Piwa z Zakonu Feniksa

Piwa z Zakonu Feniksa

W cieniu klasztornych krużganków i w słonecznych salach przeszklonych biurowców pracują ludzie, którzy z pozoru nie mają ze sobą wiele wspólnego. Coś ich jednak łączy: wspaniały trunek, który obroni się bez tak wyświechtanych banałów jak „owoc tradycji i nowoczesności, wiedzy i pasji”…

Zakon norbertanów założył w XII wieku westfalski arcybiskup, św. Norbert z Xanten. Postać może nie tak znacząca dla piwa jak święty Kolumban z Irlandii czy niemiecka patronka tego trunku, św. Hildegarda z Bingen, ale bardzo ważna dla życia klasztornego w dojrzałym średniowieczu.
ardet nec consumitur, co powinniśmy tłumaczyć jako „płonie, lecz nie spala się”. Każdą sentencję można brać dosłownie lub szukać w niej drugiego dna. W przypadku norbertanów z Grimbergen może więc chodzić zarówno o ogień wiary, jak i zapał do tworzenia jednych z najsmaczniejszych piw klasztornych warzonych od niemal 900 lat. „Początki wspólnej historii opactwa i piwa sięgają epoki
średniowiecza, kiedy to woda pitna mogła stanowić źródło wielu chorób, a piwo było uważane za trunek zdrowszy i bezpieczniejszy” – mówi Erik de Sutter, wyższy przełożony opactwa Grimbergen.
Ojciec de Sutter, który przebywał ostatnio w Polsce, twierdzi, że pierwszym mnichom opracowanie odpowiedniej receptury zajęło dwa lata. Jak mówi sam opat: „Dobra receptura jest kluczowa. To ona określa liczbę i rodzaj użytych składników, a w efekcie finalny smak i zapach piwa”. Według legendy nad recepturą najsłynniejszego piwa, czyli double, pracować miał niepokorny mnich, który nocami wymykał się z sypialni i bezszelestnie przechodząc przez liczne refektarze oraz wirydarze, zmierzał do przyklasztornego browaru, gdzie wytrwale łączył ze sobą różne słody i szczepy drożdży, dopóki nie opracował receptury, która w końcu sprostała jego oczekiwaniom. Kary nakładane na niego przez surowego opata warte były wiekuistej chwały, jakiej dostąpił za sprawą finalnej receptury…

Bezsenność w Grimbergen
Wiemy, jak to jest z takimi legendami, ale w każdej tkwi przecież ziarnko prawdy. Nowo powstałe piwo zaczęto określać jako double. Pochodzenie nazw belgijskich stylów klasztornych dubbel i tripel nie są do końca jasne i mogą mieć związek z „krzyżykami”, którymi oznaczano moc piwa lub liczbę filtracji, którym poddawano trunek. Ojciec de Sutter dodaje, że bracia żartowali, iż nazwa może odnosić się również do tego, że piwo było po prostu dwa razy lepsze od wszystkich innych klasztornych piw.
Fot. ArchiwumCiekawa opowieść wiąże się również z piwem blanche o delikatnym cytrusowym aromacie z nutami kolendry i bergamotki. Po wielu nieudanych próbach browarmistrz usłyszał szept, który podyktował mu przepis na piwo. Nie był to jednak głos Boga, ale jednego z zakonnych braci, który od dawna marzył o dobrym pszenicznym piwie. Ludziom, którzy choć liznęli filologię romańską, piwo blanche nieodparcie kojarzące się z bielą, przez drugą połowę Belgii określane jest jako witbier. W jednym i drugim przypadku chodzi o jeden z najpopularniejszych, orzeźwiających stylów piwnych. Smakowite piwo doprawiane jest kolendrą i skórkami cytrusów, co stanowi pozostałość po starym klasztornym obyczaju doprawiania piwa gruitem, czyli mieszanką ziół i przypraw, stanowiącym ongiś substytut chmielu.
Wszystkie piwa z Grimbergen to piwa górnej fermentacji. Nie da się ich pomylić z popularnymi w naszej części Europy lagerami i na długo zapadają w pamięć. Reprezentują najbardziej znamienite belgijskie style piwne – witbier, dubbel oraz blonde. Receptury piw z Grimbergen nie są może strzeżone tak pilnie jak te z pobliskiego Westvleteren, co nie zmienia faktu, że zna je jedynie dwudziestu pięciu mnichów czuwających nad jakością produkowanego pod ich auspicjami trunku. Piw tych nie należy jednak mylić z piwami trapistów, które produkować może jedynie siedem klasztorów należących do Zakonu Cystersów Ściślejszej Obserwancji. Piwa klasztorne, znane w Belgii jako bières d’abbaye lub abdijbiers, są natomiast pojęciem szerszym i oznaczają wszystkie inne piwa produkowane przez mnichów lub według wiekowych receptur zakonnych.

Graal z Zakonu Feniksa
Kto choć raz był w Belgii, wie dobrze, jaką wagę tamtejszy naród przywiązuje do łączenia piwa z jedzeniem oraz dedykowania do każdego trunku odpowiedniego naczynia. Napój bowiem, obojętnie, czy mowa o piwie czy winie, zyskuje drugie, lepsze życie, jeśli zostanie dobrany do odpowiedniej potrawy i nalany do naczynia, które wzmocni nie tylko wrażenia wizualne, ale nade wszystko doznania sensoryczne. Piwa Grimbergen otrzymały dedykowany kielich, przywodzący na myśl owiany nimbem średniowiecznych legend święty Graal. Kielich to efekt wielowiekowej pracy nad stworzeniem eleganckiego naczynia o grubości ścianek i średnicy idealnych do delektowania się walorami klasztornego piwa.
Piwo, którego receptura sięga wieków średnich, stanowi dziś swoisty klejnot w koronie grupy Carslberg, z którą zakon podpisał na 50 lat umowę o współpracy. Jest ucieleśnieniem współczesnych czasów, w których to, co globalne, z tym, co lokalne, przenikają się nawzajem, tworząc niezwykle udany mariaż. Wielki koncern piwowarski, który zaoferował najnowocześniejszą technologię, wysoką jakość i niebotyczne moce przerobowe, wraz z małym przyklasztornym browarem, od lat strzegącym swoich receptur, połączyły siły, żebyśmy mogli smakować  nieuchwytne niuanse wyśmienitych piw znad Zenny również w swojskich, nadwiślańskich pejzażach.

Fot. ArchiwumGrimbergen Blonde
Najstarsze z piw klasztoru odznacza się jasnopomarańczowym kolorem i niskim nasyceniem. Pachnie skórką pomarańczową i przyprawami korzennymi. Smak ma umiarkowanie słodki, z nutami lukrecji, miodu akacjowego i melasy. Jest treściwe i delikatnie oleiste – budzi skojarzenia z darami, które nieśli podążający za Gwiazdą trzej mędrcy ze Wschodu.

Fot. ArchiwumGrimbergen Double
Nad intensywnie ciemnobursztynowym piwem z rubinowymi refleksami góruje puszysta pianka w kolorze cappuccino, przywodząca na myśl muśnięcie morskiej piany. Do nozdrzy wkrada się zapach palonego karmelu, toffi, tostów i leciutkie owocowe akcenty. Pierwszy łyk to słodycz cukru trzcinowego, toffi, brandy, rodzynek i wspaniałych leśnych, czarnych owoców – borówek i jeżyn. Lekką goryczkę przykrywa wytrawna słodycz, silna, choć nie oblepiająca.

Fot. ArchiwumGrimbergen Blanche

Słomkowe, lekko mętne piwo z koroną kremowej piany pachnie dokładnie tym, czym powinien pachnieć przyzwoity witbier – odnajdziemy tu więc banany, cytrusy, nuty kolendry i pomarańczy curaçao. W smaku lekkie, orzeźwiające, kwaskowate, wodzi na pokuszenie rześkim połączeniem goryczy skórki pomarańczowej, pikantnej przyprawowej nuty i ulotnej bergamotki.