Idzie jesień. Będzie coraz trudniej wychodzić z domu.
Deszcz, zawierucha, gwałtowny spadek temperatury. Zasmucą nam się serca i dusze. Trzeba je będzie rozweselać. Czym? Może być, że winem. Skąd je wziąć naówczas? I tu jest pies pogrzebany.
Sierpień to czas robienia zapasów. I choć dla należących do kościoła rzymskokatolickiego to również miesiąc trzeźwości – o dziwo, nie ma tu żadnej sprzeczności. Gromadzisz – nie wypijasz. Skrzętnie liczysz butelkityp butelek o różnym kształcie, pojemności i kolorze, pr..., układasz je – gdzie tam układać możesz. I dzięki nim przetrwasz jakoś do wiosny.
Co jednak należy zrobić teraz? Zapakować się w samochód. Rodziny ani przyjaciół czy innych znajomych nie zabierać za wiele, lub najlepiej nie zabierać ich wcale – bo to oni zabiorą nam miejsce w pojeździe. I jechać do Tokaju, Egeru, na Morawy, do Niemiec, Austrii – i dalej: Francja, Włochy – i gdzie jeszcze dojechać zdołamy. A w wolne miejsca pakować butelki – odważnie penetrując wszystkie wydające się ciekawymi miejsca na naszej drodze.
A 90 litrów wina na głowę to bardzo kuszący rachunek. 90 litrów = 120 butelek = prawie 3 miesiące (przy założeniu 1 butelki dziennie).
Co więc zrobimy koło grudnia?…