Ukryta w tufie falaghina

 

Kiedy już nacieszymy oczy wybrzeżem Amalfi, odpoczniemy na tamtejszych plażach i popływamy w cudownie ciepłym Morzu tyrreńskim, przychodzi czas na bardziej aktywną turystykę. Aktywność ta może mieć zupełnie różne oblicza.

 

Przeciętny enoturysta po kilku dniach pełnego relaksu i spożywania wina do posiłków w nadbrzeżnych restauracjach jednego z najpiękniejszych wybrzeży Europy zatęskni do eksploracji tutejszych winiarni. A jeśli oprócz zwiedzania piwnic i degustacji uda się mu dotrzeć do miejsca będącego w stanie również zainteresować towarzyszy podróży lub członków rodziny, niekoniecznie zafascynowanych niekończącymi się dyskusjami o szczepach, bukietach i apelacjach, to szczęścia jego nie sposób opisać. Wówczas z czystym sumieniem będzie mógł sobie powiedzieć, że przy wyborze celu wędrówki kierował się także preferencjami innych, a nie jedynie swoją fascynacją fiano czy aglianico.

Fot. ArchiwumNie tylko nad morzem

Tyle że w Kampanii, chociaż bardzo urodziwej mnogością skąpanych w słońcu wzniesień, na stokach których rozciągają się winnice, ciekawych architektonicznie miejsc nie znajdziemy tak wiele. I chociaż obfituje ona, tak jak całe Włochy, w malowniczo położone miasteczka, większość z nich może nas trochę rozczarować. Miejsca te są bardzo autentyczne i mogą poszczycić się wielowiekową historią, jednak w porównaniu z zadbanymi miasteczkami Toskanii czy Piemontu czasami pozostawiają uczucie niedosytu. Tym bardziej więc żądny wszelakich wrażeń enoturysta obowiązkowym punktem programu powinien uczynić wizytę w Sant’Agata dei Goti.
Położona nad wapiennym masywem Monte Taburno miejscowość posiada jedno z najlepiej zachowanych starych miast w Kampanii, z budynkami, które szczęśliwym zbiegiem okoliczności uniknęły zeszpecenia. Starówka wygląda dokładnie tak jak przed laty, z małymi placami, starymi pałacami i wąskimi uliczkami, na których w niedzielę odbywa się targ.
Miasteczko może poszczycić się wielowiekową tradycją w pełnym tego słowa znaczeniu. Założone w VI w. przez Gotów leżało na szlaku pielgrzymim wiodącym z Rzymu do Brindisi, gdzie pielgrzymi rozpoczynali ostatni etap podróży do Ziemi Świętej.  W średniowieczu przeżyło wiele oblężeń – najdłuższe z nich (w XI w.) trwało 9 lat! W swoim czasie stanowiło schronienie dla dostojników kościelnych oraz innych prześladowanych osób. To wyjaśnia historię kilometrowych korytarzy i piwnic rozciągających się w podziemiach San’Agata dei Goti. Stanowiły one doskonałe schronienie i umożliwiały składowanie żywności przez wiele lat dzięki panującej tu stałej temperaturze i wydrążonym w tufe specjalnym zbiornikom na zboże. Ostatnie badania wykazały obecność 160 takich piwnic, ale zapewne w przeszłości było ich o wiele więcej, tylko nie wszystkie przetrwały do naszych czasów.

Rodzina Mustilli

Tymi informacjami enoturysta ze spokojnym sumieniem może uraczyć towarzyszy podróży, aby nakłonić ich do opuszczenia plaży. Podczas gdy oni delektować się będą urokami średniowiecznej architektury, sam klucząc między wąskimi uliczkami, uda się do zabytkowego domu i piwnic należących do rodziny Mustilli rezydującej na tych terenach od XIV w. Przez wiekowe wrota wejdzie na dziedziniec, w rogu którego rośnie nieprawdopodobnych rozmiarów magnolia – duma pana domu. Uruchomi wyobraźnię  i zobaczy drzewo całe skąpane w białych kwiatach (chyba że przybędzie tu wiosną – wtedy nie będzie musiał odwoływać się do wyobraźni). Dom został zbudowany w XVIII wieku na miejscu kościoła Sant’Agata  z Amarellis, który z czasem popadł w ruinę. Jeśli Fot. Archiwumprzybysz będzie miał szczęście i rozumiał włoski, dowie się wszystkiego od Leonarda, nestora rodu, zamieszkującego wraz  z małżonką pierwsze piętro zabytkowego domostwa. Wejdzie do znajdującej się na parterze mrocznej sali degustacyjnej, by po chwili znaleźć się w podziemiach, które skrywają największe, najgłębsze i najlepiej zachowane do naszych czasów piwnice. Leżakują tu powstałe w ciągu wielu lat wina – kilka butelek z każdego rocznika – łącznie z pierwszą zabutelkowaną przez Leonarda w latach siedemdziesiątych XX w. czystą falanghiną. Ale średniowieczne czeluście to nie tylko muzeum; nadal pełne są beczek z dojrzewającym aglianico Cesco di Nece pochodzącym z należących do rodziny winnic o tej samej nazwie. Odwiedzający winiarnię enoturysta spróbuje wina, wyrabiając sobie ostatecznie zdanie na temat możliwości i potencjału tego południowowłoskiego szczepu. Niekoniecznie musi być z okolic Taurasiwłoskie czerwone DOCG z Kampanii produkowane z odmiany agli... (...) – pomyśli – tutejsze też jest świetne.

Kobiece rządy

Chociaż w 2002 roku rodzinna firma wzbogaciła się o nowy współczesny budynek, położony poza historycznym centrum, w którym obecnie mieszczą się biura i laboratorium, odradzamy rozpoczynanie zwiedzanie od tego miejsca. Chyba że ktoś koniecznie chciałby zobaczyć, jaki to winiarz stoi za współczesnymi winami Mustilli. Tylko to mogłoby tłumaczyć szwendanie się po miejscach, do których „nie ma co zabierać aparatu”. Rzeczywiście w nowym budynku poza roześmianą osobą Anny Chiary – jednej z córek Leonarda Mustilli, obecnie sprawującej funkcję winemakera – niewiele jest do uwieczniania. Natomiast ten sam aparat fotograficzny wprost sam pcha się do ręki, kiedy Paola, druga córka seniora rodu – odpowiedzialna za eksport win – w zabytkowym domu w centrum miasteczka podnosi olbrzymią drewnianą klapę w podłodze skrywającą podziemne czeluście pracowicie wydrążone w zamierzchłych czasach w tufie.
Mustilli to pod każdym względem firma rodzinna, a dla prawdziwego enoturysty nie ma chyba większej frajdy niż degustacja wina w obecności właściciela, nobliwego starszego pana, lub winiarza – w tym przypadku uroczej, jasnowłosej kobiety, spod ręki której wyszły wszystkie obecnie powstające w firmie wina. Odwiedzając tę winiarnię, a jeszcze lepiej zatrzymując się w należącym do rodziny agriturismo, mamy dużą szansę na zetknięcie się z jedną lub drugą osobą.

Więcej o Kampanii czytaj na:

Słodko-gorzkie Mezzogiorno

W cieniu Wezuwiusza

Z zamku do Rzymu i z powrotem