Najwyższy czas, by pomyśleć o urlopie. Sądzę, że inni, zapobiegliwi, już są przygotowani od dawna, lecz ja mogę jeszcze trochę pomarudzić.
Chcę bowiem wyjechać dopiero w końcu sierpnia i spędzić czas w podróży aż do trzeciej dekady września.
Przygotowania zaś i snucie planów wakacyjnych to wielka frajda. Przeżywam urlop poniekąd podwójnie. Raz teraz i drugi – za kilka miesięcy. Za każdym razem wprawdzie inaczej, ale z podobnymi emocjami. Najpierw bowiem wybieram miejsca i trasę, kierując się oczywiście najlepszym drogowskazem każdego łasucha, czyli nosem i podniebieniem.
Cel znany jest od wielu lat: to Italia. Nie ma smaczniejszego kraju na świecie. Te wina, sery, wędliny, ryby… A jeśli jeszcze pomyślę, że przełom sierpnia i września to sezon owocowy – radość zwiększa się niepomiernie. Za każdym razem wybieram inny region, bo chciałbym odwiedzić jak najwięcej zakątków, które przecież na mnie czekają. W każdym zaś są inne i nieznane smakołyki. Na przykład w Basilikacie (południowa kraina wygasłych wulkanów z czarnymi plażami) kiełbasa lucanica znana od czasów rzymskich i legionów Warrusa oraz winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...) aglianico del vulture ze szczepu przywiezionego na tę ziemię przez osiedlających się Greków. Wino pachnące w pierwszej chwili wręcz odrażająco naftą czy nawet dziegciem, by po kilkudziesięciu minutach rozkwitnąć bukietem jagód i czereśni.
Albo Abruzzo – region kilkudziesięciu rodzajów zup rybnych oraz białego, subtelnego wina o mylącej nazwie pecorino, choć z owczym serem oczywiście nie ma nic wspólnego. A Wenecja z risotto marinara podawanym w Poste Vecie – knajpce istniejącej obok targu rybnego od 1500 roku. Uwielbiam siadać na kamiennych schodkach prowadzących do lokalu, ponieważ moje pośladki idealnie mieszczą się w zagłębieniach „wysiedzianych” przez Wenecjan przez te sześć wieków. Jeśli do tych kulinarnych wspomnień dodać miejsca, które każdy kulturalny Europejczyk powinien zobaczyć, takich jak florencka Galeria Uffizi, Krzywa Wieża w Pizie czy domek Columba w Genui, to mój upór w ciągłym zwiedzaniu Włoch staje się chyba zrozumiały.
Wracam więc do przygotowań. A wygląda to tak: wprawdzie bardzo lubię prowadzić samochód, ale nie do kompletnego wyczerpania. Wiem więc, że po 8 najwyżej 10 godzinach jazdy muszę mieć miejsce, w którym z radością przenocuję i zjem kolację wspominaną potem przez parę tygodni. Od lat więc pierwszym przystankiem jest piękne, małe austriackie miasteczko Poysdorff leżące w krainie wina grüner veltlineraustriacka, najpopularniejsza w tym kraju odmiana białych w... (...). Mój ulubiony hotel stoi pośród winnic i pól golfowych. Pokoje w nim nie są numerowane, lecz noszą nazwy win produkowanych w tej okolicy. Na mnie czeka pokój o nazwie St. Laurent, a w nim na stole obok gulaszu z dziczyzny albo polędwicy z jelenia – butelkatyp butelek o różnym kształcie, pojemności i kolorze, pr... czerwonego wytrawnegookreślenie wina, w którym, teoretycznie, cały cukier na d... wina właśnie ze szczepu st. laurent. Rankiem niespiesznie wstaje się po takiej kolacji, by ruszyć w dalszą drogę. Kolejny przystanek to leżąca w środku Italii Modena. O wyborze tego miasta zadecydowała katedra, czyli po włosku il duomo. Jej widok w jakimś telewizyjnym dokumencie rozpalił ochotę na dotknięcie kamieni, z których jest wybudowana i – co chyba zrozumiałe – zjedzenie w jej cieniu tutejszej słynnej szynki, spróbowanie parmezanu i kupno najsłynniejszego na świecie octu balsamicznego.
Ostatni etap jest krótki, bo wiedzie na liguryjskie wybrzeże do miasteczka, które ostatnio znane jest wszystkim Polakom, a nazywa się Pietra Ligure. Nie dojadę jednak tam przed wieczorem, bo zboczę nieco na północ do Piemontu, by zjeść kolację w Albie. I chyba wszystko jasne! Alba to stolica białych trufli. Już czuję ich zapach i myślę, śliniąc się lekko, o ich niezwykłym smaku.
Po dwóch tygodniach w królestwie ryb, jeżowców, małży oraz ośmiornic kupowanych codziennie od rybaków z Pietra Ligure będę nie bez przyjemności myślał o powrocie do domu, gdzie z łakomstwem wielkim rzucę się na faszerowany mostek cielęcy albo zrazy wołowe z kaszą gryczaną. Ale wkrótce zacznę znów tęsknić do włoskiego krajobrazu, wina amaronewłoskie czerwone wino DOCG z regionu Veneto (Włochy) produ... lub baroloczerwone wino włoskie DOCG z regionu Piemont, produkowane z..., a także liguryjskiej focacci. Wtedy pomyślę o kolejnej podróży na południe…