i na pierwszy rzut oka bardzo niezdrową dietę. Książka ukazuje komponenty wina, których działanie mogłoby być porównywane z działaniem niektórych lekarstw. Obala też wiele mitów niezdrowego żywienia i odchudzania, wskazując raczej na racjonalne wykorzystywanie w codziennej diecie wszelkich naturalnych produktów dostępnych wokół nas, byle w rozsądnych ilościach.
Wśród wymienionych win (w szczególności wina, które stało się głównym bohaterem opowieści o francuskim paradoksie i jego zbawiennym wpływie na układ krwionośny) pierwsze miejsce zajmują czerwone tannaty z AOC Madiran.
I takie wino dzisiaj szczególnie rekomenduję wraz z zachętą do kilkugodzinnego przestudiowania książki Winna dieta… Naprawdę przydatne. I nomen omen, z czystym sercem, polecam!
Dorota Romanowska
Terre di Ginestra Nero d’Avola 2012
IGP Terre Siciliane
Mediterranean Domains & Estates, Włochy
„Ciekawe, co też dzisiaj przygotowała mi Adelina” – pomyślał Montalbano, otwierając drzwi lodówki w swym domu w Marinelli. „Wielki talerz z czubatą porcją caponaty. Sześć barwen w słodko-kwaśnym sosie cebulowym… Wino miał”. Gosposia bardzo dba o komisarza i zawsze zostawia mu w lodówce przyrządzone przez siebie doskonałe w swej prostocie sycylijskie dania. A kto jak kto, ale Salvo Montalbano – bohater detektywistycznych powieści Andrei Camilleriego – jest smakoszem. I to nie byle jakim, przywiązującym do jakości jedzenia niebywałą wagę. Gdy Adelina ma wolne, komisarz żywi się w gospodzie u Enza, który traktuje swego regularnego stołownika niemal jak członka rodziny. Po sutym posiłku jeszcze tylko obowiązkowy spacer po plaży i z powrotem można się zabrać do rozwiązywania kryminalnych zagadek, których na największej wyspie Morza Śródziemnego nigdy nie brakuje. Montalbano nie byłby Sycylijczykiem, gdyby do spożywanych w milczeniu posiłków (jedzenie w milczeniu lubił najbardziej) nie pił wina. Prawdopodobnie najczęściej (z niewiadomych względów Camilleri traktuje w swych powieściach kwestie winiarskie po macoszemu), spożywając zgoła hurtowe ilości wyśmienitych owoców morza, raczył się winami białymi, ale myślę, że chociażby do wspomnianej powyżej caponaty i on nie wzgardziłby soczystym, pełnym owocu, czystym nero d’avola o prawdziwie sycylijskiej duszy. A w naszym trudnym północno-europejskim przypadku wręcz trudno o lepszy wybór ciągle jeszcze zimową porą.
Justyna Korn-Suchocka
Pendar 2009
Haskovo
Castra Rubra, Bułgaria
Wybrać się do Babadag pogmatwanymi śladami Andrzeja Stasiuka, który środkowo-południowo-wschodnią Europę zjeździł w latach 90. wzdłuż i wszerz, nie będzie już łatwo. Większość opisywanych przez niego krajów została wchłonięta przez Unię Europejską, z granic zniknęli pogranicznicy i ich niepohamowany apetyt na łapówki, przemytnicy zmienili zainteresowania, a postsowiecki świat złagodniał na zachodnią modłę. „Dobrze jest żyć w krainach nieoczywistych, ponieważ ich granice zawierają w sobie więcej przestrzeni niż wskazuje geografia”, pisał Stasiuk, zabierając czytelników w osobistą podróż po zapomnianej przez Boga i ludzi nadprzestrzeni Słowacji, Węgier, Rumunii, Słowenii, Mołdawii, czyli wielkiego tygla narodów, języków i tradycji.
I chociaż to prawdziwe winiarskie eldorada, wino pojawia się w książce rzadko, a to jako opis zamglonego poranka w Tokaju, a to nieostre wspomnienie kieliszka wypitego w rumuńskim barze. Winny suplement czytelnik dopisać musi sobie sam – ja w tym celu wybrałam przewrotnie wino z Bułgarii, która, mimo że tak ściśle przylega do opisywanego przez Stasiuka świata, nie pojawia się w książce. A przecież Pendar, po połowie z merlota i lokalnego rubina, wytwarzany w Castra Rubra, nowoczesnej winiarni zbudowanej tuż obok starożytnych fortyfikacji i Via Diagonalis łączącej Rzym z Konstantynopolem, może okazać się bardzo pomocny w trudzie poszukiwania tożsamości szeroko rozumianej Mitteleuropy.
Na uważnego „czytelnika” czeka bowiem mocna, oparta na ekstraktywnych owocach struktura i delikatna taninakwas taninowy C76H52O46, naturalny garbnik o właściwościa... (...) przez osiem miesięcy łagodzona dębem. Ogrzany południowym słońcem aromat jeżyn i malin, z delikatnie ziemistą nutą powideł. Rozedrgany smak ciemnych owoców przywodzący na myśl ciągnące się po horyzont winogrady i niespieszny rytm dnia ludzi oraz wierząt. Elegancja wynikająca z prostoty i łagodność, która kryje w sobie siłę do przetrwania…
Prawdziwe wino do tańca i do różańca. I do podróży – jeszcze dalej niż do Babadag.