Płaczą panowie, płaczą panie …

Do czego służy zima? Dlaczego żyjemy w kraju, o którym Kazik Staszewski śpiewał, że: „Tylko zimno i pada, zimno i pada”? – mając zapewne na myśli deszcz, ale można również to stwierdzenie odnieść do uporczywych opadów śniegu.

Czy takie okoliczności hartują nas i nie straszne nam będą większe kataklizmy, które (ewentualnie) mogą nas czekać w przyszłości? Czy też chronią nas przed schorzeniami skóry powstającymi na skutek nadmiernego kontaktu ze słońcem?

W jakimś stopniu zapewne tak. Jednak wierzę, że zima służy również innym sprawom. Zima jest podstawą, na której wyrastają święta Bożego Narodzenia. Śnieg schładza świat po to, by ludzie spędzali ze sobą więcej czasu. Śnieg również z tego powodu otula wszystko, by w izolacji od codziennego zgiełku łatwiej snuły się opowieści.

Jak choćby ta – o żołnierzu, który wracając z wojny, spodziewał się zastać na nabrzeżu poślubioną przed pięcioma laty żonę. Ale nikt z jego powodu nie próbował przekrzyczeć wycia okrętowych syren. Żona została w domu wraz ze skrzynią codziennie przez niego pisanych, a nigdy nie otwartych listów.

Fot. Imperial CinePixPaul poszedł więc w świat, by szukać odpowiedzi na pytania, które postawił sobie pośród wielu bitewnych pól. Pod pachą niósł pudełko czekoladek – ale nie wierzył już, że może być do końca swoich dni sprzedawcą słodkości. Chciał spokojnego, normalnego życia – domu, dzieci, psa. W pociągu spotkał dziewczynę – dla niego urzekającą od pierwszego wejrzenia. Później obiecał jej pomóc – chroniąc przed gniewem wyczulonego na honor rodziny ojca, miał przez dzień udawać wiarołomnego męża, który jak złodziej zniknie przed świtem, zostawiając Victorię (bo tak dziewczyna miała na imię) z nienarodzonym dzieckiem, a zabierając w dalszą drogę swoją oszukańczą winę.

I tak się stało, zawarli umowę. Wtedy pierwszy raz zobaczył Les Nubes – Chmury – posiadłość, dom i winnice rodziny AragónRegion winiarski w północno-wschodniej Hiszpanii, zajmuj... w Napa Valley. Ziemię, z korzeniami winorośli sięgającymi 1580 roku, gdy pierwszy Aragón dotarł do Meksyku z Hiszpanii.

Już wszystko było ułożone, już czekał świtu – lecz w nocy nadciągnął mróz, dzień przed winobraniem. I wszyscy, skrzydłami podobnymi do motylich, lecz uszytymi na ludzką miarę, napędzali gorące powietrze między rzędy winorośli.

Pośród ogni bijących w nocne niebo Napa Valley Paul zrozumiał, że nie będzie mu łatwo odejść z Les Nubes. Lecz umowa jest święta. Rankiem, gdy wymykał się chyłkiem, zauważył go Don Pedro Aragon, dziadek dziewczyny. Wytargował u żołnierza jeszcze jeden dzień pobytu, mówiąc: „Krzyk winorośli zabrał nam sen, gdy dojrzeje, wzywa mężczyzn”.

A był to dzień szczególny, dzień winobrania. Żołnierz poszedł w zawody z ojcem swej „żony-nie-żony”, któremu „starczało cierpliwości tylko do winogron”. Noże tylko śmigały, i na koniec to właśnie Paul podawał Alberto Aragónowi wypadłe z koszyka dwie kiście winogron.

A później – wywodząca się z Azteków babka Victorii – zadęła czterokrotnie w konchę, prosząc w ten sposób cztery wiatry o pomyślność dla wszystkich – i dla zbiorów. Na sam koniec w wielkiej kadzi odbyło się bachiczne misterium – kobiety-mężatki najpierw ostrożnie, później coraz szybciej, coraz bardziej dziko, miażdżyły w tańcu radości i plonów dojrzałeokreślenie degustacyjne stwierdzające, że wino osiągneł... (...) grona. W strugach śmiechu i winnego soku żołnierz zrozumiał, że już nie odejdzie.

Pił z dziadkiem jego 21-letni winiak i śpiewał nocą pod oknem Victorii, aż meksykańskie serce nieufnego ojca przekonało się do niego. Wtedy powiedzieli sobie prawdę – a Alberto Aragón wpadł w szał. Paul musiał wyjechać, choć wiedział, że jego miejsce jest w Les Nubes.

A żona jego nie była Penelopą, co poznał, zjawiając się znienacka. Małżeństwo zostało unieważnione i żołnierz z lekkim sercem powracał do Les Nubes. Lecz tam, wciąż zaślepiony wściekłością Alberto Aragón rzucił się na niego z pięściami. Lampa naftowa stała się żagwią, od której spłonęła cała winnica.

Czy to koniec opowieści? Co było dalej? – To, co zawsze dziać się powinno: długie, szczęśliwe życie. Miłość, rodzina, nowa winnica ze starego pnia. Tak jak powiedział Don Pedro Aragón: „To korzeń naszego życia”.

Spacer w chmurach Alfonso Arau to piękna bajka. Słodko-gorzka, mówiąca o wstydliwych tęsknotach w sposób prosty, a czasem naiwny, niczym kino z lat czterdziestych XX wieku. Film jest rytuałem i misterium opowiedzianym na sposób hollywoodzki. Lecz czy nie marzy się nam – wstydliwie – żeby choć jeden odprysk szczęścia ze Spaceru w chmurach stał się naszym udziałem? Własne miejsce, własny świat, właściwy wybór – chociaż na święta…

Fot. Imperial CinePix

Spacer w chmurach
(A Walk in the Clouds), 1995, prod.: USA, Meksyk
Reż.: Alfonso Arau
Obsada: Keanu Reeves (Paul Sutton), Aitana Sanches-Gijón (Victoria Aragón), Anthony Quinn (Don Pedro Aragón), Giancarlo Giannini (Alberto Aragón) i inni.