Zakończył się XXII Międzynarodowy Konkurs Win w Kiszyniowie

Dość niezwykły jest to konkurs. Nie tylko dlatego, że trafiają doń niemal wyłącznie wina z byłych republik sowieckich, co samo w sobie stanowi w końcu pewna atrakcję.

Także dlatego, że poprzeczka medalowa, przy aprobacie OIV (Organisation Internationale de la Vigne at du Vin), pod której znakiem konkurs się odbywa, postawiona tu została niezbyt wysoko: brązowy medal otrzymują wina już po przekroczeniu 80 punktów, do srebrnego zaś wystarcza 82 punkty (gdybyśmy te skale przenieśli do selekcji win do zestawów „Czasu Wina”, okazałoby się, że zestaw miesiąca to same wina złotomedalowe, zaś w zestawie konesera wchodzimy w wymiar „Grand Gold”!). Czy nie jest więc stratą czasu sędziowanie w tak egzotycznych okolicznościach?

Otóż nie. Z jakiegoś powodu do Kiszyniowa przyjeżdżają sędziowie z Kanady, Włoch, Francji czy Wielkiej Brytanii. Z jakiegoś powodu chciało się hrabiemu Johnowi Umberto Salviemu ruszyć z Margaux w daleką podróż by hojnie rozdzielać punkty słodkim winom mołdawskim. Osobiście znajduję dwa – zupełnie wystarczające – argumenty. Najpierw, jest to doskonała okazja nie tylko poznania win z Mołdawii, Gruzji, Azerbejdżanu czy Rosji (to od biedy można zrobić przy okazji dowolnych międzynarodowych targów), ale nade wszystko skonfrontowania naszych zachodnich oczekiwań wobec jakości i stylu wina z preferencjami miejscowych sędziów i specjalistów. Mniej więcej polowa składu każdej komisji sędziowskiej to eksperci mołdawscy – to naprawdę niezwykle ciekawe móc zderzyć się z nimi w opiniach na temat ocenianych win, ich wad i zalet.

A że przez dwa dni nasza komisja, mimo niezbyt wygórowanych kryteriów, przyznała zaledwie 2 złote medale? A że sędziowie – odzwyczajeni już od odejmowania punktów za nieprzejrzystość wina – musieli od czasu do czasu przecierając z niedowierzaniem okulary? Cóż! Drugi z powodów, dla których warto uczestniczy w Chisinau Wine & Spirits Contest, jest banalny: jeśli mołdawscy producenci zamierzają podbijać zachodnie rynki, muszą się wystawić na próbę, poddać ocenie, czasem zagryźć wargi i wziąć się do roboty. Niektórzy z nich już to zrozumieli, zrobili i osiągnęli naprawdę niebywałe sukcesy. Takie konkursy są po to, by było ich coraz więcej.

Z Kiszyniowa,

Michał Bardel