U stóp Pirenejów

 

W przypadku hiszpańskiej Katalonii sprawa jest prosta – jeśli jesteśmy zmotoryzowani i udajemy się na letnią ekskursję na Półwysep Iberyjski, musimy tędy przejeżdżać.

 

Nawet jeśli ten północno-wschodni, autonomiczny region kraju, graniczący z francuską Katalonią (Roussillon) nie jest samym celem naszej wyprawy. Często tak właśnie bywa, bo to tutaj właśnie znajdują się jedne z najpiękniejszych plaż Hiszpanii – Costa Brava, tysiące hoteli i jeszcze większa liczba nadmorskich knajp i mniej lub bardziej luksusowych restauracji.

Był taki czas, że Costa Brava kojarzyła się z „betonową dżunglą” – setkami identycznych blokowisk hotelowych, gdzie dominującym językiem był niemiecki w wydaniu przyjezdnych emerytów. Ich symbolem stało się miasto Lloret del Mar. Jednak co bardziej dociekliwi zaczęli wkrótce odkrywać dziesiątki malutkich, urokliwych wiosek i miasteczek, gdzie wielkomiejski styl odpoczywania w stylu all-inclusive jeszcze nie dotarł lub dał im odpór. To zupełnie inny świat. Odpoczynek tu to istna przyjemność, a jeśli chcemy zażyć wielkomiejskiego gwaru, zawsze popołudniami można wyskoczyć do pobliskiej Barcelony lub Girony, ewentualnie odpocząć na stopniach rzymskiego amfiteatru w Tarragonie.

Fot. Wojciech GogolińskiI co dla nas szczególnie ważne – nie licząc południa Iberii – to właśnie Katalonia, zasilająca pełnymi amforami całe imperium rzymskie już przed dwoma tysiącami lat, jest kolebką hiszpańskiego wina. O takie, ciągle wydobywane z morza naczynia potykać się będziemy nie tylko w muzeach, ale w tysiącach różnych miejsc. Katalończycy są z nich dumni.

Winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...) leje się tu strumieniami. I z trudem trafimy na wyroby złe, nawet podawane na kieliszki lub karafki w tawernach, choćby do podstawowego tu dania – paelli z owocami morza. Ale oprócz podstawowej apelacji – penedès, kraina słynie z prawdziwych pereł. Jeśli udamy się nieco na południe, znadziemy słynne prioraty (w okolicach Reus i Gratallops) i monsanty (Falset). To jedne z najlepszych i najdroższych hiszpańskich win, ale na miejscu zawsze jest taniej! Znacznie taniej!

No i oczywiście cała Katalonia „zalana” jest tutejszym winem musującym – cavą, często lepszym od szampana i w cenach o niebo przystępniejszych. Jeśli już nie chcemy skusić się na całą butelkę, w każdym kawiarnianym ogródku dostaniemy kieliszek tego wina. W wakacje to konieczność!

I jeszcze jedno – jeśli winiarskich wrażeń będzie nam mało, zawsze można wyskoczyć na francuską stronę do Roussillon, np. do Colliure, by posmakować jednych z najlepszych na świecie win słodkich, od czerwonego maury po zniewalające aromatami muskaty. Ale to już inna opowieść…