Poproszę stek po hambursku

Wino i hamburger

 

Zapewne gdybyśmy w ten sposób zamówili to danie, to w większości miejsc na świecie (także w Polsce) niewielu kelnerów wiedziałoby, co podać. Gdy jednak poprosimy po prostu o hamburgera, w każdym zakątku świata – od Alaski po przylądek Horn – podadzą nam bułę z kotletem.

 

Problem w tym, że nie zawsze będzie owa buła tym, o co nam chodziło.

Stek po hambursku, zwany popularnie hamburgerem, to dziś ikona amerykańskiej kuchni. Trzeba jednak wiedzieć, że nie ma on nic wspólnego z fastfoodowymi kanapkami, którymi zajada się większość świata. Prawdziwy hamburger to przede wszystkim nie kanapka, a sposób na przygotowanie mięsa. W Ameryce pojawił się w wraz z wielką falą emigrantów z Europy. To właśnie oni przywieźli go z rodzinnych Niemiec, a dokładnie z Hamburga – największego niemieckiego portu.

Między kotletem a stekiem

Wino i hamburgerJest to ukształtowany kotlet z drobno siekanego mięsa pochodzącego z najprzedniejszych części wołu, często z polędwicy. Następnie jest grillowany bez żadnych dodatków poza solą i pieprzem, najlepiej nad prawdziwym ogniem. Dobry hamburger musi być spory, ważyć minimum 300 gramów i być tak gruby, by mięso na zewnątrz było upieczone, a w środku lekko krwiste. Taki sposób przygotowania pozwala na delektowanie się różnymi smakami mięsa, które wzajemnie się przenikają i uzupełniają.
Taką potrawę można przygotować jedynie z najlepszej wołowiny, której w Kalifornii na szczęście nie brakuje. Często hamburger przygotowywany jest z przedniej polędwicy i nazywany jest wtedy filet mignon, co ma swoje uzasadnienie, choć Francuzi zapewne – słysząc to określenie – wywracają oczami.
Do dziś o historii tej potrawy napisano wiele rozpraw naukowych. Ale dojść do tego, gdzie po raz pierwszy pojawił się w restauracyjnym menu hamburger, jest niemal tak trudne jak ustalenie, skąd pochodzi wspominany już wcześniej polski (a raczej litewski) bigos. Jakaż restauracja, miasto czy stan nie chciałoby się pochwalić, że to właśnie u nich po raz pierwszy pojawił się hamburger?

Najważniejsze są dodatki

Samo mięso to jeszcze nie wszystko – liczą się jeszcze dodatki. Są one równie ważne, jak biała kiełbasa w polskim żurku czy suszona śliwka w bigosie. W każdym regionie są inne – na Hawajach nieodzowny plaster grillowanego ananasa, w południowych stanach USA dodaje się guakamole (meksykański sos na bazie awokado), a na Alasce sięga się po mięso… łosia. Zazwyczaj jednak do hamburgera dodaje się cebulę, sałatę, plasterek kiszonego ogórka oraz sos pomidorowy. No i naturalnie podaje się go z frytkami, bo przecież bez frytek żadne amerykańskie danie nie ma sensu.
Hamburgera nawet w najlepszych restauracjach Los Angeles czy Nowego Jorku podaje się w formie kanapki. Naturalnie w dobrych lokalach szefowie kuchni na wyścigi starają się o jak najwyższy poziom owych dodatków. Sami wypiekają bułki według pilnie strzeżonych receptur, a ziemniaki sprowadzają z organicznych farm położonych gdzieś w Nowym Meksyku.
Z pewnością doskonałym miejscem do próbowania idealnych hamburgerów jest Kalifornia. To tu hoduje się krowy, z których pochodzi najlepsza wołowina. Wśród doskonałych restauracji wiele z nich specjalizuje się właśnie w hamburgerach. W każdym mieście jego mieszkańcy mogą wskazać miejsce, gdzie można zjeść najlepszego i najbardziej klasycznego ich zdaniem hamburgera na świecie. Summa summarum zawsze kończy się na kotlecie z bułą i frytkami – z tym że na najwyższym poziomie. No i naturalnie z dodatkiem jakiegoś wyśmienitego caba lub zina.