Primaaprilisowe harce

W poprzednim wydaniu „Czasu Wina” oraz ostatnio na portalu opublikowaliśmy primaaprilisowy żart, ale taki z tych „grubszych”. Niektórzy weń uwierzyli…

A czyż jest większa satysfakcja, niż wkręcenie kogo akurat pierwszego kwietnia. Dla żartodawcy – nie ma 🙂

Otóż spieszymy z wyjaśnieniami, iż – co stwierdzamy z wielkim bólem – nie udało nam się przeprowadzić wywiadu z Mickiem Hucknallem, liderem grupy Simply Red. Wszystko przed nami – cenimy jego muzykę, podobnie jak jego wina, które tworzy od dawna z wielką pasją. Nasz żart nie polegał jednak na sfabrykowaniu fikcyjnego wywiadu – pomysł przyszedł z zupełnie innej strony. Otóż mój kolega dziennikarz, Jamie Drummond, urodzony w Szkocji, ale na co dzień zajmujący się dziennikarsko winami w kanadyjskiej prasie jest bliźniaczo podobny do słynnego muzyka, przynajmniej na tyle, iż kiedy pierwszy raz go spotkałem, przywitałem go słowami: „Hi, Mick”. Jamie jest bardzo dowcipny, więc z kamienną twarzą przyjął powitanie. A potem wyjaśnił mi, iż z „zarzutami” podobieństwa do Micka Hucknalla spotyka się od lat.

W miłym obcowaniu z nim dowcip gonił dowcip, więc Jamie pokazał mi w swoim telefonie oryginalne „selfie”, które sobie zrobił z artystą, kiedy przypadkowo spotkał go na promie płynącym na Sycylię. Oczywiście natychmiast „wydarłem” mu to zdjęcie i tak narodził się pomysł na wywiad z Mickiem. Nie sfabrykowany tekst gra tu więc główną rolę, ale właśnie ta fotka.

 

Od lewej: Jamie Drummond i Mick Hucknall

Zdjęcie, które opublikowaliśmy w „Czasie Wina”, że niby Mick pozuje nam w Zakopanem, wykonał inny kanadyjski kolega, także dziennikarz, Janos Szabo w Toskanii na tle góry Monte Amiata. Do wersji internetowej dodaliśmy jeszcze moje sugestywne zdjęcie Jamiego, tym razem wykonane w umbryjskim Montefalco.

Także tam (czyli na naszej stronie) umieściliśmy jeszcze jeden żart – zupełnie z palca wyssaną notkę o załamaniu się rynku słynnego wina montefalco sagrantinostara włoska odmiana czerwonych winogron, uprawiana główn... (...), a zilustrowaliśmy to „podstępnym” zdjęciem ukazującym jednego z najlepszych producentów tego wina – Filippo Antonellego. Cena, którą widzimy na fotce (7,50 euro), to wartość deski do serów, a nie stojącej obok flachy.

Za wszystkie żarty serdecznie przepraszamy i liczymy na wyrozumiałość!

Wojciech Gogoliński / fot. Janos Szabo