To wydanie międzynarodowego konkursu winiarskiego upłynęło w niezwykłej atmosferze. Blisko 130 sędziów z całego świata zmagało z bardzo wyrównaną stawką blisko pięciu tysięcy win. Zwykle próbki, na które trafiają budzą silne emocje, od zachwytów po oceny niskie, często rozczarowujące. Teraz wypadło to bardziej wypośrodkowanie. Być może to znak zmieniających się, ale nieuchronnie nadchodzących czasów.
Odkąd – z uwagi na rosnącą liczbę win do oceny – konkurs odbywa się w dwóch sesjach, wiosennej (w zasadzie zimowej) i letniej, z początkiem września, liczna zmagań wyraźnie rośnie i właśnie przekroczyła liczbę 31 spotkań. Jednak z ogromu przedstawionych próbek tylko dwadzieścia trzy otrzymały najwyższe wyróżnienie – Wielki Złoty Medal, zaś prawie tysiąc medal złoty! Srebrny – raptem 671 win.
O czym to świadczy? A no właśnie – według mnie – głownie o coraz większym udziale win po prostu dobrych lub bardzo dobrych. W ogromnym stopniu rośnie ilość win, które są po prostu takie – ani nie wzbudzają niezwykłych emocji, ani też nie da się ich posłać do kąta. Po prostu nie mają wad, o których sędziowie mogliby po prostu dłużej podyskutować, choćby dlatego, że ich oceny się po prostu nie „rozjeżdżają”. Widać to wprost w dużych sklepach na świecie, a także i w Polsce. I o tym coraz częściej piszą specjaliści i magazyny branżowe.
Z jednej strony jest nacisk ze strony kupujących, którzy przestają (już przestali) tolerować wina byle jakie. W wielu pismach ukazują się rankingi win puszkowanych oraz takich sprzedawanych w kartonach. To być może jest jeszcze trudne do przyjęcia w bardziej konserwatywnych krajach winiarskich, ale np. Stanach Zjednoczonych, gdzie kupowanie wina w bag-in-boksach na ogródkowe spotkania to norma. I choć o tym często nie wiemy, takie wina pojawiają się też i w europejskich restauracjach, gdzie od lat są sprzedawane na kieliszki lub karafki jako tzw. vino(wł.) wino.. da casa. Organizowane są też światowe konkursy dla win sprzedawanych luzem lub w kartonach. Nawet niektóre europejskie apelacje zezwalają na obrót winem w ten sposób.
Z drugiej technologia produkcji zaszła tak daleko, że pozwala na uniknięcie większości błędów w winiarni, czy ich zamaskowanie. Kulisy takiej produkcji znaleźć można w wielu podręcznikach winiarskich i na niektóre można się zżymać, ale są one faktem. Wszak „poprawianie” wina istnieje od momentu tworzenia się samej sztuki winiarskiej. Tak już jest i będzie trwało, póki jest zgodne z prawem…
Dlatego sędziom winiarskim coraz trudniej będzie dywagować o oczywistych błędach, win z takowymi będzie coraz mniej. Choć z patrząc z jeszcze innej strony – może nieco łatwiej będzie wyłapywać wina naprawdę wielkie…