Kuchnia Glokalna

Gdyby nakręcony w 1973 roku film Wielkie żarcie, manifest niekontrolowanej konsumpcji z genialnym Marcelo Mastroiannim w roli głównej, zaliczyć do nurtu kina kulinarnego, stałby on dokładnie na przeciwnym biegunie do współczesnego kina krążącego wokół stołu.

Dziś jego twórcy nawołują do rozwagi, świadomego wyboru i ekologicznej poprawności.

Nieprzypadkowo najsłynniejszy w Europie berliński festiwal Kina Kulinarnego odbył się w tym roku pod hasłem: „Dig Your Food – From Field to Fork”, a jednym z ważniejszych filmów roku był włoski obraz Historia ruchu Slowfood – ten obchodzi właśnie dwudziestą piątą rocznicę powstania
Fot. Justyna Korn-SuchockaPo raz trzeci z wyzwaniem przekazania smaku i zapachu w kinie zmierzyli się natomiast organizatorzy poznańskiego Festiwalu Transatlantyk. Festiwal idei – mówi o Transatlantyku A.P. Kaczmarek, twórca, dyrektor i spiritus movens festiwalu, zdobywca Oskara w roku 2005 za muzykę do filmu Marzyciel. Mieszkający od lat w Los Angeles, tak mocno związany jest z Poznaniem, miastem swojej młodości i artystycznych sukcesów odniesionych z Teatrem Ósmego Dnia, że właśnie tutaj trzy lata temu postanowił zorganizować Transatlantyk – tygodniowe święto muzyki i filmu.
Idea pierwsza i najważniejsza – „glokalność”. Ekstrawagancką nazwę Kaczmarek tłumaczy jako dbanie o lokalne, najbliższe otoczenie, z zachowaniem globalnego kontekstu. Definicja pojemna, więc Transatlantyk co rok funduje widzom prawdziwy kulturalny roller coaster – od koncertów muzyki poważnej po zwariowane kino rowerowe, od warsztatów poświęconych tajnikom kompozycji muzycznej po happeningi w otwartej przestrzeni miasta. Wśród tych atrakcji wyróżnić należy bogaty program Kina Kulinarnego.

Z Berlina do Poznania

Pomysł na formułę, w której mieści się projekcja filmu, spotkanie z jego twórcami i inspirowana fabułą kolacja na koniec nie jest nowy. Od siedmiu lat z powodzeniem stosuje ją Thomas Struck – kurator przeglądu filmów kulinarnych w Berlinie. Stamtąd, pod nadzorem samego Strucka, przyjeżdża co rok do Poznania pięć filmów. Kino Kulinarne to przede wszystkim dokumenty. Wśród nich znalazła się tylko jedna fabuła, brytyjski Jadoo i podobnie jak w roku ubiegłym, to właśnie obraz fabularny okazał się najsłabszy w przeglądzie. Historia rodzinnego konfliktu dwóch braci – hindusów urodzonych w Anglii, kucharzy i właścicieli restauracji – nie wykraczała daleko poza ramy poczciwego kina familijnego.
Szkoda również, że w poznańskim wyborze zabrakło australijskiego Red Obsession – głośnego filmu,
który premierę miał na tegorocznym festiwalu berlińskim. Opowieść o błyskawicznie rozwijającej się percepcji win bordoskich w Chinach i wpływie tego procesu na światowy rynek win, zebrała mnóstwo pozytywnych recenzji.

Życie erotyczne małża

Fot. Justyna Korn-SuchockaZ pokazywanych w Poznaniu czterech filmów dokumentalnych udało mi się obejrzeć trzy. Otwierający przegląd film Małże i miłość, w reżyserii Willemiek Kluijfhout, to kameralna opowieść o małej, holenderskiej miejscowości, żyjącej z połowów małży i… Belgów. Czy wiedzieliście, że właśnie Belgowie są głównymi pożeraczami małży w Europie? Przepisy unijne mają niebawem ograniczyć połowy.
Film pokazuje obawy ludzi pracujących w małżowym przemyśle o zachowanie pracy i lokalnych tradycji. Ale nie aspekt społeczny jest tu najważniejszy. To tytułowa miłość powracająca w nieoczekiwanych wcieleniach, we wspomnieniach słynnego dziś restauratora, który spędził dzieciństwo w barze nieżyjących już rodziców, w opowieści o skomplikowanym życiu erotycznym skorupiaków…
Niezwykle piękna, romantyczna muzyka, grana na żywo przez akordeonistę Tuur Florizoone dopełniła niespieszną narrację, prowadzącą do nieuniknionego finału czyli małży na talerzu. Na pytanie zadane z widowni – czy to nie straszne, że kiedy już zaprzyjaźniliśmy się z tą delikatną istotą, ginie ona w ukropie, by powrócić jako przysmak do zjedzenia – reżyserka odpowiada ze spokojem: „Takie jest życie”.

Wojna o hummus

Trudniej będzie rozwiązać zagadkę filmu Make hummus not war. Ta odwołująca się do estetyki wideoklipu pełna życia opowieść o niekończącym się sporze pomiędzy Libańczykami, Palestyńczykami i Żydami o to, która z nacji wymyśliła przed wiekami hummus, pokazuje przede wszystkim absurd bliskowschodniego konfliktu. Każda ze stron, mimo że czerpie ze wspólnej tradycji, pozostaje ślepa na to, co łączy, skupiając się na tym, co dzieli. Przy okazji widzowie mieli okazję poznać kilkadziesiąt sposobów na doprawianie i podawanie hummusu.

Poszukiwacze zaginionego ziarna

Najciekawszym filmem Kina Kulinarnego był obraz GMO OMG. Jeremy Seifert, autor i narrator filmu w jednej osobie, przemierza wraz z rodziną Stany Zjednoczone w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie: czy jedzenie produktów modyfikowanych genetycznie jest bezpieczne dla trójki jego dzieci? W USA prawie 70% żywności w supermarketach zawiera takie produkty. Jeremy rozmawia z rolnikami, ekologami, sprzedawcami ziarna GMO, naukowcami – nie uzyskuje jasnej odpowiedzi. Czy jego syn, fanatyczny wielbiciel i zbieracz… nasion, będzie w przyszłości cieszyć się ich różnorodnością? Czy GMO zabije większość znanych ludziom odmian, a jedynym ratunkiem pozostanie kolekcja nasion roślin z całego świata stworzona, niczym Arka Noego, przez pewnego Norwega?
Jeremy Seifert wciąż szuka odpowiedzi oraz polskiego dystrybutora dla filmu.

Kolacje mistrzów

W tym roku Kinu Kulinarnemu towarzyszyło hasło: „Od fascynacji do kreacji – smakuj życie!”. Wezwanie o tyle zasadne, że każdy wieczór z filmem kończył się przy stole. Zaproszeni goście i widzowie wieczornych seansów Kina Kulinarnego po obejrzeniu filmu udawali się na krótki spacer do przypominającego ogromne iglo namiotu. W nim, co wieczór zmieniające się ekipy kucharzy przygotowywały dania nawiązujące do filmów.
Po projekcjach dyskusje przenosiły się do stołów. Thomas Struci niestrudzenie opowiadał o filmach, przedstawiał reżyserów, przeprowadzał wywiady – przegrywał jednak z menu, które za każdym razem wyglądało nader obiecująco. Dla mnie niekwestionowanym zwycięzcą pojedynku „hummus contra małże” (w tych dwóch kolacjach miałam przyjemność uczestniczyć) został Dawid Łagowski, szef Kuchni Pałacu Mierzęcin Wellness & Wine Resort. Jego balotyna z karpia z młodymi warzywami i humusem doprawionym młodym chrzanem albo przecudnej urody deser, czyli bomba z hummusowym „wkładem” okazały się doskonałe. Trzeba przyznać, że poznańskie Kino Kulinarne zaprosiło do współpracy naprawdę świetnych kucharzy – między innymi Witka Iwańskiego, Tomasz Trąbskiego z poznańskiej Concordia Taste Restaurant czy Jakuba Adamczyka – szefa kuchni restauracji Winosfera w Warszawie.
Przyszłoroczny Transatlantyk, a wraz z nim Kino Kulinarne, zacumuje w Poznaniu już za rok. Oby z równie ciekawą propozycją filmową. I kulinarną, naturalnie.

Magazyn „Czas Wina”  był patronem medialnym przeglądu Kina Kulinarnego Festiwalu Transatlantyk, który trwał od 2 do 9 sierpnia 2013 w Poznaniu.