Kiszyniów to najbardziej zielone miasto Europy. Tak przynajmniej twierdzą miejscowi specjaliści od PR. Jedno zdanie i dwie nieprawdy.
Przynajmniej o tej porze roku Kiszyniów jest najbardziej szaro-burym miastem, w którym Europy znajdziemy akurat tyle, co kot napłakał.
Szaro-burość Kiszyniowa przeszkadza mi jednak zdecydowanie mniej, niż coś, co tu, na miejscu, traktuje się jako jej przeciwwagę: mianowicie wystawność pozbawiona jakiejkolwiek estetycznej wrażliwości. Jeśli tylko gdzieś pojawiają się większe pieniądze (a pojawiają się one dość często u większych miejscowych producentów wina), robi się z nich użytek przyprawiający o zgrozę. Kto odwiedzał niedawno 120-kilometrowe piwnice Combinatul de Vinuri Cricova wie o czym mówię. Sam fakt przemieszczania się po piwnicach samochodem (są tam nawet znaki drogowe) jest, owszem, dość interesujący. Przygnębia dopiero wystrój i przepych sal degustacyjnych, na które wydano grube miliony, by w efekcie stworzyć sztuczne, wymuskane, nadzwyczajnie kiczowate przestrzenie (jedna z sal przypomina akwarium, pływają w niej rybki, całość sprawia wrażenie, jakby organizowano tu degustacje dla przedszkolaków).
Co trzeba jednak przyznać, wina musujące robią tu nienajgorsze, raczył się nimi ponoć w 1966 roku Jurij Gagarin (opuścił gościnne piwnice po dwóch dniach, wciąż ponoć w stanie nieważkości). Interesująca jest także narodowa kolekcja zgromadzona w dość nawet przyjemnej części piwnic. Znajdziemy tu wina z początku XX wieku – między innymi wina mozelskie z prywatnej piwniczki Hermanna Göringa (przywiezione jako sowieckie łupy wojenne). Kilka metrów dalej obejrzeć możemy także wina należące do Władimira Putina czy Angeli Merkel…
Miłym wyjątkiem – zarówno pod względem estetycznym, jak i wziąwszy pod uwagę jakość wina – jest wytwórnia Château Vartely, w której ugoszczono nas po królewsku. Sale degustacyjne są tu naprawdę ładne i eleganckie, a wina pozwoliły nam nieco zapomnieć o porannych zmaganiach w konkursie Chisinau Wine & Spirits Contest, które – najoględniej rzecz biorąc – nie były powodem do wielkich uniesień. Tu przeciwnie – w Vartely, uznawanym dziś za wzorcową mołdawską winiarnię – z roku na rok powstają wina lepsze, głębsze, bardziej harmonijne i – co ważne – wciąż w dobrych cenach. Warto tu zajrzeć, jeśli komuś pisane trafić na dzień do Kiszyniowa.
Z Kiszyniowa,
Michal Bardel