Wielka burza nad Morzem Śródziemnym. Bitwa o spuściznę

Po artykule we wpływowym francuskim magazynie winiarskim „La Revue du vin de France” w krajach leżących nad Morzem Śródziemnym przetacza się właśnie wielka burza. Periodyk podkreślił, że winiarstwo w basenie Morza Śródziemnego właściwie wszystko zawdzięcza francuskim osiągnieciom – od używanych odmian, poprzez technologię aż po historię. Producenci wina to społeczność dość wrażliwa, więc w branży rozpętało się istne tsunami.

To teza istotnie dość ryzykowna, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę historię. Pierwsi zareagowali Grecy, którzy słusznie wskazali, że to oni około VI–V wieku p.Ch. przywieźli winną latorośl na południe obszaru, który dziś jest Francją, a także zakładali tam miasta, jak choćby Marsylię. Na to natychmiast zareagowali niemal z wściekłością Włosi, wskazując, że choć istotnie na południu Francji wcześniej byli Grecy, to ich obecność ograniczała się głównie do walk z miejscowymi plemionami i dopiero Rzymianie zrobili tam porządek i posadzili nowoczesne winnice. Reagując zaś na insynuacje Francuzów, opublikowali mapę z czasów Trajana pokazującą zakres włoskich posiadłości winiarskich nad Morzem Śródziemnym.

Wielka burza nad Morzem Śródziemnym. Bitwa o spuściznę

Ale to tylko rozjuszyło winiarzy w zaznaczonych na wspomnianej mapie krajach. Libańczycy, uważający się za potomków Fenicjan, zgłosili oficjalny protest, mocno podbity ironią. Stwierdzili, że kiedy oni „wizytowali” Italię, Sycylię, Północną Afrykę, a nawet Iberię i Brytanię, wożąc tam winną łozę, ani Remusa, ani Romulusa nie było jeszcze na świecie. A przynajmniej nikogo z nich „nie zauważyli”. Oberwało się również Grekom, bo Fenicjanie byli na południu Francji co najmniej pięćset lat wcześniej, podobnie jak w Hiszpanii, gdzie pozostały po mich słynne winiarskie nazwy, jak choćby „sherry” czy „málaga”. A ponieważ protest Aten ukazał w mediach się po grecku, Libańczycy przypomnieli im złośliwie, że dopiero Fenicjanie nauczyli ich pisać, bo grecki ich alfabet istotnie został zapożyczony od semickiego ludu z Lewantu.

Libańczyków natychmiast wsparli Egipcjanie i Izraelczycy, którzy mają dokumenty o handlu winem z nimi z okresu na dwa tysiące lat przed powstaniem Francji. Co prawda – jak podają w Tel Awiwie – z końcem XIX wieku sadzono w Palestynie głównie odmiany z południa Francji, jednak od kilku dekad nie ustają tam wysiłki, by się ich pozbyć – nie sprawdziły się. Tutaj włączyli się Hiszpanie, pytając ironicznie redaktorów „La Revue du vin de France”, z czego niby robi się châteauneuf-du-pape, i czy w ogóle by zaistniało, gdyby nie ich garnachaGrenache, zwany także garnachą, jest hiszpańsko-francusk... (grenacheGrenache, zwany także garnachą, jest hiszpańsko-francusk...)? Anglicy z kolei przypomnieli Francuzom, kto wymyślił szampana i butelkityp butelek o różnym kształcie, pojemności i kolorze, pr... z grubego szkła, zaś Portugalczycy – czym zamykają butelki z francuskim winem. Swoje votum separatum zgłosili również Niemcy, ale akurat oni nic nie wnieśli do dyskusji ani o historii, ani o odmianach, choć w muzeum w Spirze posiadają najstarszą butelkę wina na świecie.

Coq au vin | fot. WikiCommons / Ewan Munro
Coq au vin | fot. WikiCommons / Ewan Munro

Niewinny, choć jak zwykle samolubny francuski tekst, który wywołał potężną burzę nad Morzem Śródziemnym został okrzyknięty „Aferą Coq au Vin”, bo to z jednej strony nazwa słynnej potrawy (kogucika duszonego w winie), a z drugiej samo „coq” (fr. – kogut) to symbol Francji. Bo choć nikt nie neguje jakości win znad Sekwany, to jednak bardzo wiele ludów miało udział w tworzeniu się współczesnego winiarstwa w tym rejonie i w świecie. Tekst był jednak kijem wsadzonym w mrowisko, wywołał spór, którego echa będziemy słyszeć jeszcze zapewne długo…

Źródła: własne