Wino pod specjalnym nadzorem

Czy pamiętacie film Pociągi pod specjalnym nadzorem Jiři Menzla? Podejrzewam, że niewiele jest osób, które kiedyś nie miały okazji oglądać tego obrazu. Jakie były cechy charakterystyczne tej produkcji?

Umiejętność patrzenia na ludzkie przypadłości w sposób ciepły i życzliwy, dar uśmiechu w obliczu nadmiernego zadęcia oraz zdolność do przekształcania tragedii w tragifarsę lub po prostu wskazywanie takich stron każdej sytuacji, dzięki którym da się niemal wszystko przeżyć – i zachować na koniec zdrowie psychiczne.

Są to, w wielkim skrócie, wyznaczniki większości dobrych czeskich filmów. W przeciwieństwie do nas, nieco martyrologicznie nastawionych Polaków, nasi południowi sąsiedzi zawsze potrafili wykorzystywać X Muzę jako specyficzny narodowy (ale i ogólnoludzki) gabinet psychoanalityczny. My zaś w obliczu podobnych możliwości prezentacji większą satysfakcję czerpaliśmy z rozdrapywania ojczyźnianych ran.  Historia niekoniecznie osądzi, czyj punkt widzenia jest właściwszy.

Fot. VivartoWielu jednak starało się dociec, jakie jest źródło czeskiego sposobu widzenia rzeczy. Czy u podstaw pogody ducha leżą skomplikowane historyczne losy, często skazujące Czechów na swoiste kompromisy, czy, być może, przyczyna tego kryje się w piwie?…

Jeśli w tym ostatnim należy upatrywać głównej genezy natury czeskiego kina, to Tomáš Bařina, reżyser Młodego wina zadaje kłam podobnemu twierdzeniu. Piwo, owszem – ale nie na Morawach! Ten obszar Czech od dawien dawna zarezerwowany jest dla wina. I to, co gdzie indziej w Czechach ma swe korzenie w produkcie będącym skutkiem warzenia chmielu – na Morawach zawdzięcza procesowi fermentacji winnego moszczu.

Lecz poza sposobem uzyskiwania alkoholu niewiele (pod względem filmowym) różni Morawy od reszty kraju. O czym bowiem jest historia przedstawiona w filmie Bobule, czyli Młode winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...)? To opowieść o umiejętności podążania za głosem przeznaczenia wbrew pierwotnemu zawziętemu uporowi, by w żadnym razie tego nie robić.

Młody Honza ze słynnej w regionie winiarskiej rodziny Adamków odmawia objęcia schedy po wychowującym go dziadku. Ciekawy życia senior rodu opiekuje się małym Jankiem po tragicznej śmierci rodziców. Uczy zarówno zasad savoir-vivre’u przy stole, jak i wraz z wnukiem poznaje arkana obsługi kija golfowego, jako pola do gry używając własnej, porośniętej krzewami winnicy. Honza ostatecznie wyrusza jednak z Moraw do Pragi, tam wchodzi w wiele konfliktów z prawem – na koniec jednak, jak to zazwyczaj w tego typu historiach bywa, przewrotny los sprowadza go na powrót w rejon ojcowizny.

Dziadek, wyruszając na zorganizowaną przez wnuka podróż do Argentyny, zostawia pod jego opieką winnicę. I tak Hondzlik, nie dość, że poznaje miłość swego życia – Klarę, to jeszcze uczestniczy w niezliczonych degustacjach, bierze udział w ludowym święcie z okazji zbiorów, zostaje zatrzymany przez lokalną władzę (która jest w stanie wywąchać z dużej odległości, czy rozlał się cabernet, czy frankovka…), dokonuje zemsty na złodziejach za kradzież winogron dziadka (szpuntując beczki z fermentującym w nich młodym winem właśnie) – a na koniec robi swoje własne, pierwsze wino.

Bo winobranie wypada odrobinę wcześniej, niż  wskazywały na to wszystkie okoliczności poprzedzające wyjazd dziadka. Tu jednak przybywa praska policja – i historia potrzebuje nieco więcej czasu, by mogła dobiec szczęśliwego końca.

Fot. VivartoW Młodym winie mamy to wszystko, co dla poszukiwaczy punktów wspólnych w kinie jest ważne: miłość, powroty, nawrócenie na właściwą drogę, kraj lat dziecinnych, pasję. Wino jest treścią życia mieszkańców Moraw – do tego stopnia, że nawet jesteśmy w stanie zrozumieć kradzież cudzych plonów. Objazd winnic samochodem – i pozornie beznamiętne wyliczanie przez winiarza rosnących po obu stronach drogi odmian winorośli – wszystko to przesycone jest ogromną troską o wrażenia gościa wyniesione w wizyty w jego winnicy.

Dwaj staruszkowie, wydający się oczekiwać przy szosie na przyjezdnych – i skuszeni przez nich na spontaniczną (lecz nieumiarkowaną) degustację stoliczni stróże prawa. Wskazanie metody, która pozwala wybrać kobietę na całe życie – „to będzie ta, która rozpoczyna dzień od kieliszka wina”. Nauka degustacji – a wraz z nią rosnąca wiedza o sobie samym Honzy.

We wszystkim tym jest pasja, ale zbudowana na prawdziwej umiejętności cieszenia się życiem, i zdrowym rozsądku przy tym. Bo życie bohaterów Młodego wina składa się z emocji, ale nie jest emocją w stanie czystym, z drobnymi dodatkami. Wbrew deklarowanej przez reżysera intencji – to nie odpowiednik Bezdroży, w których pada kategoryczne hasło: „jeśli podadzą merlota – wychodzę!”. To czeskie wino pozbawione jest zacietrzewienia, jest codzienne, trochę jak chleb, ale z lekkim przymrużeniem oka. Nadaje smak każdej chwili, nie zajmuje się ekspansją, nie musi podbijać międzynarodowych rynków. Na Morawach jest u siebie, i prędzej wrócą do niego ci, którzy z Moraw wyjechali – niż ono zechce opuścić swoją małą ojczyznę. Przynajmniej na razie…

Młode wino (Bobule), 2007 r., 90 min.
Prod.: Czechy, dystrybutor w Polsce: Vivarto
Reż.: Tomáš Bařina
Scen.: Tomáš Bařina, Rudolf Merkner
W rolach głównych: Kryštof Hádek, Lukáš Langmajer, Tereza Voříškova, Václav Postránecký, Lubomír Lipský.