Katarzyna Surmiak-Domańska – wyraźnie wytrawna reporterka

Katarzyna Surmiak-Domańska
Katarzyna Surmiak-Domańska | fot. Albert Zawada

Z Katarzyną Surmiak-Domańską, autorką reportaży, wywiadów i esejów o tematyce społecznej i kulturalnej oraz biografką Krzysztofa Kieślowskiego o ulubionych winach rozmawia Artur Baranowski, autor bloga winebook.home.blog

Jakie miało smak pierwsze winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...), którego Pani spróbowała?

Na sto procent była to bułgarska Sophia. Na przełomie lat 80. i 90. innych win w sklepach nie było. Słowo „Sophia” stało się synonimem słowa „wino”. „Jaką Sophię kupujemy? MerlotMerlot to jedna z najbardziej znanych i rozpowszec... czy Cabernet Sauvignon” albo „Zabrakło Sophii, musimy pić wódkę”. Jeżeli na bezludną wyspę pozwolono by mi zabrać oprócz mojej ukochanej herbaty jeszcze jakiś napój, to byłoby to wytrawneokreślenie wina, w którym, teoretycznie, cały cukier na d... czerwone wino. Nie wiem czy to miłość, ale na pewno sympatia. Niestety, jestem typową klientką „w granicach 30–40 zł”, rozczarowaniem właścicieli winiarskich butików, którzy liczą na to, że uda się im mnie namówić na coś bardziej wyszukanego. Mam wśród przyjaciół kilkoro prawdziwych koneserów win. Uwielbiam ich rytuały, zabawne małe fobie, hermetyczne anegdoty. Dzięki nim nie raz piłam prawdziwe dzieła sztuki, niestety nigdy nie udało mi się zapamiętać, co było napisane na etykiecie.

Czy wino inspiruje lub zaostrza język?

Nigdy nie piję przy pisaniu. Zbieranie materiału, czyli rozmowy z bohaterami, też wymagają maksymalnego skupienia i jeszcze dodatkowo samokontroli, nie ma tu miejsca na alkohol. Mam podział: praca jest w dzień, wino wieczorem. Ale to nie znaczy, że wino przy pisaniu się nie przydaje. Dobrze jest usiąść, popatrzeć przez okno, wypić kieliszek, a nawet dwa i wtedy nagle coś się w głowie resetuje, wpadają do niej odważniejsze pomysły. Nie należy lekceważyć tego stymulatora natchnienia.

Kieślowski. Zbliżenie

Katarzyna Surmiak-Domańska. Kieślowski. Zbliżenie

Cave de Cléebourg Riesling
Wino z Alzacji? Spróbuj Cave de Cléebourg Rieslingbiała odmiana winogron uważana za jedną z najlepszych i n...
Kieślowski. Zbliżenie to wyjątkowy portret zmarłego dwie dekady temu reżysera. Człowieka wyjątkowego, który swoją karierę za kamerą zaczynał jako autor filmów dokumentalnych. Są dziś tacy, którzy cenią sobie tę jego reporterską twórczość szczególnie. Katarzyna Surmiak-Domańska w książce opisuje reżysera szczegółowo i pieczołowicie. Nareszcie możemy odkryć jego motywacje i powody wyboru drogi twórcy filmowego. Autorka odnajduje w Kieślowskim wszystkie barwy życia, choć dominującym kolorem jest szarość. Jego życie jest jak kintsugi – japońska popękana miseczka posklejana złotem. Cała, ale z widocznymi bliznami. I taki pełen portret reżysera znajdziemy w tej książce.

Autorka w rozmowie zachwyca się białymi winami z Alzacji – rieslingiem i pinot blanc. Trudno tego zachwytu nie podzielać, bo alzackie białe wina są tyle warte, ile najlepsze czerwienie z Bordeaux. Alzackie rieslingi są wyraźnie kwasowe, pachną cytrusami, anyżem i białymi kwiatami. To doskonałe wina ze sporym potencjałem starzenia. Z kolei pinot blanc, zwany też klevnerem, daje wina niezwykle zrównoważone, choć o młodzieńczym charakterze, z delikatną kwasowością i aromatami masła, orzechów laskowych i cytrusów. Najlepiej delektować się nim, kiedy jest młode.

Pani książki wzbudzają w czytelnikach duże emocje bez względu czy opisuje pani pojedynczych bohaterów, czy grupy społeczne. Wydana niedawno biografia Krzysztofa Kieślowskiego to prawdziwy bestseller. Jakie wino towarzyszy świętowaniu sukcesu?

Nie ma świętowania bez wina. Utarło się, że do świętowania pasują bąbelki, tak więc przy miłej okazji wybieram prosecco(wino) – zbiorcza nazwa białych win, głównie włoskich .... Czasem jednak zamiast świętować sukcesy przychodzi człowiekowi oblewać porażki i wtedy bąbelki zastępuję sprawdzonym czerwonym wytrawnym. Choć właściwie, teraz się zastanawiam czy dobrze robię? A może bąbelki mają moc zaklinania rzeczywistości? Przy następnej okazji spróbuję przełamać ten stereotyp.

Latem przychodzi mi ochota na mocno schłodzone białe. Co wtedy? Mam gdzieś w tyle głowy zakodowane, że jeśli białe, to najlepiej z Alzacji. Kiedyś dawno temu w Strasburgu podczas jakiejś superudanej kolacji z przyjaciółmi w miejscowej gospodzie zdarzyło mi się pić tak wspaniałego rieslinga, że zakupiłam kilka butelek do domu.

Wróćmy na chwilę do wspomnień. Sophia z racji dostępności była pierwsza, ale trudno nazwać ją miłością. Jest wino, które zapamiętała Pani szczególnie?

Preferuję wina czerwone. Czasem jednak, zwłaszcza latem przychodzi mi ochota na mocno schłodzone białe. Co wtedy? Mam gdzieś w tyle głowy zakodowane, że jeśli białe, to najlepiej z Alzacji. Kiedyś dawno temu w Strasburgu podczas jakiejś superudanej kolacji z przyjaciółmi w miejscowej gospodzie zdarzyło mi się pić tak wspaniałego rieslinga, że zakupiłam kilka butelek do domu. W zeszłym roku natomiast na naszych corocznych reporterskich Świętojankach u Małgorzaty Szejnert w Męćmierzu nasza wspaniała gospodyni i jej syn Piotr częstowali nas doskonałym białym winem. Było tak wyjątkowe, że zwróciłam uwagę na region. Co się okazało? Był to pinot blanc z Alzacji. Niewykluczone, że powietrze Alzacji ma coś wspólnego z moją grupą krwi.

Z pięknych pierwszych wspólnych wakacji z moim nieżyjącym już mężem Rafałem Domańskim pozostał mi sentyment do greckiej retsiny. Nosiliśmy ją w kanistrach kilka kilometrów ze wsi do naszego pensjonatu, ścieżką pośród pomarańczowych gajów. Jej ekstra gorzki smak bardzo mi odpowiada, zwłaszcza w upalne dni. Nienawidzę wszelkich napojów słodkich. A alkoholi zwłaszcza.

Wino potrafi być jeśli nie bohaterem pierwszoplanowym książek, to grać pierwsze skrzypce w tzw. „making of”. Miała Pani taką sytuację przy powstawaniu książki, a jeszcze nikomu o tym nie opowiedziała?

Tylko raz, i nie była to książka, ale reportaż do „Magazynu Gazety Wyborczej”. W 1999 roku napisałam tekst o Mikułowie – miasteczku na granicy Moraw i Austrii („Miasteczko jak divadlo”). Poznałam tam charyzmatycznego właściciela pensjonatu i aktora Jaromira Crhana, a on poznał mnie z lokalnymi winiarzami. Pamiętam dzień pracy (właściwie była to noc) polegający na pielgrzymce po winnicach. Stały w nich wielkie kadzie wypełnione czerwonymi i białymi gronami, nad którymi zbierał się burczakfermentujący, słodki i mętny jeszcze moszcz o niewielkiej... (...), czyli nie do końca sfermentowany moszcznieklarowany, świeżo wyciśnięty mętny sok winogronowy..... (...) winny. Wkładało się do ust zakręconą jak klucz wiolinowy szklaną faję zwaną „kosztiszem”, od kosztowania, drugi jej koniec wsuwało do kadzi i zasysało się. Potem trzeba było zatkać końcówkę palcem i wylać zawartość faji do kieliszka. Tak porównywaliśmy czerwony burczak z białym, potem z zeszłorocznym winem, potem z czempionem sprzed kilku lat, potem z winem musującym… a potem od początku to samo u sąsiada. Sama się dziwię, że byłam w stanie to później dokładnie opisać. A z Jaromirem i winami z Moraw, obu kolorów, przyjaźnię się do dzisiaj.