Zasady oceniania

tekst ukazał się w „CW” nr 103, wrzesień 2019 | kup ten numer | prenumerata | e-wydanie

Zasady oceniania
Eric Asimov domaga się czasu dla oceny wina, spokoju i skupienia. Czy ma rację?

Ten temat nie ma końca i jest rozległy jak ocean. Każdy ma tu swoje zdanie i swoje doświadczenia. Ostatnio posumował je Eric Asimov, bardzo ceniony przeze mnie krytyk winiarski weekendowego wydania „The New York Times”. O to samo pytała go ostatnio Felicity Carter, redaktor naczelna magazynu „Wine Business”. Stąd niby wiem, o co chodzi, ale nie do końca.

Wojciech Gogoliński felieton
Wojciech Gogoliński | fot. J. Poremba
Eric Asimov uważa, że publikowanie zestawów notek degustacyjnych nie ma sensu, bo nic to nie wnosi do dyskusji o jakości wina. Wiele opisów w nich zawartych jest tak podobnych, że można by je pozamieniać, zaś oceny punktowe nie odzwierciedlają różnic w zapisie. Nie mówią nam nic o rejonie produkcji, samym wytwórcy czy jego filozofii winiarskiej oraz o tym, z czego ona wynika. W dodatku pojęcie apelacji czy siedliska, o czym pisało już wielu, także tego nie wyjaśnia – sąsiednie winiarnie mogą tworzyć zupełnie różne (świetne) wina, co właśnie wynika ze wspomnianego podejścia winemakerów czy ich filozofii.

Przeczytaj więcej felietonów

Krytyk jest zwolennikiem oceny kompleksowej, w której czyni się odpowiednie wstępy z opisem owych różnic. Na swojej kolumnie w „NYT” czyni tak od lat, każdą degustację poprzedzając bardzo długim wstępem, pokazującym różne style wina z jakiegoś obszaru, główne nurty w podejściu choćby do lokalnej tradycji różnych winemakerów. Asimov oczywiście ocenia wina, ale czyni to bardzo „miękko”, w skali do pięciu gwiazdek, w dodatku często podaje uwagi (także odrębne) zaproszonych do oceny gości.

Choć czytam wszystkie jego felietony, to – muszę przyznać – nieco wcześniej i stopniowo doszedłem do takich samych wniosków i od lat staram się nie tworzyć ścisłych notek degustacyjnych (chyba że wymaga tego sytuacja). Kiedyś zauważyłem po prostu, że degustując to samo winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...) w późniejszych i nieco innych okolicznościach, opisałbym je trochę inaczej. Asimov pisze też, że robiąc długie wstępy oraz pokazując różne opinie podczas redakcyjnych degustacji, chce dać raczej czytelnikowi oręż do samodzielnego działania i ocen, by nie musiał polegać on na opinii punktowej jednego autora, bo ten właśnie na punkty bardziej zwraca uwagę niż na sam opis. Takie podejście jest zresztą coraz powszechniejsze. Czyni tak zwykle Jancis Robinson w swoich felietonach na łamach „The Financial Times” – sporo wstępu i opisów, na końcu lakoniczne polecenie kilku win (i często bez punktacji).

Na porządną ocenę potrzebny jest czas oraz to, że na obraz wina wielki wpływ mają okoliczności i nasz nastrój. Nalane do kieliszka wino będzie inaczej smakowało, jeśli postoi w nim 10–15 minut. Zmieni się choćby jego temperatura. Wyda nam się nieco inne w zależności od potrawy, do której je podamy.

Krytyk zaznacza też, że na porządną ocenę potrzebny jest czas oraz to, że na obraz wina wielki wpływ mają okoliczności i nasz nastrój. Nalane do kieliszka wino będzie inaczej smakowało, jeśli postoi w nim 10–15 minut. Zmieni się choćby jego temperatura. Wyda nam się nieco inne w zależności od potrawy, do której je podamy, nawet od chlebowych przekąsek bądź ich braku lub tego, jaką wodą popijamy: mineralną stołową, gazowaną czy bez bąbelków.

A nastrój? To oczywiste, bo jeśli oceniamy wespół z przyjacielem, jest inaczej niż wówczas, gdy degustujemy z osobą, którą widzimy po raz pierwszy, a musimy dyskutować o rzeczach, które w zasadzie mało nas obchodzą. Takich czynników jest mnóstwo (jak choćby muzyka w tle) i z reguły się na siebie nakładają, wpływając na nasz ogólny nastrój. Można założyć bezbłędnie, że jeśli czujemy się komfortowo, to skłonni jesteśmy lepiej ocenić smakowane próbki niż wówczas, gdy czujemy się podle i do tego boli nas głowa lub ząb.

Sytuacja opisywana przez Asimova wydaje się nieco zbyt komfortowa dla każdej degustacji, choć z założeniami należy się zgodzić. Przebywanie na wystawie, pokazie, dużej degustacji, a zwłaszcza na targach dla dziennikarza nie jest zbyt wygodne. Piszę „dziennikarza”, bo już nie dla handlowca, który może poświęcić więcej czasu przy stoisku konkretnego wytwórcy, którego winami jest zainteresowany. Dla dziennikarza winiarskiego jest to jednak jedyna okazja, by poznać jak najwięcej win w jednym miejscu i w bardzo ograniczonym czasie. Krytycy Asimova wyraźnie to podkreślają i dodają, że szybka degustacja powoduje, że ich oceny są bardziej niezależne, bardziej rzetelne i dość łatwo w niej wychwycić niuanse oraz postawić i błyskawicznie zweryfikować oceny punktowe pomiędzy poszczególnymi próbkami.

Asimov nie wierzy w takie oceny, wydają mu się zbyt techniczne, za szybkie i nareszcie niewiarygodne. Stanowczo domaga się czasu dla oceny wina, spokoju i skupienia. Czy ma rację? Pod wieloma względami chyba tak…