Południowoafrykańska branża winiarska u progu ruiny

Południowoafrykańska branża winiarska u progu ruiny

Upadające restauracje i hotele, zakaz sprzedaży alkoholu, zamykane winiarnie, słabe wyniki eksportowe – tak źle jeszcze nie było w branży alkoholowej w żadnym kraju od czasu amerykańskiej prohibicji. Przyczyną jest oczywiście pandemia, ale też nieudolność rządu, który nie radzi sobie z wzrostem zachorowań.

W lecie w RPA odbywa się zwykle kilka konkursów, różne kolegia publikują listy i zestawienia najlepszych win, pisze się też o najlepiej sprzedających się winach – w tym roku o tym cisza. Przestała istnieć turystyka winiarska – po co odwiedzać winiarnie, które nie sprzedają wina.

W marcu rząd Afrykańskiego Kongresu Narodowego (AKN) wprowadził zakaz handlu alkoholem, a co gorsza – na miesiąc – także zakaz eksportu wina (i w ogóle alkoholu, choć RPA jest wielkim producentem winiaków i piwa). Chodziło o to, by robotnicy portowi pracujący w skupiskach się wzajemnie nie zarażali. Prohibicję, by uchronić ludzi sięgających po alkohol nierozważnie, aby nie powodowali dodatkowych zagrożeń. Kiedy po miesiącu zniesiono zakaz eksportu, porty nie były w stanie przeładować dostarczanego wina. W portach, podobnie jak na lotniskach, przewoźnicy mają swoje sloty – określony czas na załadunek towarów.

Winiarze są zdesperowani, tracą długo zdobywane kontrakty, promocja południowoafrykańskich win stanęła, nawet największym potentatom (mimo zwolnień) brakuje już środków na codzienne prowadzenie interesów.

Nie jest też tajemnicą, że spora część członków AKN jest zwolennikami prohibicji w ogóle. Alkohol kojarzy z czasami apartheidu, a zwolennicy prohibicji uważają, że wówczas białe rządy rozpijały czarnych mieszkańców, by osłabić skuteczność ich walki.

Z początkiem czerwca rozpoczęto ponownie sprzedaż alkoholu w kraju, ale tylko w określonych godzinach. Ludzie zdesperowani ograniczeniami, często zamknięci w domach lub wychodzący do barów częściej sięgają po alkohol – to zjawisko można zaobserwować na całym świecie. Liczba zachorowań ponownie wzrosła, więc w lipcu sięgnięto po rozwiązania prohibicyjne. W dodatku pojawiły się oskarżenia, że rząd nie wykorzystał pierwszej fali ograniczeń należycie, szpitale jednoimienne są obłożone do granic możliwości, brakuje sprzętu medycznego, większość obywateli nie ma żadnego ubezpieczenia i nie uruchomiono ani jednego szpitala polowego.

Winiarze są zdesperowani, tracą długo zdobywane kontrakty, promocja południowoafrykańskich win stanęła, nawet największym potentatom (mimo zwolnień) brakuje już środków na codzienne prowadzenie interesów. Zamykane są kolejne bary, restauracje i hotele – te, które ciągle pracują mogą przyjmować jedynie połowę klientów, oczywiście bez sprzedaży alkoholu. Dlatego nie cieszą się zbytnią popularnością. A wiele z nich żyło dzięki turystom, którzy nie mają nawet jak dostać się do RPA. Gdyby chcieli…

Źródło: Wine Business International