Czytając niektóre książki kulinarne mam (prócz potrzeby natychmiastowego zjedzenia czegoś pysznego) ochotę rzucić pracę za biurkiem i ruszyć w świat egzotycznych smaków i zapachów. Dosłownie i w przenośni. Podobnie postąpiła kilka lat temu autorka książki W mojej tajskiej kuchni Daria Ładocha.
Zamiast przyjąć atrakcyjny etat w telewizji, wybrała się w kolejną podróż, która zaważyła na jej dalszym życiu. Dziś jest trenerką kulinarną specjalizującą się w kuchni tajskiej, prowadzi blogi poświęcone zdrowemu żywieniu, zwłaszcza najmłodszych. Hołduje starej zasadzie: jesteś tym, co jesz. Przyglądając się zdjęciu pani Darii na okładce oraz licznym fotografiom wewnątrz książki, gołym okiem widać, że jej dieta przynosi świetne efekty…
Kuchnia tajska ma w Polsce grono zagorzałych wielbicieli (sama się do nich zaliczam), ale wielu odstraszają piktogramy papryczek, którymi określa się w menu ostrość potrawy. Kłopot z naszym podniebieniem jest bowiem taki, że jak, nomen omen, ognia unika wszystkiego co wyraziste, no może z wyjątkiem kwaśnej kapusty i ogórków. Daria Ładocha staje w poprzek tym przyzwyczajeniom i hojnie szafuje papryczkami. Stwierdzenie „nie każda zupa tajska jest ostra” (przepis na łagodną zupę północy z pulpetami wieprzowo-krewetkowymi) pojawia się tu z rzadka – kuchnia tajska musi być ostra! Ale to tylko jedna z jej cech – jest to przede wszystkim bardzo zdrowa, zrównoważona, kolorowa i smaczna tradycja kulinarna. Rządzi nią wywodząca się tradycji chińskiej zasada harmonijnego zestawiania pięciu smaków (słodkiego, kwaśnego, gorzkiego, słonego i umami(jap. 旨味) dosłownie – wyśmienity, wyborny, smaczny (... (...)). Kuchnia tajska, podobnie jak większość kuchni azjatyckich, opiera się na świeżych, sezonowych produktach i bogactwie przypraw. Autorka twierdzi, że gotowanie po tajsku jest łatwe i każdy może zostać mistrzem tai food, pod warunkiem, że zaopatrzy swoją środkowo-europejską kuchnię w kilka azjatyckich narzędzi i garnków, a spiżarnię w całkiem pokaźny zestaw orientalnych ingrediencji.
No i jeszcze jedno: trzeba kochać, albo przynajmniej lubić krewetki, ryby i inne owoce morza, bo choć w kuchni tajskiej sporo jest wieprzowiny (głównie w kuchni północnych regionów) wołowiny i kurczaka, to jednak królują tu morskie i słodkowodne stworzenia, dodawane także do dań mięsnych.
Lekką ręką „daję” cztery papryczki za zdjęcia i przepisy oraz piątą za rozbudowany poradnik wprowadzający w arkany tajskiego gotowania. A szóstą papryczkę za bardzo ciekawy rozdział opowiadający o Tajlandii i okolicznościach, w których autorka W mojej tajskiej kuchni zakochała się w tym leżącym na końcu świata kraju szczęśliwych ludzi. Ostro polecam!
W mojej tajskiej kuchni. 90 aromatycznych przepisów, które łatwo zrobisz w domu
Daria Ładocha
Wydawnictwo Pascal, 2015
Cena: 64,90