Polubić, co się robi

Nie znam Victorii Moore, podobnie jak Rogera Moore’a (tego od: „nazywam się Bond, James Bond). Nie zetknąłem się wcześniej z jej pisarstwem (być może dlatego, że nie czytuję „Guardiana”, gdzie prowadzi swój kącik porad).

Nie przeszkodziło mi to jednak z lubością oddać się lekturze jej książki Jak to wypić. Do czytania nie zniechęciło mnie nawet czasami miałkie tłumaczenie terminów winiarskich i alkoholowych.

Pierwsze wrażenie jest takie, że książka przypomina nieco twórczość mojego ulubionego Oza Clarka. Autorka bez wątpienia jest specjalistką i lubi to, co robi. Bardziej niż przystępnie, z gracją i elegancją prawdziwej damy prowadzi czytelnika przez świat ulubionych win, alkoholi, drinków; mocniejszych oraz w wydaniu soft. Subiektywnie, ale z wyczuciem.

Fot. ArchiwumJej „jazda” po smakach wódek, ginów czy whisky i rumów budzi szacunek, choć z niektórymi opisami – co oczywiste, bo są subiektywne – można się nie zgadzać. Bo też nie jest to pozycja naukowa, nie posiada nawet indeksu (wielka szkoda!). Jest to utwór pisany przez fachowca dla niefachowców. Taki, który można otworzyć w dowolnym miejscu i o dowolnym czasie. Oddać się lekturze, nie zważając na to, co było na poprzedniej stronie.

To pozycja poradnikowa, ale naszpikowana precyzyjnymi i praktycznymi przepisami – dokładnie taka, jaka powinna się znaleźć w każdym domu obok książki kucharskiej.

Rewelacyjną jej zaletą jest to, że autorka pokazuje, jak można z wielką klasą podejść do picia w ogóle. Ani przez chwilę nie waha się przed opowiedzeniem tego, co lubi, kiedy lubi się napić, jakie ma wspomnienia związane z różnymi winami, drinkami, sokami. Nie waha się powiedzieć, że przy nocnej whisky można zmagać się z problemami ludzkości, a przy ajerkoniaku przyjemnie pakuje się prezenty dla znajomych.

Polubiłem panią, pani Moore. Wstrząśniętą i niemieszaną.

Victoria Moore, Jak to wypić
Wydawnictwo Vesper, Poznań 2010
Cena: 35,90 zł