Upadek Silicon Valley Bank. Amerykańscy winiarze w kłopotach

Ogłoszenie wiosną tego roku upadku Silicon Valley Bank (SLV) zaprząta wszystkie światowe doniesienia biznesowe już kolejne tygodnie. Po drodze zniknął słynny Credit Suisse, trzeszczy Deutsche Bank, a bankowcy boją się kolejnych weekendów, by zobaczyć, co stanie się, gdy giełdy wznowią notowania w poniedziałek rano. Niemal nie wspomina się o tym, iż SLV obsługiwał niemal wszystkich winiarzy w Kalifornii, Oregonie i stanie Waszyngton – czyli jądro amerykańskiego winiarstwa. Ale to nie oni przyczynili się do jego upadku.

Wiemy, iż banki żyją z nie przechowywania gotówki, ale z inwestycji – by zarabiać i spłacać depozytariuszy muszą inwestować. Najlepiej do tego nadają się najpewniejsze papiery wartościowe na świecie, czyli amerykańskie obligacje skarbowe, bowiem zawsze były i będą spłacone. Ich wadą jest jednak to, iż są długoterminowe i niezbyt dobrze oprocentowane. Ale zawsze pewne. Jednak, kiedy bank potrzebuje gotówki, musi sprzedawać owe papiery przed terminem, co czyni zawsze z oczywistą stratą.

Głównymi klientami banku Silicon Valley, jak wskazuje nazwa, byli inwestorzy z Doliny Krzemowej i ich startupy. To przeważnie ludzie młodzi, których większość doby upływa przed monitorami i z przyklejonymi do uszu smartfonami, w dodatku świetnie skomunikowanymi między sobą. Kiedy ktoś z nich wyraził w marcu zaniepokojenie sytuacją ich banku, część rzuciła się, aby przenieść swoje depozyty w inne miejsca. Bank został zmuszony do gwałtowniej, przedterminowej wyprzedaży obligacji ze stratami, co nie uszło uwagi klientów, powodując panikę i staczanie się instytucji po równi pochyłej. Działali tak, jak opisuje jeden wielu z startupowców: – Zacząłem otrzymywać SMS-y i telefony od moich inwestorów, mówiące: „Słuchaj, powinieneś przenieść swoje pieniądze z Silicon Valley Bank, coś się tam dzieje! Moim pierwszym odruchem było więc po prostu szybkie działanie, a nie zadawanie zbyt wielu pytań”.

Część specjalistów uważa, iż gdyby nie takie podejście i ciągłe „prześwietlanie” poczynań banku przez klientów, instytucja mogła by przetrwać, bo bank nie miał specjalnych kłopotów, ani lokat w bezwartościowe papiery inwestycyjne. Niektórzy posuwają się nawet do konstatacji, że jeśli klientami SVB byłyby mleczarze, nauczycielem piekarze, restauracje, czy winiarze, prawdopodobnie nic by się nie stało.

Otóż właśnie – winiarze. SVB był ich największym powiernikiem finansowym w całych Stanach Zjednoczonych. Ale nie tylko to – bank miał osobny dział winiarski, którego twórcą i szefem był Rob McMillan (na zdjęciu), współzałożyciel SVB i jego wiceszef. McMillan miał świetne kontakty w branży i wybornie znał się na świecie wina, był szeroko znanym analitykiem tego rynku, szczególnie zaś od strony biznesowej. Prowadził służbowego bloga i nagrywał podcasty. Dla wielu był wyrocznią. Przypomnijmy, iż mówimy o świecie, gdzie winiarz (zwłaszcza ten, który zakłada interes) przez większość życia inwestuje, by po długim czasie zobaczyć wpływy na koncie. Kredyty to dla niego chleb powszedni.

W dodatku dział winiarski SVB publikował coroczny, darmowy raport o stanie amerykańskiego winiarstwa, który cały świat, ale przede wszystkim amerykańscy winiarze czytali z zapartym tchem, bowiem analizował on aktualne trendy, jak również publikował swoje przewidywania rynkowe na najbliższe lata. A to dla nich niezwykle ważne, raport był dla nich tym, czym dla ogółu mieszkańców Ameryki jest coroczny prezydencki raport o stanie państwa.

Jeśli chodzi o wielkość depozytów, winiarze stanowili tylko niewielki fragment działalności SVB i to nie oni wywołali panikę. Szczęściem dla nich, władze skarbowe USA zareagowały w sposób, który nie ma precedensu i wprawił w osłupienie bankowców na całym świecie – zabezpieczył pełną wypłatę wszystkich depozytów dla wszystkich klientów. Wszak te chroni się przecież wszędzie tylko do pewnej ustalonej granicy, jednak rząd przestraszył się efektu domina i lawiny innych upadłości oraz nadejścia kolejnego wielkiego kryzysu, podobnego do tego z 2008 roku.

Należy mniemać, iż winiarze faktycznie nie poniosą szkód finansowych, zachwiało się jednak ich poważne oparcie doradcze ze strony Silicon Valley Bank. Choć krążą już doniesienia, iż skoro SVB został ostatecznie wykupiony przez większego gracza, to ktoś być może przejmie również i dział winiarski SVB, mający wszak duże zasługi…

Źródła: m.in. wyborcza.pl, wyborcza. biz, meiningers-international.com, thedrinksbusiness.com, bithub.pl, svb.com, wineindustryinsight.com, northbaybusinessjournal.com, biznes.interia.pl, independent. co. uk, techcrunch.com, businessinsider.com.pl