Słowiańska włoszczyzna á la Habsburg

 

Włoska fantazja, słowiańska dusza i niemiecki porządek – tak można by w skrócie podsumować ten region. Friuli i Wenecja Julijska tworzą dziś administracyjną wspólnotę, choć historia tych ziem nieco się od siebie różni.

 

Łączy je los pogranicza wydzieranego sobie przez kolejne mocarstwa i gorączka wielonarodowego tygla.

Fot. Justyna Korn-SuchockaTriest w orbitę Habsburgów wpadł już w XV wieku i przez stulecia pozostawał śródziemnomorskim portem cesarstwa austriackiego, choć miasto i okolice zachowywały adriatycką odmienność, otwartą na włoskie, słowiańskie i niemieckie wpływy. Ta różnorodność stanowi o uroku miasta, które – jak dobrą książkę – da się czytać na wiele sposobów. Nasyciwszy się klasycystyczną treścią ciągnącego się kilometrami nabrzeża z kulminacją na Piazza Unità d’Italia (największym placu Europy otwartym na morze), można zatrzymać się na dłużej na wybranym wątku: pójść śladem Jamesa Joyca, który przez dwanaście lat ucząc języka angielskiego dzieci bogatych Triestan, napisał Dublińczyków, a także wymyślił Ulissesa; odpocząć nad Canale Grande pełnym kolorowych łódek rybackich; zmierzyć się z pogmatwaną logiką starego miasta u stóp zamkowego wzgórza San Giusto albo w pachnących kawą secesyjnych uliczkach za teatrem Verdiego. Kawa jest także ważnym tropem – Triest dzierży palmę pierwszeństwa w handlu kawą we Włoszech (do niedawna burmistrzem był tu niejaki Illy), a miejscowi piją jej dwa razy więcej niż pozostali mieszkańcy Italii, przy czym posługują się swoistym kodem, którego nieznajomość stawia nas w kiepskim położeniu (zamawiając espresso, powinniśmy poprosić o caffé negro, a tutejszy wynalazek – caffé gocciato – to espresso w szklance podawane pod mleczną pianką, ale bez mleka). Najstarsza nieprzerwanie działająca Caffé San Marco przywołuje na myśl wiedeńskie tradycje. Te w mieście widać w wielu miejscach – Cesarzowa Maria Teresa stworzyła tu m.in. cały kompleks monumentalnych budynków.
Inny Habsburg, Arcyksiążę Ferdynand Maksymilian, nim zginął w Meksyku, zbudował dla swojej ukochanej żony zamek Miramare, położony pod miastem. Budynek, malowniczo zawieszony nad  Adriatykiem, jest przykładem eklektycznego bezguścia, ale warto tu wpaść dla widoków i pięknych, rozległych ogrodów otaczających zamek. Te nie przyniosły jednak ukojenia księżnej Charlotte, która po śmierci męża postradała zmysły.

Mozaiki na piasku
Aż trudno uwierzyć, że tysiąc lat temu Triest pozostawał w cieniu Akwilei. Dziś to senne małe miasteczko przyklejone do nabrzeża Zatoki Weneckiej szczyci się przede wszystkim antyczną przeszłością i wczesnośredniowiecznymi skarbami.
Fot. shutterstock.com / mountainpixOdkąd tereny te zostały w II wieku p.Ch. włączone do Cesarstwa Rzymskiego, Akwilea zyskiwała na znaczeniu jako twierdza graniczna odpierająca ataki iliryjskich sąsiadów. Później było wielokrotnie łupione przez barbarzyńców, którzy nie oszczędzili także jednej z najstarszych świątyń chrześcijańskiego świata (II wiek). Na jej gruzach powstała bazylika kryjąca niezwykły skarb – pochodzącą z IV wieku świetnie zachowaną mozaikę o powierzchni prawie 800 m2. Tysiące maleńkich płytek, żywe kolory, przepiękne motywy roślinne i zwierzęce łączące wątki chrześcijańskie z pogańskimi robią naprawdę duże wrażenie. Bazylikę otacza ginący w cieniu wysokich cyprysów park starożytnych ruin. Inne pozostałości rzymskiej świetności rozsiane są po całym mieście, a także zebrane w imponującym muzeum archeologicznym.
Zmęczeni kolejnymi najazdami mieszkańcy Akwilei przenieśli się na pobliskie laguny, zasilając Wenecję oraz Grado – miasto połączone z lądem długim mostem i groblą, z których można podziwiać urokliwe morskie zakola i wysepki rozrzucone w zatoce. W przeszłości port morski obsługujący biskupią Akwileję, dziś Grado to przede wszystkim wyjątkowo szerokie i piaszczyste plaże i urokliwe, wąskie uliczki z niezliczoną ilością knajpek pachnących (tak, tak pachnących) owocami morza. Wdzierający się do centrum kanał z przystanią dla jachtów dopełnia obrazu nadmorskiego kurortu.

Nie tylko Wenecja

Fot. shutterstock.com / Volodymyr BalehaNa zachód od Grado rozciąga się kolejna laguna – Marano. Miasteczko o tej samej nazwie jest perłą weneckiego stylu architektury. Wenecjanie panowali bowiem w tej części Friuli przez prawie 300 lat. Położone w głębi lądu Sacile nazywane było Ogrodami Serenissimy – jej notable mieli zwyczaj odpoczywać tu wśród bujnej roślinności. Warto pójść w ich ślady i pospacerować po niezliczonych mostach i kładkach nad niewielkimi kanałami, bez których, jak się zdaje, Wenecjanie żyć nie mogli. Inny wenecki wkład w architekturę regionu najlepiej podziwiać z lotu ptaka – Palmanova została zbudowana przez władców Serenissimy jako twierdza o kształcie dziewięcioramiennej gwiazdy. Idealnie proste ulice rozchodzą się gwiaździście od dużego placu w centrum, prowadząc do dziewięciu bram obronnych. Całość otoczona jest nasypami i umocnieniami ziemnymi.
Mimo swojej potęgi Wenecjanie musieli pod koniec XVIII wieku ustąpić pola Austriakom, a ci – niepodległościowemu zapałowi z połowy XIX wieku, który włączył większość regionu do Italii. Jednak wielu mieszkańców Friuli nie czuje się Włochami, zaś na ulicach usłyszeć można język słoweński i odradzający się dialekt friulański. Dwujęzyczne tablice z nazwami miejscowości wskazują, że odmienna tożsamość mieszkańców Gorizii i Udine jest wciąż żywa. Widać to także na stołach, na których, obok makaronu, goszczą dania cięższego kalibru rodem z austrowęgierskiej monarchii: dobrze nam znane gulasze, kluski z ziemniaków czy strudle. Szynki z San Daniele del Friuli, salami i wielkie mortadele to tylko część prawdy o friulańskiej kuchni. Uzupełniają ją trufle, sery i niezliczone ilości lokalnych przysmaków – od wędzonych ryb na wybrzeżu po peklowaną gęsinę na północy.

Longobardzkie sentymenty
Gorizia położona na samej granicy ze Słowenią, zwana była w czasach Habsburgów Niceą Północy. Nad miastem góruje zamek, z którego murów rozciąga się imponujący widok na miasto i otaczające je wzniesienia. Strome uliczki zaskakują bogactwem habsburskich i weneckich wątków w architekturze. Warto pamiętać, że wokół Gorizii, zarówno po włoskiej, jak i słoweńskiej stronie, produkuje się doskonałe wina – te okolice to prawdziwy enoturystyczny raj.
Również blisko granicy znajduje się Cividale del Friuli, które założył w 50 r. p.Ch. sam Juliusz Cezar – stąd wywodzi się nazwa regionu: Wenecja Julijska. Do historycznego centrum prowadzi naznaczony złą legendą Most Diabła. Sądząc jednak po liczbie żywych turystów wracających z Cividale, klątwa już nie działa. Turystów przyciąga przede wszystkim sława pierwszej stolicy longobardzkich książąt od VI wieku władających okolicą. Z IX wieku pochodzi Świątynia Longobardów z zachowanymi rzeźbami i freskami. Inne zabytki związane z longobardzką przeszłością można zobaczyć w miejscowym muzeum. Dla Friulan jest to bardzo ważny element ich historycznej tożsamości, a dla zwiedzających niejedyny powód do odwiedzenia wpisanego na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO średniowiecznego miasta.

Małe jest piękne
Fot. wikimedia.org / Johann JaritzRegion, choć otoczony majestatycznymi Alpami Julijskimi, jest w centrum płaski jak stół. Tylko liczne ronda wielkości talerza ratują kierowców przed zaśnięciem za kółkiem. Im dalej na północ, tym więcej wzniesień – i tak aż po naprawdę wysokie góry. W alpejskich dolinach znajdziemy prawdziwie alpejskie atrakcje, a także mnogość gościnnych wsi i miasteczek utrzymanych jak na austriackie pogranicze przystało oczywiście… w alpejskim stylu. Latem warto pamiętać, że z rozgrzanych plaż Grado do najbliższych dwutysięczników jest ledwie sto kilometrów do przemknięcia – przez większość trasy – autostradą.
W niewielkiej Friuli wszystko wydaje się być zresztą na wyciągnięcie ręki – wystarczy znaleźć lokum w jej sercu, by bez wysiłku skorzystać z urody rozrzuconych wokół średniowiecznych zamków i miasteczek, rzymskich ruin, szmaragdowych jezior, morskich lagun i ośnieżonych szczytów.

Agroturystyka w starej winiarni

Tenuta Luisa to elegancki pensjonat położony w niewielkim miasteczku Mariano del Friuli. Klimatyczny wystrój wnętrz, doskonała atmosfera i przemili właściciele z seniorami rodu na czele: Edim i Nellą Luisą. Rodzina od czterech pokoleń zajmuje się produkcją wina we wschodniej Friuli. Możliwa degustacja win i lokalnych potraw w położonej nieopodal nowej winiarni. Doskonała baza do wypraw do Wenecji, Triestu, Grado, Gorizii czy Udine. Świetne miejsce na nocleg w drodze np. do Rzymu.

Tenuta Luisa, Mariano del Friuli
www.tenutaluisa.it/agriturismo/