Winiarskie boje na chorwackim półwyspie. Konkurs Vinistra 2022

Caroline Gilby MW pokazuje wyniki glosowania na chempionów 4
Caroline Gilby MW pokazuje wyniki głosowania na championów | fot. Neven Jurjak

Nazwa konkursu wskazuje, że głównymi rozdającymi w nim karty są dwie kultowe lokalne odmiany – biała malvazija istarska i czerwony teran, wszak Istria to ich dom rodzinny. Jednak to konkurs międzynarodowy, więc na naszych kartach degustacyjnych pojawiały się najrozmaitsze wina, od pinotów i refošków po cabernety, jak i sporo win kupażowanych. Walczyliśmy z ich ocenami przez cztery dni.

Szefową konkursu, który odbywał się w hotelu Parentium w nadmorskim Poraču, od lat jest wielka specjalistka od tego rejonu Europy i towarzyszka kilku wspólnych wypraw winiarskich Caroline Gilby MW, której wziętą książkę, jedyną tak profesjonalną o tej części naszego kontynentu, The Wines of Bulgaria, Romania and Moldova recenzowaliśmy w magazynie „Czas Wina”. Na zawodach pojawiło blisko sześćset próbek z dziesięciu krajów, w tym aż 273 malwazje, które w żadnym innym miejscu na świecie nie są tak dopieszczane. Zwłaszcza, że ostatnie badania DNA pokazują, iż wiele odmian o tej nazwie nie jest ze sobą w ogóle spokrewnionych, ale nic to – malwazja to malwazja, sztuka jest sztuka. Zresztą właśnie na tej różnorodności organizatorom również zależało.

Oceną zajęło się aż siedemdziesięciu sędziów z piętnastu krajów, choć część się wymieniała, a na sali było nas jednocześnie około czterdziestu. Punktacja należała do grupy tych najostrzejszych: srebro – 85 punktów, złoto – 90, platyna – 96.

Zdawałoby się, że to konkurs jak wiele mu podobnych, a jednak jest kilka cech, które go zdecydowanie wyróżniają. Zaś przede wszystkim to, iż chorwaccy winiarze zsyłają tu swoje najlepsze wina, choćby mieli ich już resztki; wszyscy, także ci uznani za najlepszych od dawna. W dodatku odwiedzani w czasie popołudniowych objazdówek winiarze mówili o tym wprost, jak bardzo im zależy na konkursowych ocenach.

fot. Neven Jurjak
fot. Neven Jurjak

Zmorą innych konkursów jest oczywisty fakt, iż nie pojawią się tam wina od najbardziej uznanych wytwórców – raz, że winiarnie boją się przypadkowej wpadki, dwa – nie muszą tego robić, bo mają wyrobioną markę i po ich wina czeka się w długiej kolejce, więc zwycięskich naklejek nie potrzebują. Vinistra ma więc i tę zaletę, że można mieć głęboki wgląd we wszystko to, co robi się na Istrii najlepszego.

Ciekawostką jest też niezwykły sposób wybierania tzw. championów – najlepszych win w poszczególnych kategoriach. Wszędzie odbywa się to z automatu, po prostu tytuł dostają te wina, które dostały najwięcej punktów w swojej grupie, tu jednak organizatorzy wybrali inną, atrakcyjniejszą drogę. Na koniec sesji, wszyscy sędziowie na sali dostają (w ciemno oczywiście) zestaw próbek kilku win (3–6), które były najwyżej ocenione w jakiejś kategorii. Zrazu myślałem, że to pewien żart, ale szybko przekonałem się, że to faktycznie bardzo istotny punkt zawodów, a w dodatku budzący wiele często wyrażanych bardzo żywiołowo emocji! Z każdą otwieraną przez Caroline Gilby karteczką, na której bezimiennie każdy wstawiał jedynie przypisaną do próbki literę alfabetu, napięcie na sali rosło, a już skupienie sięgało zenitu, kiedy dwa osiągały remisową punktację (zdarzyło się to aż dwukrotnie!). Wtedy Caroline bowiem odsłaniała własną, zapisaną wcześniej punktację, co przeważało szalę – wówczas jedni żywiołowo bili brawo, inni zaś bardzo głęboko wzdychali nad losem swego przegranego faworyta. Było w tym nieco zabawy, ale same oceny nadzwyczaj poważne i walka do końca fair. W sumie – świetny pomysł.

Konkurs był świetnie zorganizowany, nie mieliśmy specjalnego stresu czasowego, oceny biegły swoim nieśpiesznym tempem, sprawnie i spokojnie. Popołudnia sędziowie spędzali na wizytowaniu najlepszych winiarni na półwyspie, często degustując także inne lokalne specjały, a zwłaszcza oliwy, bo one i winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...) to często na Istrii interes sprzężony.