Dziennikarska pułapka

Bywa, że materiał na artykuł jest tak doskonały, że każda próba napisania czegokolwiek kończy się… fiaskiem. Żadne ujęcie tematu nie wydaje się dość dobre, nic nie oddaje całej złożoności i niezwykłości miejsca, wina, wydarzenia, a w tym konkretnym przypadku – osoby.

zieś w Polsce, około południa. Atrakcyjna blondynka, lekko po trzydziestce. Mówi dość głośno i wyraźnie akcentuje zdania. W oddali słychać brzęk szkła i delikatne westchnienia odkorkowywanych butelek. Ona zna na pamięć proporcje szczepów każdego niemal szampana. Wylicza, że na podstawie rozmaitych terrior oraz liczby winogrodników i winiarzy gospodarujących w Szampanii na 32 tysiące hektarów upraw różnych stylów tego trunku jest około osiem tysięcy. Pamięta, kiedy który z producentów zdecydował się na zrobienie rocznikowego szampana, a w których latach nikt się na to nie odważył, bo wino bazowegotowe wino, które – po odpowiednim przygotowaniu (np. do... (...) było za słabe. Nie ma czasu na obiad? Nie szkodzi. Tyle jeszcze jest do opowiedzenia uczestnikom degustacji.
Państwo Eznack
Dziadek pochodził z Warszawy, a babcia z Krakowa. Czasy emigracyjne związały ich losy z Francją. Z rodziny Jeznaków przeistoczyli się więc w Monsieur et Madame Eznack. Ich syn znalazł zawodowe spełnienie w dyplomacji, zaś wnuczka Floriane, po zaliczeniu prestiżowego francuskiego Liceum im. Generała de Gaulle’a w Londynie, skończyła studia z zakresu biochemii na Uniwersytecie Piotra i Marii Curie (Paryż VI). Potem jeszcze magisterium z enologii na Uniwersytecie w Reims. I od razu dobry start w karierę zawodową winemakera.
Mroczny korytarz prowadzi do specjalnej sali. Tam już oświetlenie jest wyraźne, żeby dokładnie przyjrzeć się każdej z 24 testowanych dziennie próbek. Zajmuje to około godziny, z maleńką przerwą. Pracuje się tu intensywnie, bo do spróbowania jest przecież około tysiąca win, które trzeba będzie zamknąć w butelce, by powstał szampan. Jedna trzecia to kolekcja win typu de reserve, zdarzają się nawet kilkunastoletnie, ciągle czekające na swoje pięć minut, aby stać się składnikiem jakiegoś wytwornego asamblażu. Pozostałe dwie trzecie to wina z danego rocznika.
Wszystko degustowane w ciemno. Ta sala to nawet nie serce, to mózg firmy produkującej szampan Veuve Clicquot Ponsardin. Skupiona twarz Floriane. Staranne notatki z charakterystycznie wygiętym „l” i „h”. Dyskusja z 11 kolegami po fachu, głosowanie.
Jeszcze ją spotkam…
Gdy w 1772 roku Philippe Clicquot zakładał firmę produkującą szampan, nie przypuszczał, że po śmierci syna 27-letnia wdowa przejmie rodzinną fabrykę i zbuduje jedną z najbardziej rozpoznawalnych marek na świecie. Pani Ponsardin-Clicquot osobiście zarządzała firmą przez prawie 35 lat. Potem jeszcze przez ćwierć wieku wspomagała młodsze kierownictwo. Aż do śmierci była aktywna.
Szczerze mówiąc, pewnie nieźle dawała im w kość. Dziś jej duch na pewno pomaga Floriane Eznack, która wcześnie zaczęła wielką enologiczną karierę i tak wiele jeszcze ma przed sobą. Obie panie niech służą za antyfeministyczny przykład, że wystarczy być dobrym w tym, co się robi, aby osiągnąć sukces. Bez manifestacji i parytetów.
Nie udało się więc sensownie zacząć tego tekstu. Nie będzie artykułu o Floriane Eznack ani o szampanie Veuve Clicquot Ponsardin. Może będzie jeszcze okazja się spotkać? W Reims, gdzie pracuje, albo w Polsce, gdzie ma przecież rodzinne korzenie oraz gdzie jest dość trudny i oporny wciąż rynek dla markowych szampanów.

Gdzieś w Polsce, około południa. Atrakcyjna blondynka, lekko po trzydziestce. Mówi dość głośno i wyraźnie akcentuje zdania. W oddali słychać brzęk szkła i delikatne westchnienia odkorkowywanych butelek. Ona zna na pamięć proporcje szczepów każdego niemal szampana. Wylicza, że na podstawie rozmaitych terrior oraz liczby winogrodników i winiarzy gospodarujących w Szampanii na 32 tysiące hektarów upraw różnych stylów tego trunku jest około osiem tysięcy. Pamięta, kiedy który z producentów zdecydował się na zrobienie rocznikowego szampana, a w których latach nikt się na to nie odważył, bo winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...) bazowe było za słabe. Nie ma czasu na obiad? Nie szkodzi. Tyle jeszcze jest do opowiedzenia uczestnikom degustacji.

Państwo Eznack

Dziadek pochodził z Warszawy, a babcia z Krakowa. Czasy emigracyjne związały ich losy z Francją. Z rodziny Jeznaków przeistoczyli się więc w Monsieur et Madame Eznack. Ich syn znalazł zawodowe spełnienie w dyplomacji, zaś wnuczka Floriane, po zaliczeniu prestiżowego francuskiego Liceum im. Generała de Gaulle’a w Londynie, skończyła studia z zakresu biochemii na Uniwersytecie Piotra i Marii Curie (Paryż VI). Potem jeszcze magisterium z enologii na Uniwersytecie w Reims. I od razu dobry start w karierę zawodową winemakera.Mroczny korytarz prowadzi do specjalnej sali. Tam już oświetlenie jest wyraźne, żeby dokładnie przyjrzeć się każdej z 24 testowanych dziennie próbek. Zajmuje to około godziny, z maleńką przerwą. Pracuje się tu intensywnie, bo do spróbowania jest przecież około tysiąca win, które trzeba będzie zamknąć w butelce, by powstał szampan. Jedna trzecia to kolekcja win typu de reserve, zdarzają się nawet kilkunastoletnie, ciągle czekające na swoje pięć minut, aby stać się składnikiem jakiegoś wytwornego asamblażu. Pozostałe dwie trzecie to wina z danego rocznika. Wszystko degustowane w ciemno. Ta sala to nawet nie serce, to mózg firmy produkującej szampan Veuve Clicquot Ponsardin. Skupiona twarz Floriane. Staranne notatki z charakterystycznie wygiętym „l” i „h”. Dyskusja z 11 kolegami po fachu, głosowanie.

Jeszcze ją spotkam…

Gdy w 1772 roku Philippe Clicquot zakładał firmę produkującą szampan, nie przypuszczał, że po śmierci syna 27-letnia wdowa przejmie rodzinną fabrykę i zbuduje jedną z najbardziej rozpoznawalnych marek na świecie. Pani Ponsardin-Clicquot osobiście zarządzała firmą przez prawie 35 lat. Potem jeszcze przez ćwierć wieku wspomagała młodsze kierownictwo. Aż do śmierci była aktywna.Szczerze mówiąc, pewnie nieźle dawała im w kość. Dziś jej duch na pewno pomaga Floriane Eznack, która wcześnie zaczęła wielką enologiczną karierę i tak wiele jeszcze ma przed sobą. Obie panie niech służą za antyfeministyczny przykład, że wystarczy być dobrym w tym, co się robi, aby osiągnąć sukces. Bez manifestacji i parytetów.Nie udało się więc sensownie zacząć tego tekstu. Nie będzie artykułu o Floriane Eznack ani o szampanie Veuve Clicquot Ponsardin. Może będzie jeszcze okazja się spotkać? W Reims, gdzie pracuje, albo w Polsce, gdzie ma przecież rodzinne korzenie oraz gdzie jest dość trudny i oporny wciąż rynek dla markowych szampanów.