Każda rzecz i czynność na świecie ma swojego patrona. Dziś są nimi święci, kiedyś byli to bogowie. Winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...) nie może być tu wyjątkiem, ponieważ jego rola była kluczowa dla rozwoju naszej cywilizacji. A bogowie, tak jak ludzie, też lubią się napić i dobrze bawić. Zatem pijmy i chwalmy pana lub panią wina przez kolejne tysiąclecia.
Pierwszego boga wina nigdy nie uda nam się poznać. Przyczyna jest prosta – w owych odległych epokach ludzie byli niepiśmienni i poza sztuką symboliczną nie przekazali wyraźnych wskazówek co do tożsamości hipotetycznego bóstwa. Zdobywanie jedzenia i codzienna walka o przetrwanie nie pozostawiały wielu sił, które można było poświęcać zabawie i piciu wina. W ich ciężkim życiu boska opieka była bardzo potrzebna, więc chętnie się jej polecali, uczestnicząc w składaniu ofiar i modłach. Wino było jednym z wielu darów składanych na ołtarzu. Jako owoc natury i rąk ludzkich w naturalny sposób znajdowało się w kręgu zainteresowań bogów wegetacji. Matka ziemia czy bóg deszczu i piorunów mieli wpływ na powstanie wina i to przede wszystkim im należało się ono w ofierze. Ich uniwersalny charakter zawierał w sobie wiele aspektów, które później rozdzielono pomiędzy bardziej wyspecjalizowane bóstwa. Zanim wyznaczono odpowiednio temperamentnego boga, którego domeną było przede wszystkim wino, musiało minąć kilka tysięcy lat.
Sumeryjski początek
To dość naturalne i oczywiste połączenie bogów, wina, seksu i powstania nowego życia będzie miało bardzo długą historię, zakończoną dopiero pojawieniem się posępnego i surowego chrześcijaństwa.
Pierwszą boginią, której jednym z atrybutów było piwo i wino, została sumeryjsko-akadyjska Siduri. W późniejszych okresach utożsamiana z Ishtar, żywiołową panią wojny i miłości. Sama Siduri była karczmarką, która próbowała zainteresować Gilgamesza korzystaniem z uciech życia, a nie szukaniem wiecznego życia. Cechy obu bogiń z czasem zlały się w jedno i pozostały w pamięci ludów Bliskiego Wschodu, by w kilka wieków później zrodzić najbardziej znanego boga wina – Dionizosa.
Bes i Ozyrys
Wszystkie ludy starożytnego Bliskiego Wschodu uważały, że Egipcjanie są jacyś dziwni. Pewnym potwierdzeniem tej obserwacji był przykład egipskiego boga wina. Nie była to zgrabna, namiętna bogini, ale groteskowy, choć równie zapalony karzeł Bes. Z jego charakterystycznymi krzywymi nogami, długim jęzorem i równie okazałym fallusem daleko mu było do egipskiego kanonu piękna. Jego przedstawienia en face, w przeciwieństwie do klasycznego profilowego ukazywania bogów i ludzi, sugerują obce pochodzenie. Ale nie przywędrował on z dworu bogini Ishtar ze wschodu, skąd zresztą dotarło do Egiptu wino w IV tysiącleciu p.n.e. Bes dotarł z dalekiego południa, z terenu dzisiejszego Sudanu. Mały bóg bardziej jednak skupiał się na piciu wina niż jego wytwarzaniu. To pozostawało w gestii Ozyrysa, głównego boga egipskiego panteonu, zmartwychwstającego co roku zgodnie z rytmem wegetacji. Gdy nastawał czas wylewu Nilu, rolnicy mieli czas zająć się położonymi wyżej na zboczach doliny winnicami. Każdy z owoców ziemi zawdzięczał swoje powstanie Ozyrysowi, więc należał mu się również w ofierze. Odpowiednie ilości zbóż i wina przyjmowali w jego imieniu pokorni kapłani.
Dionizyjski szał
Owoce kultu Dionizosa
Gwałtowny charakter boga na szczęście nie objawiał się zbyt często. A i jego kult nie polegał wyłącznie na pijaństwie i orgii. W starożytnej Grecji aż cztery razy w roku obchodzono święta ku czci Dionizosa. Lenaje, z okazji tłoczenia wina, były okazją do wystawiania inscenizacji mitów związanych z patronem, włączając w to elementy mniej poważne i przystojne. Kolejne w kalendarzu były Małe Dionizje, urządzane z okazji otwierania amfor z młodym winem. Antesterie to już święto związane z inauguracją nowego rocznika. A najważniejsze Wielkie Dionizje, obchodzone wiosną, wiązały się z procesją z posągiem Dionizosa i świętem państwowym. To wtedy odbywały się misteria, poprzedzone hałaśliwymi śpiewami, tańcami i przemarszem orszaku młodego boga przez miasta. Dytyramby, czyli pieśni wykonywane przez przebranych za kozły akolitów, prezentowały mity Dionizosa w formie zarówno komicznej, jak i tragicznej. Przedstawienia te z czasem uniezależniły się od procesji religijnej i dały początek sztukom teatralnym. Sacrum i profanum obecne w kulcie Dionizosa, dały początek najważniejszemu wątkowi kultury grecko-rzymskiej. To właśnie teatr grecki jest wspólnym mianownikiem każdego aspektu kultury, która nas dziś otacza. Dzięki niech będą Dionizosowi.
Rzymski Bachus
Rzym z początku opierał się kultowi chaotycznego boga wina, ale ostatecznie przyjął go jeszcze w okresie Republiki. Choć zawsze istniała duża opozycja prawych obywateli, strzegących prawdziwie rzymskich wartości. Podobnie jak kiedyś w Grecji, choć wtedy te tradycje nazywano prawdziwie greckimi. Jednak skoro sam Juliusz Cezar był wielkim entuzjastą misteriów dionizyjskich, tym łatwiej wesoły kult rozprzestrzenił się na nowych terenach. Grecki bóg stał się Bachusem i w ramach Cesarstwa jego działania oraz liczba wyznawców uległy zintensyfikowaniu i zwielokrotnieniu. Misteria i niezależne już od swojej religijnej genezy sztuki teatralne były bardzo popularne w całym Imperium. Z czasem dawne ceremonie ku czci Dionizosa-Bachusa zastąpiono zwyczajnym piciem wina w gronie znajomych. A hałaśliwa procesja orszaku młodego boga ograniczała się do okrążania sceny teatru, gdzie dalej odgrywano jego mity. Aż do czasu, gdy ze wschodu nadeszło chrześcijaństwo i diametralnie zmieniło podejście ludzi do religii i sztuki.