Zmiany klimatyczne powodują kolejne, często niezwykle zaskakujące zmiany w nasadzeniach rolniczych. W ten sposób zmienia się choćby dotychczasowy winiarsko-zbożowo-oliwkowy krajobraz hiszpańskiego regionu Kastylia-La Mancha. Jednak rachunek jest tu prosty – uprawa pistacji jest znacznie bardziej opłacalna i bezpieczna w gorącym klimacie.
Lwią cześć Kastylii-La Manchy zajmuje gorący płaskowyż Meseta, najbiedniejszy region Hiszpanii i Unii Europejskiej. Tak spalony słońcem, iż nawet wędrującemu w stalowej zbroi po jego bezdrożach błędnemu rycerzowi, Don Kichotowi, musiało się tutaj pomieszać w zmysłach. Meseta od dawna żyła z wina, zboża i oliwek wspierana szczodrze unijnymi dopłatami. Jednak utrzymanie tanich cen miejscowych win coraz częściej staje się po prostu niemożliwe. Nawet jeśli spora część świeżego moszczu jest przerabiana na koncentrat winogronowy zasilający obficie wytwórców British wine (nie należy mylić ich mylić z szacownymi producentami English wine!).
Regionalny rząd kastylijski już od 1986 roku poszukiwał alternatywnych i prostszych nasadzeń, bardziej dopasowanych do lokalnych warunków. Po kilkunastoletnich próbach z różnorakimi roślinami gospodarczymi, wybór padł właśnie na pistacje, znacznie mniej wymagające, łatwiejsze w uprawie, a najbardziej zaś w ostatecznym przetwórstwie. W uprawie tych orzeszków, znanych co najmniej od kilkunastu tysięcy lat (sic!) na Bliskim i Środkowym Wschodzie królem jest dziś Kalifornia, która wytwarza ich połowę na świecie, a razem z Turcją i Iranem – stanowi to już blisko dziewięćdziesiąt procent światowej sprzedaży.
Dziś w Kastylii-La Manchy pistacje uprawia się na powierzchni 70 tysięcy hektarów (w samej Kalifornii na ponad 211 tys. ha), ale w Iberii nie wszystkie drzewka już rodzą. Pistacje wytrzymują okresowe susze i nie potrzebują zbyt wiele wody. Jednak najważniejszy jest tu rachunek ekonomiczny – rolnik za kilogram oliwek dostaje około 65–85 centów, 65 centów za kilogram winogron, ale aż 6–8 euro za taką samą ilość pistacji! To już zupełnie inna liga. Dla wielu to też nieco emocjonalny powrót do korzeni – pistacje były tu już uprawiane przynajmniej w czasach rzymskich.
W dodatku skład pistacji przypomina lekturę naklejki na opakowaniu suplementu diety składającego się z witamin i minerałów. Nawet nie sposób tego wyliczyć, dość powiedzieć, że zawierają sporą dawkę: potasu, żelaza, fosforu, miedzi, magnezu i manganu, są cenione za wartości antyoksydacyjne oraz wpływające na poprawę wzroku. Dostarczają kwasów nienasyconych, mogą obniżać ciśnienie i nie zawierają cholesterolu. Mają właściwości dietetyczne, choć są wykorzystywane głównie w przemyśle cukierniczym – wszak któż nie zna smaku lodów pistacjowych! A baklawy czy chałwy? W postaci naturalnej (nieprzetworzonej) wielu traktuje je jako wyborną przekąskę, nawet bez prażenia czy dodatku soli. Nareszcie są również wskazane dla osób z cukrzycą typu drugiego.
Z pistacji można robić masło czy dodawać je do kawy. Jedynie wina pistacjowego nie sposób na razie otrzymać…
Źródła, m.in.: theguardian.com, timesofindia.com, aptekaolmed.pl. wikipedia.org