Nie lubię świąt

Wszyscy lubią Boże Narodzenie. Hipermarkety wprost uwielbiają – już od połowy listopada mogą nabijać ludzi w promocyjną butelkę.

Dzieci też szaleją, bo pod choinką zawsze znajdą jakieś fajne prezenty. Nawet importerzy i hurtownie alkoholowetermin degustacyjny.Oznacza wina niekoniecznie o zbyt dużej... (...) pałają wielką miłością do tych grudniowych Świąt z powodu znacznie rosnących przy tej okazji obrotów.

Ja jednak nie ulegam tej świątecznej euforii. Może dlatego, że nie jestem ani dzieckiem, ani importerem. Dużo bliżej mi do Wielkiej Nocy, gdy świętujemy przejście od pasyjnego cierpienia do afirmacji życia. Przecież i z teologicznego punktu widzenia samo narodzenie Jezusa nie jest aż tak doniosłe, jak jego Śmierć i Zmartwychwstanie. W końcu Bóg w każdej chwili mógł się jeszcze rozmyślić i zmienić swój plan w tym paschalnym czasie…

W naszej kulturze i tradycji bożonarodzeniowej zbyt dużo jest jak dla mnie ludyczności i folkloru, a za mało autentycznej refleksji nad znaczeniem Świąt. Przekłada się to również na kuchnię i wielkie obżarstwo, poprzedzone gigantyczną akcją sprzątania pomieszczeń wszelkich. Nie lubię Bożego Narodzenia także z powodu tych umęczonych spojrzeń pań lub gospodyń domu (niepotrzebne skreślić), bo tak naprawdę wiem, że przygotowanie wigilijnej wieczerzy to jedno z prostszych zadań. Nawet dla kogoś, kto ma ledwie minimalne pojęcie o kuchni. Byle się trochę postarał.

Wystarczy namoczyć suszone grzyby w ciepłej wodzie i zostawić na noc. Budzimy się rano, gotujemy i już mamy bazę do barszczu, zupy grzybowej, farszu do uszek czy do postnych gołąbków. Skoro już o nich mowa, to po pobraniu z głowy stosownej liczby liści do zawijania resztę kapusty szatkujemy i będzie groch z kapustą, a wszystkie nadwyżki wylądują w poświątecznym bigosie. Ciasto na uszka jest dokładnie takie samo jak na pierogi z kapustą i grzybami, nie wspominając o łazankach, więc żonglując tylko kilkoma podstawowymi składnikami bez trudu wyczarujemy tradycyjne 12 potraw, z których najbardziej pracochłonna okaże się kutia.

Ale w końcu nic nie zaszkodzi pomyśleć o kluskach z makiem, a pozostałe rodzynki i orzechy wykorzystać można do strucli. Migdały można wziąć na zupę albo zmielone dodać do rybnej panierki. Wszystkie wigilijne przysmaki to dania absolutnie najprostsze. Nawet przy rybach, które przygotowujemy, czy to w galarecie, po żydowsku, czy smażone – nie jest wymagana wyrafinowana technika i nie wiadomo jakie surowce. Już nie musimy sami kisić buraków na barszcz ani zabijać pływającego przez tydzień w wannie świeżego karpia.

Jedno tylko niewiele się zmienia i odkąd sięgam pamięcią, najgorszym świątecznym zwyczajem jest i będzie wspomniane wyżej sprzątanie. Mizerną ledwie nagrodą za trud i upokorzenie była woskowo-terpentynowa woń wypastowanego i wypolerowanego stopami owiniętymi we flanelowe szmatki parkietu.

Być może dlatego, gdy tylko nadarzyła się okazja, z wielką radością porzuciłem to uciążliwe emploi, zamieniając flanelowe szmatki na ścierki kuchenne i fartuch. Przyznam, że zdarza mi się nawet dezercja. Po prostu, wzorem Świętej Rodziny, ratuję się ucieczką do Egiptu (lub innego ciepłego miejsca na Ziemi).

Ale jak się okazało, nigdzie nie mogę czuć się bezpiecznie. Moje liczne talenty zostały kiedyś dostrzeżone przez menedżerów hotelu na wyspie Dżerba, gdzie zamieszkałem. Przebrali mnie za świętego Mikołaja, by uczcić Święta po europejsku, i nie mieli najmniejszych wątpliwości, że miejscem pracy Mikołaja jest szopka. A że akurat był pod ręką, prócz mnie, jeszcze jeden osioł, jakieś barany i domowe ptactwo – na marmurach pięciogwiazdkowego lobby urządzono pod berberskim namiotem żywą betlejemską stajenkę i wtłoczono tam mnie w czerwonym futrzaku i czapie na całe popołudnie i wieczór, żebym z uśmiechem pozował do zdjęć i wręczał prezenty dzieciom, które oczywiście właziły mi na kolana i szarpały za brodę. Na szczęście nie była prawdziwa… Za to zwierzęta miały przewody pokarmowe. Prawdziwe. I pełne.

I jak tu polubić Święta?