Po co odchodzić, skoro można zostać

Po co porzucać wszystko? Po co wyrzucać, po co likwidować, patrzeć, jak obcy zabierają nasze rzeczy – skoro wygodniej jest żyć po staremu?

Często nie wiemy, ale mimo naszej niewiedzy, zmiana zachodzi. Zmienia się świat, rzeczy nie mają już etykiet. Może wtedy ucieczka jest rodzajem terapii? Może. Ale z „może” trudno się pogodzić. Lubimy, by rzeczy były nazwane, sprawy miały jasny bieg. Lecz skoro czasem nie rozumiemy świata, to tym trudniej pogodzić się z brakiem własnej wyraźnej motywacji. Ale tak często się dzieje. I zdarza się również, że nikt nie chce słuchać naszego „bo tak”.

Więc nie dziwmy się i nie starajmy się zrozumieć, dlaczego młoda, piękna, ruda dziewczyna porzuca swoje życie. Wybiera deszcz, podróże stopem i grzebanie po śmietnikach w poszukiwaniu jedzenia. Znika. Ale tęsknoty nie da się tak łatwo wymazać. Dziewczyna znajduje pusty dom na irlandzkiej Connemarze. Słucha muzyki, kładzie się w czystej pościeli. I zostawia po sobie jeden ślad – rudy włos zwinięty na poduszce.

Fot. VivartoRzeczywistość jednak nie lubi pustki. A fizjologia jest bezwzględna, i nie zawsze po drodze znajdą się jadalne odpadki. Dziewczyna wraca do domu na wyspie. W zamian za jedzenie i brak osobistych pytań, godzi się pracować. Pracodawca nie zadaje więc pytań, posiłki podaje osobno, na ławce. A sam za stołem przykrytym ceratą w biało-czerwoną kratę je i pije. Rdzawe czerwone burgundy, białe też. Ciemniejsze wina z Bordeaux. Gotuje – karczochy, homary, szparagi. Na śniadanie mleko, chleb i owoce. Herbata z aluminiowego czajnika.

Wina… nie znamy etykiet. Nigdy. Nie poznamy ich do końca. Mimo że uda się powoli przekroczyć granice tajemnicy bohaterów. I Nic osobistego stawać się będzie coraz bardziej intymne. Uśmiechną się do siebie nad beszamelem, on nagra jej muzykę i obok talerza położy walkmana, ona za to zrobi zapiekankę ziemniaczaną. Ona zacznie czytać jego książki, pójdą razem do pubu. On pojedzie do Amsterdamu i dowie się, że odeszła. Ona przeszuka jego dom i znajdzie przyznany mu medal. Ona zapyta o ulubiony kolor, on o znak zodiaku. I o to, kim ona naprawdę jest. Tylko on dowie się, że jej ulubioną liczbą jest zero. I on da jej spinkę znalezioną w szparze między deskami podłogi w Amsterdamie. Ona zechce uciec. „Mądry wie, kiedy odpuścić” – mówi Martin. Anna zostaje.

Bordeaux zajmie za już wspólnym stołem miejsce burgundów. Czy to coś znaczy? Nie trzeba wiedzieć, co pijemy, żeby nam smakowało. W gruncie rzeczy chodzi o to, żeby umieć rozpoznać, że jest dobre – bo jest, a nie dlatego, że znamy nazwę.

Nic osobistego to wbrew nazwie film bardzo osobisty. Lub takim może się stać, jeśli mu na intymność pozwolimy. Niewiele słów, wrzosowiska i torfowiska Connemary. Dwoje ludzi, każde samotne na swój sposób. Nieważne dlaczego. Liczy się tylko chwila, która jest. Cisza, skorupiaki złapane w pułapkę, wiatr, który zaczyna wiać. I zrozumienie, które pojawia się – i zaczyna narastać.

Nieważne, jakie wina wypiją, i czy wypiją je wspólnie. A może istotne o tyle, że gdyby nie było zawsze wina przy nakryciu Martina, a potrawy na talerzu nie były starannie przygotowane – to nie znalazłby w sobie dość cierpliwości, by wsłuchać się w Annę? Bo mądry – owszem – wie, kiedy odpuścić. Ale też powinien wiedzieć, kiedy zacząć się starać.

Fot. Vivarto

NIC OSOBISTEGO (NOTHING PERSONAL), IRLANDIA, HOLANDIA 2009,
REŻ. URSZULA ANTONIAK,
MUZYKA: ETHAN ROSE, ZDJĘCIA: DANIËL BOUQUET,
OBSADA: LOTTE VERBEEK, STEPHEN REA, TOM CHARLFA, FINTAN HALPENNY.
DYSTRYBUCJA: VIVARTO.