Prohibicja przed sądem. Południowoafrykańscy winiarze skarżą rząd

Zamknięte półki z alkoholem w Kapsztadzie | fot. Wirestock Creators
Zamknięte półki z alkoholem w Kapsztadzie | fot. Wirestock Creators

Chyba najbardziej dotkniętymi na świecie przez własne władze są południowoafrykańscy winiarze. Wielokrotne lockdowny, zakazy eksportu, prohibicja i wykończenie turystyki winiarskiej doprowadziły do tego, że tamtejsza zdesperowana branża już zupełnie nie wie, co stanie się następnego dnia. Nawet tego, czy właściwie mają butelkować własne wina, czy trzymać je w tankach.

W dodatku mnożą się oskarżenia, że sam rząd nie wie, co czyni. Oficjalnie np. zakaz sprzedaży – jak tłumaczono przy pierwszym lockdownie – miał doprowadzić do sytuacji, by osoby pod wpływem alkoholu nie gromadziły się i nie narażały innych i siebie samych. Ale branża podejrzewała od początku, że z różnych powodów władze mają po prostu zapędy wzorowane na amerykańskich prohibicjonistach sprzed stu lat. Nie od dziś wiadomo, że spożycie alkoholu wśród czarnej ludności jest znacznie wyższe niż pośród białej mniejszości.

Niezależna organizacja non-profit Vinpro, która reprezentuje 2500 tysiąca producentów, winogrodników oraz wytwórców z sektorów zaopatrujących w różne materiały i urządzenia całą branżę postanowiła działać. Zdecydowała się wnieść do Sądu Najwyższego RPA pozew przeciw rządowi, by ratować cały przemysł. Jej prawnicy stwierdzili, iż wobec niszczycielskich działań rządu i wprowadzonej po raz trzeci prohibicji (przypomnijmy – stało się to nagle tuż przed Nowym Rokiem), nie mają wyboru. Zwracając jednocześnie uwagę, że działania władz wobec pandemii w innych dziedzinach są miałkie i zupełnie niewystarczające.

Dziewiętnastotygodniowy lockdown z marca ubiegłego roku spowodował straty w wysokości ośmiu miliardów randów i zagroził utrzymaniem 27 tysięcy miejsc pracy – jak podaje Vinpro. W dodatku w RPA niedługo zaczną się zbiory (i mają być dobre!), zaś jak szacuje organizacja w piwnicach ciągle zalega 640 milionów niesprzedanego wina (czyli 65% rocznej produkcji!), z czego prawie połowy nawet nikt nie zakontraktował, bo producenci stracili wiarygodność w oczach odbiorców.

Dodajmy jeszcze, iż akurat branża winiarska jako taka nie jest przesadnie covidogenna – przy dzisiejszych technologiach w winiarniach pracuje niewielu osób i mogą spokojnie zachować dystans, nie mówiąc już o robotach w winogradach, które można prowadzić w sporych odległościach.

Źródło: harpers.co.uk, wine-searcher.com