Postne wino

Aż do połowy XIX stulecia tak właśnie nazywano niektóre gatunki wina sprzedawane przede wszystkim w okresie Wielkiego Postu, a także podawane do potraw bezmięsnych w dni, kiedy kalendarz liturgiczny nakazywał pościć.

Niegdyś było ich znacznie więcej niż w naszych czasach – wielu ludzi powstrzymywało się od jedzenia mięsa nie tylko w piątki, ale i w środy, jak również w wigilie ważnych świąt kościelnych. Ponieważ przestrzeganie postów niekoniecznie oznaczało, przynajmniej dla ludzi świeckich, umartwianie się – większość nie rezygnowała w ten czas z pucharka czy lampki wina do obiadu bądź kolacji.
Postne winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...) było z reguły białe i wytrawneokreślenie wina, w którym, teoretycznie, cały cukier na d... bądź półwytrawneokreślenie wina, w którym nie cały cukier – na drodze f..., zdarzało się też, że niekiedy zaprawiano je ziołami. Zwykle były to rozmaite odmiany wina reńskiego czy tłoczonego z winogron pochodzących z winnic rosnących na stokach wzgórz i niewysokich gór alpejskiego przedgórza.

Kwestia Melku

Fot. W. GiebutaPostne wino sporządzali również mnisi z austriackich czy niemieckich klasztorów, do których nieraz należały rozległe winnice. Przez kilka stuleci słynne było wino z Melku (Austria), gdzie opactwo Benedyktynów było właścicielem setek hektarów winnic. Białego wina z Melku używano nie tylko w naturalnej postaci, służyło też do sporządzania rozmaitych – jakbyśmy dziś nazwali – „paraleków” zalecanych przez ówczesnych medyków w przypadkach dolegliwości trawiennych, bólów żołądka, a także przy braku apetytu u pacjentów w każdym wieku.
Niemowlętom miało podobno pomagać na kolki. W tamtej epoce malcy długo byli żywieni naturalnym pokarmem – częściej mamki niż rodzonej matki, stąd winem z Melku obficie raczyły się kobiety karmiące, wierząc, że trunek ten dobrze wpłynie na ich zdrowie i humor, a podopiecznych uwolni od przykrych dolegliwości.

Kwestia postu

Białe reńskie i mozelskie wina były też jedynymi trunkami z zawartością alkoholu, jakie aż do końca XVIII wieku można było sprzedawać i popijać na wielkopostnych jarmarkach. Odbywały się one w wielu większych miastach Europy, zwykle na dwa, trzy tygodnie przed Wielkanocą, oferując wielki wybór towarów, jakie mogły się przydać nie tylko podczas zbliżających się Świąt Zmartwychwstania, ale również nadchodzącej wiosny i lata. Można było więc kupić rozmaite przysmaki spożywane w święta, w tym także słodkiewino o dużej zawartości cukru naturalnego lub dodanego.. wina.
W Wielkim Poście jednak nie było dozwolone wznosić nim toasty. Kto nie potrafił się wyrzec ulubionego trunku, mógł wypić jeden pucharek „postnego wina” do porcji morskiej czy słodkowodnej ryby pieczonej na węglach albo przyrządzanej w marynacie.
Przepisy targowe obowiązujące przez kilka wieków podczas wielkopostnych jarmarków nakazywały powstrzymać się od sięgnięcia po drugi (nie mówiąc już o następnych) pełny puchar.
Pilnowali przestrzegania tego zakazu targowi strażnicy obserwujący klientów tłoczących się przy straganach z rybą i winem. Kto naruszył przepis, musiał jako pokutę wpłacić określoną sumę, nie zawsze symboliczną, do skarbonki przeznaczonej na postną jałmużnę na rzecz ubogich mieszkańców miasta.

Kwestia włosów

Białe wino z Alzacji, zaliczane w XVIII wieku do win postnych, miało rzekomo pomagać w pielęgnacji urody w przedwiosenny czas. Niewiasty wierzyły, że ten właśnie gatunek trunku, domieszany do wywaru z bratków polnych i wypity na czczo, dobrze wpływa na cerę.
Postne wino zmieszane z naparem z rumianku czy wywarem z kory dębowej miało natomiast przywracać włosom naturalną barwę, czyniąc je lśniącymi, a nawet gęstymi. Mężczyźni żartowali z tych kosmetycznych, niewieścich upodobań, słusznie skądinąd uważając, że szkoda psuć smak dobrego trunku, by osiągnąć niepewne rezultaty takich zabiegów.
Radzono więc szyderczo elegantkom, by najpierw wychyliły pucharek postnego wina (a jeszcze lepiej dwa), a później przejrzały się w zwierciadle. Wiadomo przecież, że wino zawsze poprawia humor, a wówczas przestaje się zauważać ewentualne mankamenty urody. I chyba mieli rację.