Organiczna kula śnieżna

Organiczna kula śnieżna

Nowozelandzkie organizacje winiarskie poinformowały właśnie ze smutkiem, że nie udało im się zrealizować ambitnego planu produkcji win organicznych. Dla Nowej Zelandii, która w ogóle przoduje w świecie w tego typu produkcji rolniczej, to wielka strata wizerunkowa, jednak specjaliści twierdzą, że jest to do bardzo szybkiego nadrobienia, a wkrótce może się nawet udać przekroczyć założenia.

Kraj słynie z wyrobów ekologicznych od dawna, ale tym razem plan był imponujący. Do 2020 roku aż 20% win miało nosić certyfikat organiczności. Udało się to ledwie w połowie, ale o odpowiednie dokumenty wystąpiło już bardzo wielu kolejnych wytwórców i winogrodników. Pozostaje jedynie kwestią czasu, kiedy certyfikat dostaną. Są wśród nich osobne winiarnie, niezależni winogrodnicy oraz winiarnie posiadający własne uprawy. Dziś certyfikat posiada 111 winogrodników oraz 73 producentów, choć część z tych liczb może się pokrywać, bo część winogrodników także robi własne wina.

Warto też zauważyć, że nowozelandzkie wina, z uwagi na klimat, czystość gleb i powietrza oraz obfitość nieskażonych gleb, jak również silne systemy nadzoru i kontroli, i tak uchodzą w świecie za bardzo „czyste”. Bardzo cenią to importerzy i konsumenci, bo taki wizerunek wyrobów z antypodów bardzo pomaga w sprzedaży nie tylko win. Co zaś najciekawsze – jak na razie do organiczności dokładają tam obecnie sami producenci. Na półkach nowozelandzkie wina organiczne nie odróżniają się cenowo od tych niecertyfikowanych.

Jednak specjaliści uważają, że to tylko kwestia czasu. Moda na „czyste” wyroby rośnie, ich ceny również, a winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...) jest w końcu uzupełnieniem innych potraw na stole. To rozpędzająca się „kula śnieżna”…

Widać to bodaj najlepiej w Niemczech, gdzie miejscowi dbają o wysoką jakość wielu rzeczy (choćby samochodów), ale do tej pory nie byli skłonni przepłacać za najlepszą jakościowo żywność. Teraz to się zmieniło na skutek mody. Wyroby typu „bio” są bardzo trendy, więc Niemcy ich po prostu szukają na potęgę. Nawet dyskonty, jak choćby Aldi, zawalone są takimi wyrobami i rośnie to lawinowo – ma się wrażenie, że za niedługo niecertyfikowane wyroby ciężko będzie w ogóle sprzedać. I wtedy Nowozelandczycy skorzystają na tym podwójnie…

Źródła: m.in. harpers.co.uk