Przez długie wieki służyło do zaprawiania czy rozcieńczania składników rozmaitych medykamentów – w winie zmieszanym w jednej trzeciej z wodą gotowano zioła lecznicze, przygotowując specyfiki przeciw rozmaitym dolegliwościom.
Tak przyrządzony lek stosowano przeciwko chorobom gorączkowym, w zatruciach, przeziębieniach, reumatyzmie, bezsenności czy anemii.
Żyjący w czasach antyku słynny lekarz Galen, na którego aż do XVIII stulecia powoływały się całe pokolenia lekarzy i farmaceutów, z swych pismach pozostawił aż pięćset receptur opartych na rozmaitych gatunkach wina. Mocne, wytrawneokreślenie wina, w którym, teoretycznie, cały cukier na d..., czerwone winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...) robione z winogron rosnących na stokach Apeninów zalecał zmieszać z utartymi na proch gałązkami korali, zaprawić miodem i żółtkami, a potem podawać ludziom anemicznym, kobietom wyczerpanym ciążą czy porodem, tym, którzy niedawno przeszli krwotoki rozmaitego pochodzenia… Kuracja powinna rozpocząć się w dzień pełni księżyca, a zakończyć w przededniu nowiu. Galen, jak wszyscy mu współcześni, wierzył we wpływ określonych kwadr księżyca na przebieg leczenia i szybki powrót do zdrowia.
Płyn miast kata
Kto skarżył się na przewlekłe dolegliwości trawienne, mdłości i zgagę, powinien wypijać na czczo pucharek młodego białego wina, do którego dodano wywar z mięty, piołunu i parę ząbków utartego czosnku. Nie był to chyba napój smaczny, ale podobno skuteczny przeciwko niestrawności i pasożytom przewodu pokarmowego.
Tego rodzaju kurację mądry Galen nakazywał rozpoczynać w dzień nowiu księżyca, kończyć w czas pełni, a później powtarzać ją jeszcze trzykrotnie. Podobno najbardziej uporczywe nicienie opuszczały wówczas organizmy swych żywicieli, i to na długo.
W czasach, gdy stomatologia nie była znana, a w ostatecznej potrzebie zęby rwali kaci, winne mikstury pozwalały łatwiej znieść bóle spowodowane ubytkami w zębach. Galen, a po nim lekarze tak słynni jak Paracelsus, Mikołaj Struś czy ciesząca się do dziś sławą niemiecka mistyczka i zielarka Hildegarda z Bingen znali rozmaite przepisy na płukanki jamy ustnej, kojące stany zapalne i napoje uśmierzające stomatologiczne cierpienia. Jeszcze na początku XX wieku aptekarze sporządzali „płyn konserwujący zęby, aby były czyste i białe”, do stosowania po porannej i wieczornej toalecie.
Był to przyrządzany na bazie białego wytrawnegookreślenie wina, w którym, teoretycznie, cały cukier na d... wina z dodatkiem szałwii i mięty środek dezynfekujący jamę ustną i pielęgnujący dziąsła. Miał chyba dobre działanie, gdyż nawet austriacka cesarzowa Elżbieta, słynna piękność i prekursorka higienicznego stylu życia w swoich czasach, zamawiała go na galony u Joachima Radmachera, właściciela najbardziej eleganckiej apteki w ówczesnym Wiedniu. Farmaceuta ten tak przysłużył się swym kunsztem wysoko postawionej klientce, że dostał od jej męża tytuł szlachecki…
Dzięki jego zapiskom wiadomo, że „higieniczny płyn do ust” dla najjaśniejszej pani wymagał odpowiedniej mocy, zastosowania beczułki przedniego wina z białych winogron, z winnic rosnących na stokach Piemontu. Musiało to być wino kilkuletnie.
Miejsce w apteczce
Aż do połowy XX stulecia w prasie często spotkać można było reklamy fabryk win leczniczych. Jeśli wierzyć tym anonsom, mikstury te sporządzano z dobrych gatunków wina z dodatkiem wyciągów z rozmaitych ziół, niekiedy dla lepszego smaku dosładzano je cukrem trzcinowym lub miodem spadziowym.
Przeznaczone były dla chorych i rekonwalescentów bez względu na wiek – od dzieci do starców. Podobno pomagały na wszystko: wzmacniały apetyt, powodowały, że dziecięce choroby z wysypką – jak wietrzna ospa czy odra – szybciej osiągały stan przesilenia, regulowały trawienie, łagodziły stany nerwowego pobudzenia, likwidowały bezsenność. Były ulubionym parafarmaceutykiem obecnym w większości domowych apteczek!
Można więc przypuszczać, że jeśli nawet ich działanie lecznicze nie w pełni spełniało obietnice zawarte w reklamach, to raczej nie szkodziły. Były też smaczne, co dla dzieci i bardziej grymaśnych pacjentów nie było bez znaczenia.
W naszych czasach też wiele się mówi i pisze o dobrym wpływie wina na organizm. Szczególnie chwali się pod tym względem wytrawne wino czerwone. Zawarte w nim związki mają pozytywnie oddziaływać na system nerwowy, opóźniają starzenie się neuronów, regulują przemianę materii. Oczywiście należy w korzystaniu z dobrodziejstwa raczenia się trunkiem zachować umiar, niemniej codzienna lampka wina – wypijana bez towarzyskiej okazji, w spokoju domowego zacisza, bez pośpiechu i – ewentualnie – przy dobrej muzyce, z pewnością bardziej pomaga, niż szkodzi.