Procenty w kolorach

Wielokrotnie zastanawiałem się, dlaczego w Polsce nie pisze się o wódce. Nie wiem, czy to kwestia wiadomej ustawy, czy faktyczny brak zainteresowania tym, co pijemy. Nie będę wspominał o tradycji itp.

Ale to tak, jakby Francuzi czy Włosi nagle zaczęli się wstydzić swoich win, zaś Szkoci – whisky. Nawet Amerykanie – wnioskując z rozmów – znacznie więcej wiedzą o swojej whiskey niż my o wódce. A tam dostępność do alkoholu jest znacznie bardziej reglamentowana niż u nas, w dodatku – w końcu, kiedy oni zaczęli robić bourbona, a kiedy my np. starkę!

Przypadkowo dyskutowaliśmy ze znajomym o sklepach monopolowych i spożywczych, które taki dział prowadzą. Na 250-metrowej uliczce, przy której mieszkam, jest ich dziewięć, w tym dwa specjalistyczne (lub po prostu alkoholowetermin degustacyjny.Oznacza wina niekoniecznie o zbyt dużej... (...)). Wśród tamtejszej klienteli zauważyłem bardzo wielu, którzy przychodzili po konkretny gatunek piwa i byli gotowi iść dalej, jeśli danego towaru nie było. Nawet kiedy była tylko wersja puszkowa, dźwigali kilka pustych butelek, by wymienić je na pełne w którymś z następnych sklepów. W przypadku wódki takiej zależności nie zauważyłem nigdy. A szkoda.

Album Wódka Łukasza Gołębiewskiego to świetna rzecz. Raz – bo w końcu jest, dwa – bo pokazuje, jak zmieniało się nasze podejście do różnych wódek, jak wiele zmieniło się na świecie w ostatnich dekadach, ile pojawiło się nowych gatunków i ile nowych marek. W amerykańskim albumie o alkoholach sprzed ponad 25 lat (który na długo stał się moją biblią) były tylko dwie wódki czyste – Smirnoff i Wyborowa. O wielu gatunkowych i smakowych nikt jeszcze wtedy nie słyszał.
Dlatego co najmniej warto sięgnąć po ten album.

Wódka
Łukasz Gołębiewski
FK Olesiejuk 2014
Cena: ok. 24 zł