Czarno na białym

Wydana właśnie książka Sławka Chrzczonowicza Leksykon win zasługuje ze wszech miar na uwagę. To pozycja cenna, bo jest to bodaj pierwsze potraktowanie tematu przez polskiego autora tak rozlegle i ogólnoświatowo.

Sprzedaż wina w Polsce rośnie, więc należy im się odpowiednia atencja. Także w prasie i publikacjach książkowych. Konsumenci coraz częściej poszukują nowych źródeł, by dowiedzieć się, jak z winem postępować, jak dobierać do potraw, szukają informacji o tem, co jest modne, czego warto spróbować Ale książki Sławka Chrzczonowicza raczej do kategorii leksykonów bym raczej nie zaliczył. To bardziej przekrojowa podróż przez najważniejsze regiony winiarskie świata, osobiste spojrzenie na problemy, które tam występują, podpowiedzi, czego warto spróbować, na co zwrócić uwagę; krótko – co jest w konkretnym miejscu najważniejsze. Brak szczegółowych danych, liczb i statystyk bardzo ułatwia czytanie – to naprawdę godna uwagi lektura, nie tylko, gdy szukamy jakieś informacji, ale po prostu do poczytania w wolnej chwili, dla przyjemności.

Inną sprawą jest to (na wskazuje Marek Bieńczyk we wstępie do książki) francuskocentryczne podejście autora. To mnie trochę denerwuje, ale nie jest to nerw choleryczny, a jedynie westchnienie: „dlaczego tak?”. Bo od autora z takim doświadczeniem, wymagałoby się nieco szerszego, ogólniejszego i bardziej neutralnego spojrzenia i podejścia do tematu. Rzecz jasna nie jest to błąd – każdy autor ma prawo do własnej interpretacji zdarzeń w swojej branży, własnego spojrzenia, ale dla ludzi niefrancuskocentrycznych takie zawężanie spraw i ciągłe ich podkreślanie nie musi być przyjemne. Ale nie jest to ważne.

Dziwi natomiast dramatyczna strona edytorska Leksykonu. Albo w moje ręce trafił przez przypadek egzemplarz do recenzji przeznaczony z góry na przemiał, albo też doszło do jakiejś poważnej wpadki drukarskiej. Zdjęcia są ciemne, czasami nieostre lub prześwietlone, fatalnie dobrane (bo fakt, iż widzimy kilka krzewów z podpisem konkretnego, słynnego miejsca, jeszcze nie świadczy o jego wyjątkowości i specyfice) i koszmarne ujęcia niektórych źle oświetlonych lub wprost „wybrzuszonych” butelek, w dodatku z blikami, mogą świadczyć, że robiono je chałupniczo.

Nie doszukałem się nigdzie, kto jest autorem zdjęć, część – jak sądzę – widziałem już w innych wydawnictwach lub posiadam we własnym archiwum, więc muszą pochodzić od różnych oficjalnych promocyjnych agend. Ale jeśli tak, to powinny być technicznie perfekcyjne.

Szkoda, bo oprócz niezaprzeczalnych walorów merytorycznych, to również edycja albumowo-prezentowa, a ja takiego prezentu – gdyby dotyczył np. samochodów, gotowania czy lotnictwa – raczej nie chciałbym dostać. A przynajmniej bym się nim nie chwalił.

Leksykon wina
Sławomir Chrzczonowicz
Wprowadzenie Marek Bieńczyk
Wydawnictwo Olesiejuk 2012
Cena – 34,99