Po co ludzie zbierają butelki

Jest wiosenny poranek 2010 roku. W apartamencie nr 2806 nowojorskiego hotelu Sofitel, tym, w którym rok później Dominique Strauss-Kahn zgwałci (lub też nie zgwałci) pokojówkę Diallo, rozmawiają dwaj smutni panowie: to James Wynne z FBI oraz Laurent Ponsot z Domaine(fr.) posiadłość, majątek, gospodarstwo.. Ponsot w Burgundii.

Ich spotkanie będzie kolejnym, decydującym krokiem zmierzającym do aresztowania największego w dziejach oszusta na rynku wina.

Laurent Ponsot pojawił się w Nowym Jorku dwa lata wcześniej. Zainteresowała go aukcja organizowana przez najstarszy amerykański dom winny Acker Merall & Condit w luksusowej restauracji Cru(fr.) zbiór, obszar uprawy, parcela, działka.Przeważnie n... na Manhattanie. Zjawił się na niej niespodziewanie, bez uprzedzenia, i to nie tylko dlatego, że pośród 268 butelek wystawionych na sprzedaż aż 97 pochodziło z jego winiarni. Przyleciał w ostatniej chwili, spostrzegłszy, że przedmiotem licytacji będzie m.in. 38 butelek Ponsot Clos Saint-Denis Grand Cru z roczników od 1945 do 1970. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnie dziwnego, gdyby nie fakt że ta akurat etykieta debiutowała dopiero w latach… 80. Podobnie tajemnicza okazała się obecność w Cru butelkityp butelek o różnym kształcie, pojemności i kolorze, pr... Ponsot Clos de la Roche Grand Cru z 1929 roku, podczas gdy pierwsze winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...) o tej nazwie zabutelkowano w 1934.
Wizyta Ponsota nie była więc miłą niespodzianką dla 32-letniego kolekcjonera Rudy’ego Kurniawana. To z jego piwnic pochodziło kwestionowane przez Francuza wina (wycofano je zresztą natychmiast z aukcji) i to on musiał się gęsto tłumaczyć – najpierw przed spąsowiałym Ponsotem (któremu obiecał odnaleźć odpowiednie faktury wskazujące źródło zakupu butelek, które nie miały prawa istnieć), później przed dziennikarzami zaintrygowanymi wycofaniem tak wielu win z aukcji („It’s Burgundy, you know, sometimes shit happens” – miał powiedzieć bezczelnie Peterowi Hellmanowi z „Wine Spectatora”). Od tej chwili Laurent Ponsot postanowił nie ustawać w wysiłkach, by postawić Kurniawana przed sądem za próbę sprzedaży sfałszowanych win.

You are the best, Rudy!

Rudy Kurniawan to postać szczególna. Urodzony w 1976 roku w Indonezji, aż do dnia, kiedy do jego drzwi zapukało FBI (8 marca 2012), mieszkał z matką na przedmieściach Los Angeles. Jego chłopięca twarzyczka sprawiała mu wiele kłopotu, szczególnie u początków wielkiej, choć krótkiej kariery kupca winnego w USA. Człowiek, który wydawał na najlepsze etykiety Kalifornii, Bordeaux i Burgundii bywało że i milion dolarów miesięcznie, w sklepie za rogiem musiałby pokazać prawo jazdy, żeby ktoś mu sprzedał butelkę yellow taila. Ale Kurniawan nie kupował wina w sklepie za rogiem. Regularnie uczęszczał na degustacje najważniejszych klubów koneserskich w Los Angeles o nader wdzięcznych nazwach: Deaf, Blind and Dumb (Głuchy, Ślepy i Niemowa), Burg Whores (eufemistycznie rzecz biorąc, chodzi o osoby, które skłonne są zrobić wszystko za butelkę burgunda) oraz Royal Order of the Purple Palate (Królewski Zakon Fioletowego Podniebienia). Znany był z rozrzutności – za jedną kolację klubową potrafił zapłacić lekką ręką ponad 200 tysięcy dolarów (!). „You are the best, Rudy!” wołał podczas jednej z takich kolacji popularny aktor Jackie Chan, wymachując trzylitrową butelką Petrusa. Zważywszy, że degustacje takie trwały nieraz kilka dni i nocy, nie dziwi plotka rozpowiadana powszechnie o młodym kolekcjonerze, jakoby miał zwyczaj zapadać podczas degustacji w krótkie, kilkunastominutowe drzemki. Innym niecodziennym zwyczajem praktykowanym przez Kurniawana było żądanie od personelu restauracji, by przysłano na jego adres puste butelki po wielkich winach spożytkowanych przez klubowiczów. Kiedy kilka z nich stłukło się raz podczas transportu, adresat miał zareagować niespodziewanym dla personelu wybuchem wściekłości. Butelki były mu potrzebne, bardzo potrzebne…
W jego mieszkaniu znaleziono ich sporo. Wypełniał je winami tego samego producenta, ale z młodszych, wielokrotnie tańszych roczników. Wielkie burgundy butelkował samodzielnie, używających podrobionych etykiet (m.in. DRC, czyli Domaine Romanée-Conticzerwone wino francuskie AOC z Burgundii, produkowane wyłą...) i pieczątek rocznikowych do korków. Odkrycia dokonane przez FBI ostatecznie wyjaśniły, co Kurniawan zrobił z tysiącami butelek starych roczników, które kupował u burgundzkich négociants, a których nigdy nikomu nie odsprzedał. Były to zresztą całkiem dobre i drogie wina. Pod pewnym względem należałoby więc chyba uważać Kurniawana za dżentelmena w fałszerskim fachu, gdyby nie odnalezione w jego piwniczce skrzynki z młodym kalifornijskim pinot noirPinot noir należy do wielkiej rodziny rodziny pinotów i&nb..., na których odkryto przyprawiające o palpitację serca odręczne inskrypcje „DRC 40s/50s”…  
Zdaniem Ponsota cztery na pięć butelek wielkich burgundów sprzed 1980 roku wystawianych dziś na światowych aukcjach to podróbki (!). Wina rozmaitych Kurniawanów długo jeszcze będą krążyć po świecie (głównie azjatyckim), zmieniając niczego nieświadomych właścicieli.

Te przeklęte burgundzkie familie

W całej tej historii zdumiewa tylko jedno. Jak człowiek podrabiający wina o wartości wielu milionów dolarów (tylko dwie aukcje u Ackermana przyniosły mu 35 milionów), obdarzony przezwiskiem „Dr. Conti”, może okazać się tak dalece niefrasobliwy, by „wyprodukować” nieistniejące roczniki? Tu dochodzimy do pouczającego morału. Kurniawana zgubił najpewniej brak wiedzy i doświadczenia. Choć jest ponoć świetnym kiperem (mówiło się o jego „fotograficznej” pamięci do aromatów), rozeznanie w świecie win francuskich miał raczej z drugiej ręki (niejasna rola Paula Wassermana, który był przez lata jego burgundzkim mentorem). Zdaniem niektórych pomylił najzwyczajniej w świecie dwie etykiety: Ponsot Clos Saint-Denis z wytwórni Domaine Ponsot z Christine Ponsot Clos Saint-Denis od négocianta Émile’a Chandesais’a (ten ostatni stworzył etykietę ku czci swojej małżonki, Christine, spokrewnionej z właścicielami Domaine Ponsot). Znów okazuje się, jak mała jest Burgundia, jak bardzo trzeba uważać, by nie pomylić producentów o tych samych nazwiskach. Wreszcie, że pod każdym względem warto się uczyć, uczyć, i jeszcze raz uczyć. W każdym fachu.

Korzystałem m.in. z opracowania M. Steinbergera A Vintage(fr., ang.) – winobranie, rocznik.. Crime („Vanity Fair”, lipiec 2012) oraz raportów Petera Hellmana publikowanych przez „Wine Spectator” w latach 2009–2012.