Służył nie tylko do picia wina i – z racji swojej ceny – dodawania splendoru biesiadzie, ale był również symbolem piękna, prawdy, przyjaźni, obdarowania, ofiary składanej innej osobie.
Takie przymioty przypisują pucharom do wina współczesne słowniki symboli, których autorzy przewertowali wiele dzieł poświęconych historii, tradycji, obyczajom biesiadnym, a nawet mistycyzmowi. Od najdawniejszych czasów winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...) jako trunek szlachetny potrzebowało naczyń szczególnego rodzaju pod względem kształtu, ozdób i materialnej wartości.
Najstarsze naczynia do wina mające kształt szerokich i głębokich miseczek nazywano czarami, pucharami, a w Grecji akratosami. Archeolodzy w ostatnich dwóch stuleciach znaleźli wiele podobnych przedmiotów w egipskich piramidach, greckich i rzymskich grobowcach oraz wśród przedmiotów wyłowionych z wraków starych galeonów od setek lat spoczywających na morskim dnie.
Najcenniejsze spośród nich odznaczają się szlachetnym kształtem i rozmaitymi ornamentami. Sporządzano je ze srebra i złota, także z agatu i lapis lazuri. Zdobiono ich ścianki rozmaitymi rytami przedstawiającymi sceny z Bachusem i bachantkami. Niektóre scenki zdobiące antyczne puchary są wielce frywolne, nawiązujące do orgii, którym oddawali się podczas misteriów dionizyjskich czciciele bóstwa wina i rozkoszy. Znawcy starożytnych obyczajów twierdzą, że podobne czary służyły podczas uczt w męskim gronie lub biesiad w domach heter – wykwintnych, pięknych i wykształconych dam żyjących ze szczodrobliwości bogatych opiekunów ceniących sobie towarzystwo niewiast tak bardzo odmiennych od legalnych żon.
W antycznym Rzymie oficerowie służący w poszczególnych legionach zabierali ze sobą na kampanię wojenną srebrne puchary jednakowego kształtu, na których wyryty był orzeł – godło oraz liczba legionu, a poniżej inicjały właściciela.
Kiedy kończył się czas służby, odchodzący w stan spoczynku weteran dostawał zwyczajowo srebrny pozłacany puchar z inicjałami dowódcy legionu, kolegów oficerów i datą. Rodzina przechowywała naczynie, traktując je jak najcenniejszą pamiątkę.
Na pamiątkę jubileuszu, koronacji, zaślubin
W czasach średniowiecza i renesansu naczynia na wino pełniły istotną rolę wśród przedmiotów ofiarowywanych jako dary. Nie mogło ich zabraknąć przy żadnej szczególnej okazji. Złote i srebrne czary wysadzane często ametystami – kamieniami, które według ówczesnej wiedzy miały chronić od skutków nadużywania trunków – wręczano przy okazji obejmowania przez kogoś ważnego stanowiska, np. burmistrza czy rajcy miejskiego, szambelana, podczaszego albo koniuszego na dworze królewskim, profesora uniwersytetu, starszego cechu czy kupieckiej gildy. Zwykle puchar taki miał na dnie stosowny napis informujący, komu i z jakiej okazji go ofiarowano.
Na monarszych dworach, w trzecim dniu po zaślubinach władcy, dostojni państwo młodzi rozdawali wśród gości puchary do wina z herbami łączących się rodów, datą i wizerunkiem amora z pochodnią w ręku… Kiedy Zygmunt Jagiellończyk poślubił Bonę Sforzę, rozdano ponad 800 takich okolicznościowych upominków wykonanych przez złotników zarówno włoskich, jak i polskich.
Wzorem królewskich par także na magnackich dworach zamawiano przed zaślubinami wiele srebrnych kubków do wina z inskrypcjami.
Niestety, do naszych czasów nie zachowały się prawie żadne królewskie zastawy. W skarbcu wawelskim oglądać można zaledwie kilka naczyń, które stały na królewskich stołach. Wśród nich najokazalszym jest puchar do wina w kształcie polskiego orła w koronie. W tym samym skarbcu uwagę winiarza przykuć mogą wykonane w Augsburgu pozłacane puchary, których czasze wykonane są na kształt winnych gron. Kielichy te stoją na nóżkach w formie pnia winnej latorośli. Ciekawostką jest to, że na stopkach wszystkich tych naczyń złotnicy umieszczali maleńką figurę drwala, który pełen zapału ścina toporkiem winną latorośl. Miejmy nadzieję, że to jedynie zabieg artystyczny, a nie wyrażenie poglądów niemieckich mistrzów dotyczących wina.
Z kryształu i szkła
Kiedy rozpowszechniła się umiejętność wyrabiania szkła i kryształu, w całym cywilizowanym świecie pojawiły się właśnie rozmaite tego rodzaju kielichy i puchary do wina. Mniej trwałeokreślenie degustacyjne określające trwałość zapachów... (...), ale i tańsze, co pozwalało biesiadnikom wykonywać pewne symboliczne gesty, jak tłuczenie kielicha czy pucharu po wygłoszeniu toastu i wypiciu wina na znak, że wszelkie życzenia zawarte w oracji muszą się spełnić… Niekiedy rozbijano też puchary, z których pili państwo młodzi, na ofiarę dla dobrej fortuny. Powszechne bowiem było przekonanie, że szkło tłucze się na szczęście.
Na sarmackich ucztach podawano wielkie szklane kielichy nazywane kulawikami – były pozbawione podstawy i ten, kto otrzymał z rąk gospodarza podobne naczynie, musiał je w krótkim czasie opróżnić do dna, nie wypuszczając z ręki, ponieważ kulawika nie można było odstawić.
Zachowane na pamiątkę
W XIX stuleciu panował zwyczaj, że gospodarze, których odwiedził szczególnie dostojny gość i wypił przy ich stole wino ze specjalnie przygotowanego w tym celu pucharu czy kielicha, odstawiali to naczynie na półkę tak zwanej serwantki – ozdobnej szafki stojącej zwykle w salonie – aby później w gronie bliskich lub znajomych wspominać tę wizytę.
W niejednym pamiętniku z epoki jest wzmianka o kielichu cesarza Franciszka Józefa (przechowywano taki właśnie kryształowy eksponat w zbiorach hrabiów Potockich z Krzeszowic), kryształowej czarce, którą wzniósł toast podczas swego jubileuszu w krakowskich Sukiennicach Józef Ignacy Kraszewski, czy pucharze, z jakiego raczył się winem słynny pianista Ignacy Paderewski na bankiecie po odsłonięciu pomnika grunwaldzkiego w Krakowie, którego był fundatorem.
Zwyczaj ten zanikł po II wojnie światowej i z czasów nam bliższych nie zachowały się podobne pamiątkowe kielichy czy czarki. A szkoda, gdyż był to ładny, sentymentalny obyczaj.