W branży panuje zastój i pesymizm. Ale niektórzy patrzą już w przyszłość i opracowują plany na czas po pandemii. W ostatnich dniach najdalej w tej kwestii poszła Mołdawia i pokazał, jak będzie promować swoje wina, kiedy smutne czasy już miną.
Tego, że miną w Kiszyniowie są pewni, a zatem kraj ponownie się otworzy, przemysł winiarski ruszy pełną parą, a do kraju zaczną zjeżdżać winoturyści, dziennikarze i – co najważniejsze – biznesmeni. To bardzo ważne dla niewielkiej Mołdawii, bo choć zaczęto tu dość późno, to w ostatniej dekadzie udało się rozwinąć turystykę winiarską na niebywałą skalę, a organizowany corocznie Dzień Wina stał się wielką międzynarodową imprezą, ściągającą setki tysięcy gości. Także z Polski, którzy dojeżdżali tu własnym transportem na coraz większą skalę.
Przede wszystkim Mołdawskie Szlaki Wina zostały członkiem międzynarodowej organizacji ITER Vitis Route – europejskiej organizacji przy Radzie Europy, która kontroluje, wspiera i rozwija projekty kulturalno-winiarskie. Wzmocniono także udział organizacji Wines of Moldova w także rządowej ogólnomołdawskiej organizacji turystycznej ANTRIM, by połączyć wysiłki w celu połączenia wydarzeń winiarskich i turystycznych. Ustalono, że około 30 winiarni będzie prowadzić działalność cellar-door, czyli będę otwarte cały czas dla zwiedzających, oraz wytypowano piętnaście wydarzeń winiarskich, które otrzymają wsparcie i będą mogły przyciągać enoturystów.
Organizacji Wines of Moldova chodzi także o to, by odwiedzający nie zapamiętywali tylko dwóch największych piwnic na świecie – Mileştii Mici i Cricova. Rzecz jasna Mołdawia jest z nich dumna i tak pozostanie, ale ma też do pokazania znacznie więcej. Szczególnie, że w kraju jest obserwowany wysyp sporej liczby małych i średniej wielkości winiarni. Wiele z nich prowadzi już agroturystykę, więc zwiedzanie będzie ułatwione. Z takich winiarni pochodzą dziś najlepsze mołdawskie wina.
Źródła: ANTRIM, lonleyplanet.com