Przepych w naszym języku często łączony jest z przymiotnikiem „orientalny”. Bogactwa wschodu od tysiącleci były legendarne i do dnia dzisiejszego, gdy wiele tamtejszych królestw zdmuchnął wiatr historii, pozostało w naszej świadomości kilka nazw miejsc i imion królów pisanych złotymi zgłoskami.
Wszyscy zapewne słyszeliśmy o królu Hammurabim czy Baltazarze. Ale chyba mało kto słyszał o królu Zimrilimie i jego zamiłowaniu do wina…
Dzieli nas od niego prawie dwa razy więcej czasu niż od narodzin Chrystusa. Gdy Europa porośnięta była gęstymi lasami, a na Półwyspie Apenińskim i w dzisiejszej Grecji grupki nomadów wypasały stada owiec, syryjski król Zimrilim ucztował w swoim ogromnym pałacu i raz po raz rozkazywał, by coraz to inne rodzaje wina przynoszono z jego piwniczki.
W pałacu Króla
Mari było swego czasu jednym z największych miast na świecie. Metropolia położona na terenie dzisiejszej wschodniej Syrii, na najważniejszym ówczesnym szlaku handlowym, czerpała ogromne korzyści z pośrednictwa w wymianie towarowej. Północne tereny, bogatebogate – termin degustacyjny na określenie wina, w który... (...) w zasoby naturalne, spinała z królestwami południowej Mezopotamii wstęga Eufratu i to właśnie tu, w połowie drogi, przodkowie Zimrilima postanowili założyć swoją siedzibę.
W połowie XVIII wieku p.n.e. król Babilonu Hammurabi (autor słynnego kodeksu praw) napadł na swojego niedawnego sojusznika, po czym doszczętnie zrujnował jego pałac, a samo miasto, zbudowane głównie z cegieł mułowych, kazał zalać wodami Eufratu. Trzy czwarte miasta zabrały wody rzeki, a większość kosztowności wywieziono jako trofea. Pozostało jednak coś, co uznawane jest za jeden z największych skarbów w dziejach archeologii – królewskie archiwum spisane językiem akadyjskim za pomocą pisma klinowego na glinianych tabliczkach. W nim zaś zawarte były między innymi informacje dotyczące win, które wypełniały piwnice królewskiego pałacu.
W trosce o jakość wina pojemniki służące do jego transportu (z reguły mniejsze od przeznaczonych do jego przechowywania) były zamykane u wylotu pecyną gliny, a następnie znakowane oficjalną pieczęcią króla. O piwnicach tych Zimrilim pisze w liście adresowanym do swojej żony, królowej Siptu, wspominając, że są one pełne różnych rodzajów wina. W innym znalezionym w pałacowym archiwum dokumencie nakazuje podczaszemu napełnić czerwonym winem dziesięć naczyń, opieczętować je i wysłać jednemu ze swoich urzędników, a następnie nalega na niezwłoczny zwrot użytej do tego pieczęci.
Pojemność tych naczyń wahała się od około 10 do 30 litrów, zaś pieczęć królewska świadczyła o najwyższej jakości i właściwym przechowywaniu wina. Możemy zatem przyznać, że król zdecydował się hojnie wynagrodzić swojego poddanego.
Rodzi się oczywiście pytanie: co to były za wina? W tekstach z tej epoki wymieniane jest tylko winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...) czerwone, o białym nie mamy żadnych informacji. Wiemy, że często mieszano różne wina, głównie dolewano świeże wino do starego oraz polepszano gorsze jakościowo odrobiną win lepszych i droższych. Ceniono sobie, gdy wino było słodkiewino o dużej zawartości cukru naturalnego lub dodanego.., stąd istniała praktyka dolewania do niego syropu z winogron. Z pewnością możemy powiedzieć, że wina te nie były robione z żadnej obecnie nam znanej odmiany szczepu Vitis vinifera(łac.) winorośl winorodna; nazwa botaniczna: Vitis vinifer... (...). Prawie cztery tysiące lat, które dzielą nas od tamtych win i winogron, dały tej bardzo żywotnej roślinie niezwykle wiele możliwości przemian, krzyżówek, wymierania i przekształcania się w setki nowych szczepów. Wydaje się również, że ówcześni miłośnicy wina tylko w sposób pośredni rozróżniali istniejące wówczas odmiany winorośli. Dla nich synonimem gatunku był region, z którego pochodziło dane wino.
Część winiarskich zbiorów Zimrilima pochodziła z położonej na południu upalnej Babilonii, jednak wyżej cenione gatunki sprowadzano z chłodniejszych obszarów, leżących na północy i na zachodzie, przede wszystkim z podnóża Taurusu i Gór Antylibanu, z terenów dzisiejszej Syrii i Turcji.
Wino w zestawach
Zachował się do naszych czasów list władcy Aleppo (miasta, które miało więcej szczęścia niż Mari i istnieje do dziś) dostarczony do Mari wraz z „darem” – a najprawdopodobniej trybutem – w postaci 100 naczyń wina i innych cennych towarów. Z terenów Turcji nie dysponujemy dostateczną liczbą dokumentów jednoznacznie mówiących o produkcji wina w tym okresie. Możemy to jednak wywnioskować na podstawie analizy wysokości jego cen.
W starożytnym Karkemisz (ruiny tej metropolii skrywa dziś wzgórze położone dokładnie na granicy syryjsko-tureckiej) były one wyraźnie niższe niż w odległej Babilonii czy w Mari, a skoro, jak wiemy, tamtejsze wino było wyżej cenione od produktów z gorącego południa, można założyć, że jego stosunkowo niska cena wynikała z bliskości produkujących je winnic.
Do takich wyliczeń, choć opartych na konkretnych naukowych podstawach, trzeba jednak podchodzić z pewną dozą nieufności. Wiadomo bowiem na przykład, że ceny wahały się z roku na rok w zależności od pogody oraz ilości i jakości zbiorów. Zachowały się dwa listy niejakiego Sidqum-Lamasi, kupca z Mari. W jednym z nich składa relację królowi z powziętych w Karkemisz działań, dyskretnie go przy tym informując, że za część win musiał zapłacić z własnych funduszy, zaś w drugim, adresowanym do swojego wspólnika w Mari, nalega na szybkie dosłanie większej ilości srebra, bo wino w danym roku okazało się znacznie droższe, niż zakładał.
Podobnie jak dziś do ceny win należało jeszcze doliczyć koszty transportu, które mogły wynosić nawet 1/3 wartości transakcji. Z racji ciężaru transport wina odbywał się zwykle wodami Eufratu. Kupiec musiał więc dodatkowo zapłacić za wynajęcie łodzi wraz z doświadczoną załogą. W praktyce oznaczało to właściwie jej kupienie, bo sprytni marynarze nie byli zainteresowani drogą powrotną pod prąd, lecz po rozładunku towarów zostawiali łodzie w gestii kupca i wracali na północ drogą lądową. W Mari niepotrzebną już łódź kupiec musiał oddać za bezcen, zaś wino sprzedawał z trzykrotnym przebiciem. Jeśli było takie zapotrzebowanie, towary mogły być oczywiście spławiane dalej do Babilonu i innych miast południowej Mezopotamii. Im dalej od miejsca produkcji, tym bardziej cena wina rosła, podobnie jak zagrożenia dla jego jakości.
Łodzią i na piechotę
Wina z trudem znosiły podróż w tak gorącym klimacie, choć transportowano je w szczelnie zamkniętych pojemnikach. Archeolodzy natrafili w Mari na naczynia z czasów Zimrilima, które mogły służyć do tego celu, ale nie przeprowadzono niestety chemicznych analiz osadów znalezionych w ich wnętrzach. Z jeszcze dawniejszych okresów pochodzą jednak sprawdzone informacje na temat używania żywicy jako czynnika stabilizującego wino i zapobiegającego jego szybkiemu zepsuciu. Mimo to wydaje się dość prawdopodobne, że nie przechowywano wina dłużej niż rok.
Wraz z nadejściem nowych zbiorów i wytworzeniem młodego wina królewski podczaszy składał zamówienia na gištum nouveau celem uzupełnienia braków w pałacowych piwnicach. Król mógł sobie na to pozwolić, jednak wino było towarem luksusowym zarówno z racji ceny, jak i jego stosunkowo niewielkiej ilości na rynku. W przeciwieństwie do wina, w czasach Zimrilima najbardziej powszechnym rodzajem alkoholu było piwo jęczmienne – tanie, dostępne i z racji długich tradycji wyraźnie preferowane przez zwykłego obywatela.
Jednak żadna z wielkich uczt w pałacu Zimrilima nie mogła odbyć się bez dużych ilości wina. W otoczeniu licznych gości dworu, w pięknych komnatach zdobionych freskami, król kontynuował ceremonię. Służba nalewała napój do srebrnych kielichów, muzykanci grali na lirach, a śpiewacy wznosili hymny na cześć bogów i króla.
Wina było jeszcze w piwnicach dużo, gdy zjawili się Babilończycy. Pożegnalna uczta na koszt Zimrilima była przeznaczona dla nich. To, co mogli, wypili, zaś resztki z tej biesiady pozostawili w ruinach pałacu na blisko 4 tysiące lat, kiedy to ostatnimi gośćmi króla Zimrilima okazali się francuscy archeolodzy.