Mimo pełnych składów, eksport polskich win nie rośnie, choć wiązaliśmy z tym wielkie nadzieje. Jednak ten zastój może ulec gwałtownej zmianie, jeśli tylko nieco przewartościować optykę spojrzenia na tę gałąź.
Od polskiego morza po Tatry wzrasta zainteresowanie masowym wyrobem win lodowych.
Korzyści z tego bez wątpienia będą wielkie, a największa zaś taka, że przed polskim winiarstwem otworzą się rynki eksportowe. We wszystkich krajach winiarstwo lodowe jest dziedziną niszową, pokątną niemal, stąd rynki zamknięte na import obcego wina, tym mrożonym barier nie stawiają. Ale jeśli tę niszowość umasowić, zyski mogą być nieobliczalne.
Doszło ostatnio do mojej wiadomości, że Piotr Stopczyński z Kalifornii już myśli o przestawieniu winiarni w Mierzęcinie frontem ku nowym, lodowym wyzwaniom. Z rozmów nieoficjalnych wynika, że właściwie tę decyzję już podjął, a świadczą o tym nowe nasadzenia świetnej hybrydy vidal „plus” w winiarni, którą się opiekuje.
„Z eksportem ronda czy regenta nie ruszymy nigdy, a opcja lodowa wydaje się najbardziej realna, właściwa i pożądana. Zima zawsze musi przyjść, a jeśli nadejdzie w maju, to będziemy zbierać w maju i zawsze wyjdziemy na swoje. Wina lodowe z vidala wyciągnęły z błota winiarstwo kanadyjskie, to nasze wypłynie jeszcze szybciej” – mówi przytomnie. „Jeśli ruszymy razem: Turnauowie, Miłosz, Łaz, Srebrna Góra, Jakubowie, Golesz oraz my, to wtedy pójdzie za na nami cała Kwiatowa i pół Mokotowa” – dodaje.
W czasie swojego zeszłorocznego objazdu polskich winnic pilnie notował jego słowa John Salvi. Od razu zaczął rozważać przeniesienie polskich pomysłów do Chin, gdzie ma pod opieką kilka tysięcy hektarów winnic. „Jedyny szkopuł jaki widzę w waszym wspaniałym projekcie, to fakt, że nie mamy u siebie Mokotowa, ale to ostatecznie tylko drobna przeszkoda” – mówił słynny enolog.
Współwłaściciel Winiarni Turnau, uznany muzyk i pieśniarz Grzegorz Naprawdę-nie-dzieje-się-nic stwierdził w rozmowie z nami, że: „…winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...) lodowe w parku wypite, zwłaszcza o zachodzie słońca” ma zbawienny wpływ na nasze samopoczucie. Zauważył również, że: „Generalnie jest to zabieg technicznie bardzo prosty, bowiem wina tego typu są lane w półbutelki, stąd niezwykle zgrabnie schować je do kieszeni lub opakować w papierową torbę po cukrze kryształ”.
Pan Grzegorz ma zamiar dodać otuchy lodowym , śpiewając nowy utwór, który zaczyna się od słów: „Na północy ściął mróz, z nieba spadł wielki wóz, w korytarzu i w kuchni pada też…”
Vidal rośnie już w słynnej jadalni Winnicy Miłosz, w szklarni w Wieliczce, ale – co nie jest zaskoczeniem – największym areałem win lodowych poszczycić się może Winnica Jakubów. „U nas winoroślVitis vinifera.. rodzi owoce na wino już po roku od nasadzenia, ale postaram się ten czas skrócić” – mówi Michał Pajdosz. I dodaje: „Prujemy już nowe zbiorniki, które instalowaliśmy przed rokiem, wylewamy beton pod lagares na wina lodowe, montujemy szybką, beztlenową komorę cyfrową na linii rozlewniczej. Ruszy na jesieni! Jak się ma dobre kiepeło, to i wytrycha nie trzeba” – kończy z iskrą w oku znany meszuge.
Podobny ruch widać w Winnicy Wieliczka. „Montujemy na stoku biodynamiczne armatki śnieżne i będziemy zbierać dwa razy w roku” – mówi nie przerywając pracy Piotr Jaskóła. Taką mam koncepcję. „Będzie też lodowy Bzik” – zapewnia Agnieszka Wyrobek.
Tymczasem w redakcji „Czasu Wina” przygotowujemy się już do pierwszej edycji Międzynarodowego Konkursu Polskich Win Lodowych, który odbędzie się w październiku bieżącego roku. Można także nadsyłać próbki – póki co na nazwisko autora tego tekstu.
Wojciech Gogoliński
Drodzy Czytelnicy!
Mieliśmy Prima Aprilis, więc nieco poharcowaliśmy. Wina lodowe byłyby – rzecz jasna – wyborną opcją dla polskiego winiarstwa, ale, podobnie jak w innych krajach, pozostają one i będą w przyszłości – wersją li tylko luksusową dla koneserów. Ale dobre i to – dość powiedzieć, iż takie kraje jak RPA czy Izrael, bądź wielkie regiony, jak Kalifornia i tak mogą sobie na takie problemy pogwizdać. I tak nigdy nic same nic nie zrobią, chyba że w zamrażarce.
Mamy ogromne pokłady zaufania w tem, iż Państwa winiarskie poczucie humoru nie zostało choćby odrobinę narażone na szwank. I jeszcze większą nadzieję, iż nikt się nie poczuł urażony, a być może się i zaśmiał. Bo to było naszym celem, drodzy Przyjaciele!
Ale „kto się tera zaśmieje, to… Wężykiem!”
Z pozdrowieniami,
Redakcja