Białe plamy to nie tylko specjalność badaczy historii. Określenie to pasuje także do topografii gastronomicznej współczesnego Krakowa, gdzie bez trudu spotkamy połacie terenu o charakterze pustynnym, a na nich co najwyżej miejsca zbliżone swą naturą do niezbyt wyrafinowanego wodopoju.
Jeśli przypatrzymy się sposobowi działania typowej krakowskiej restauracji, łatwo odgadnąć obraną przez właściciela strategię. Trzeba mieć zatem idealnie położony lokal, widoczny z daleka, najlepiej w ciągu komunikacji pieszej, jeszcze lepiej w obrębie Plant, a w ogóle to na Rynku Głównym. Lokal przez który przewinie się określona liczba turystów. Ci, jak wiadomo, przebywają krótko, statystycznie są od krakowian o wiele bardziej rozrzutni (bez złośliwości!), rzadko wracają w to samo miejsce, a do lokalu przyciąga ich przede wszystkim wystrój.
Mieszkańców Krakowa oraz przyjezdnych miłośników dobrej kuchni taki profil bardzo wielu restauracji spycha do defensywy i często zmusza do pokonywania niemałych odległości, kiedy od znajomych dowiadują się akurat o nowym fajnym miejscu na drugim krańcu tej gastronomicznej mapy. Dziś w Krakowie mało kto może pozwolić sobie na luksus, by jadać w pobliżu domu, by jadać lokalnie. Poszukiwania dobrej restauracji rzadko zaczynamy od dzielnicy, w której mieszkamy, o ile nie jest to dzielnica po części także turystyczna. A w centrum, od połowy lat dziewięćdziesiątych, wymuszona kulinarno-rozrywkowa grawitacja przesuwa spragnioną porządnego jedzenia i wina falę ludzką: najpierw z Rynku na Kazimierz, a ostatnio coraz częściej z Kazimierza na Podgórze.
Szkoda, że białe gastronomiczne plamy tak powoli znikają, choć trzeba przyznać – znikają z każdym rokiem. Dobrze, że także w dzielnicach typowo mieszkalnych powstają restauracje troszczące się o dobrą kuchnię i o stałego, miejscowego klienta, a więc dbające o jakość.
Obiekt pełen możliwości
Hotel „Dwór Kościuszko” wraz z restauracją tworzą miejsce, jakiego chyba dotąd w Krakowie nie było. Znakomite położenie komunikacyjne (w zasięgu Dworzec Główny, lotnisko, a także szybki wyjazd w kierunku na Warszawę i Katowice) kontrastuje z ciszą, spokojem i zielenią otaczającego hotel białoprądnickiego zespołu parkowego. Układ pomieszczeń we wnętrzu sprawia, że w części konferencyjno-gastronomicznej mogą odbywać się dwa zupełnie niezależne spotkania.
„Kościuszko” będzie więc miał znaczenie także dla klientów biznesowych, pozostając cały czas przyjaźnie nastawionym do mieszkańców okolicznych dzielnic, a także coraz gęściej zaludnionych przedmieść Krakowa. Pary planujące zawarcie małżeństwa również mogą pomyśleć o tym, by po uroczystej ceremonii poczuć się prawdziwymi gospodarzami luksusowego dworu i ulokować swych gości w przytulnych i bardzo gustownie urządzonych pokojach hotelowych, zapraszając jednocześnie na poczęstunek w którejś z restauracyjnych sal.
Propozycje, jakie przygotowuje kuchnia „Dworu Kościuszko”, z pewnością przyciągną smakoszy z innych części miasta zmęczonych codziennymi kłopotami z zaparkowaniem samochodu czy uciążliwością ulicznych remontów i korków. Tu przestrzeń, sposób jej aranżacji, niezwykle wysoki standard usług i przede wszystkim dbałość o klienta można określić mianem „gastronomicznej insurekcji”.
Powstanie „Kościuszki”
Wydaje się, że restauracja „Dworu Kościuszko” powstała właśnie jako przejaw buntu przeciwko bylejakości i tandecie, wypełniając ogromną białą plamę północnej części Krakowa. Nazwa i lokalizacja lokalu była dość ryzykowna. Po pierwsze, wielu mogło niestety kojarzyć ją z gastronomicznie wątpliwym osobnikiem, znanym z rozdawnictwa pierogów, które od lat transmituje w najdroższym czasie antenowym telewizja publiczna…
Drugie ryzyko wiąże się z tym, że „Dwór Kościuszko” jest restauracją hotelową, co generalnie w Polsce nie kojarzy się najlepiej, a cztery gwiazdki hotelu nie wiadomo, czy pomagają w wizerunku restauracji, czy może wręcz przeciwnie.
Trzecie ryzyko to położenie obiektu w pobliżu Dworku Białoprądnickiego. Nie ma się jednak czego obawiać: hotel „Kościuszko” i znajdująca się w nim restauracja nie jest broń Boże jednostką komunalną. Należy do znanej krakowskiej firmy Donimirski Boutique Hotels, a to zobowiązuje. Jest to więc niejako rodzeństwo lub, jak kto woli, młode kuzynostwo restauracji Cul-de-Sac w Hotelu Gródek, Zamku w Korzkwi, Hotelu Pugetów czy Hotelu Maltańskiego.
Nazwa „Dwór Kościuszko” nawiązuje oczywiście do wielkiej historycznej postaci (ponoć Naczelnik Tadeusz Kościuszko przechadzał się tu, gdy stacjonowały w pobliżu jego oddziały, niektórzy są nawet pewni, że jadał i nocował we dworze).
Wnętrza hotelu udekorowano bibelotami z epoki insurekcji, niektóre przedmioty są bezpośrednio związane z pamięcią osoby Tadeusza Kościuszki i jego czynów. Te historyczne wątki pozostawmy humanistom do dalszych badań o nieco mniejszym zacięciu gastronomicznym, choć miło poczuć atmosferę stylowych wnętrz, nawet gdy jest się głodnym.
Menu nie tylko tradycyjne
Jeśli mieszkamy w pobliżu, sprawa jest prosta. Jeśli przyjechaliśmy z innej części miasta, musimy się zdecydować na kompromis pomiędzy atrakcyjnością karty win a gościnnością hotelowego bezpłatnego parkingu. Ale ten dylemat musimy w miarę szybko rozstrzygnąć we własnym zakresie, bo to nie koniec trudnych wyborów. Kuchnia w „Dworze Kościuszko” proponuje przede wszystkim potrawy kojarzone z tradycyjną kuchnią polską, tyle że w nieco nowocześniejszej i bardzo wykwintnej interpretacji. Zaletą tego menu jest niezwykle korzystny stosunek ceny do jakości tego, co zamawiamy. A na talerzu pojawiają się niebywałe smakowitości.
W karcie jesiennej wśród zimnych przystawek wprawne oko Klubowego Bedekera wyłowiło korzennego matiasa aromatyzowanego piernikowymi nutami wydobytymi z pumpernikla. Danie niezwykle delikatne, może zaciekawić nawet osoby śledziom niechętne, a miłośników śledzi wprawić w stan uniesienia. Na uwagę zasługiwała także solidna i bardzo mięsna galantyna z perliczki ożywiona nutą świeżych leśnych owoców.
Wśród ciepłych przystawek palma pierwszeństwa bez wątpienia należy się wątróbce cielęcej, której kawałek zapieczony jest w płatkach podsuszanej wędzonki, a wszystko podane na postumencie z delikatnych grzybów.
Paleta dań głównych imponująca – jest wszystko. Z ryb warto zamówić sandacza. Wśród mięs – od gołąbków faszerowanych jagnięciną i pieczonych w kwaśnicy po kaczkę, od polędwicy wołowej w czerwonym winie, poprzez gulasz z dziczyzny, po goleń wieprzową z kurkami i aromatyzowaną truflami cielęcinę.
Koniecznie trzeba zostawić miejsce na deser. Uzależnieni od czekolady wybierali tort z trzech musów (czekolada czarna, biała i mleczna) – pozostali konsumenci najlepszy chyba w Małopolsce crème brûlée, który nie wiedzieć czemu ukrył się w karcie dań pod pseudonimem „zapiekane mleczko”. Warte odnotowania są doskonałej jakości kieliszki firmy Spiegelau i przepiękna porcelana Rosenthala w kolorze kości słoniowej, co czyni każdy pobyt w restauracji tym bardziej przyjemnym dla zmysłów.
Hotel Kościuszko
ul. Papiernicza 3, Kraków
kościuszko@donimirski.com
www.donimirski.com