Czy życie można przyrządzić tak, jak wołowinę po burgundzku? Czy można otworzyć książkę kucharską i zostać mistrzem własnego losu? Film Nory Ephron daje na to pytanie jednoznaczną odpowiedź: tak! Tylko trzeba do gotowania podejść bardzo serio i nie odpuścić żadnego z przepisów.
Julie i Julia to historia o rozmowie toczonej na linii: blog – książka kucharska – życie obu autorek. Julia Child to kultowa postać kuchni amerykańskiej. Sławna, ale bardzo swojska. To ta, która nauczyła „nieposiadających służby” rodaków, jak gotować francuskie potrawy, nie idąc przy tym na łatwiznę i nie stosując taryfy ulgowej wobec swoich uczniów. Dla tych, którzy ją uznali, stała się wybawieniem od fast foodów i półproduktów. Pokazała, że luzowanie kury jest zajęciem w zasadzie dostępnym każdemu. Wystarczy tylko znaleźć w tym jakąś celowość. I śmiało ciąć wzdłuż kręgosłupa.
Julie Powell jest z kolei niespełnioną pisarką, pracownicą agencji rządowej. W towarzystwie odnoszących sukcesy przyjaciółek czuje się jak piąte koło u wozu. I wtedy jej mąż wpada na pomysł, by zajęła się tym, co daje jej prawdziwą radość, czyli gotowaniem i pisaniem. Blog staje się wyzwaniem rzuconym przez Julie życiu i rozmową z Julią Child. W 365 dni mają powstać 524 potrawy ściśle według książki Mastering the Art of French Cooking.
A ponieważ potrawy bywają raz łatwiejsze, to znów bardziej złożone – raz w życiu Julie wszystko układa się fantastycznie, to znów pojawiają się kłopoty różnorakie, wydające się wydobywać z garnka pełnego apetycznie bulgocącej zawartości.
Obie historie są prawdziwe. Obie Julie to postaci realne. Ich losy mają wiele punktów stycznych. Praca w instytucji rządowej, kochający mężowie, gotowanie, które początkowo jest tylko zajęciem pobocznym. Obie dzięki swej pasji odnoszą sukces. Julia Child stała się gotującą celebrity, obecną w książkach i telewizji. A Julie Powell wydała swój blog w formie książki (Julie & Julia: 365 Days, 524 Recipes, 1 Tiny Apartment Kitchen) i teraz zajmuje się wyłącznie pisaniem, porzuciwszy posadę rządową. A sława coraz mocniej zaczyna pukać do jej drzwi.
Dodatkowo mężowie obu dam dzięki zamiłowaniu do jedzenia są bieżącym stymulatorem ich kulinarnych pasji. Jedzą, piją. A winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...) jest w Julie i Julii tym, czym powinno być w naszym życiu codziennym: towarzyszem jedzenia, stanowiącym uzupełnienie wszystkich mniej lub bardziej ważnych, ale zawsze przyjemnych, spotkań towarzyskich. Najważniejszy jest pierwszy skrzypek (pieczarki, tort czekoladowy). Reszta to zaledwie jeden z muzyków, w tym i wino. I tak być powinno na co dzień.
Film Nory Ephron mówi o jednej z najważniejszych spraw w życiu człowieka, choć często pogardliwie i nierozważnie spychanej na dalszy plan. Dla wszystkich jedzenie jest koniecznością, nawet jeśli kiedyś odważymy się zanegować tę podstawową prawdę. Lecz dla niewielu staje się sztuką i prawdziwą rozkoszą. Julie i Julia pokazuje również i to podstawowe rozróżnienie. Świat dzieli się w gruncie rzeczy na dwie grupy: tych, którzy gotują, i tych, którzy zajmują się wyłącznie konsumpcją. I żadna grupa nie jest mniej ważna. Bo czymże byłby solista bez słuchaczy?
A do której z tych grup Państwo gotowi są siebie przyporządkować?
Julie & Julia, 2009 r., reż. Nora Ephron, scen. Nora Ephron, Julie Powell, obsada: Meryl Streep (Julie Child), Amy Adams (Julie Powell), Stanley Tucci (Paul Child), Chris Messina (Eric Powell).