Dolina Napy stoi przed poważnym problemem wizerunkowym. Producenci win boją się, że mechanizacja winiarska zaczyna z wolna negatywnie odbijać się na obrazie sielskiej doliny. Z tym samym kłopotem boryka się od lat wiele innych słynnych regionów na świecie.
Amerykanie są mistrzami w budowaniu wizerunku miejsc, które mają przyciągnąć turystów i – szerzej – wszystkich zainteresowanych. Napa Valley jawi się więc przeciętnemu odbiorcy jako serce kalifornijskiego winiarstwa, sielskie, ciche miejsce, gdzie powstają najlepsze i najdroższe amerykańskie wina. Można więc tam pojeździć na rowerach między winnicami, przejechać się winnym pociągiem, polatać balonem i na paralotniach, zrobić zakupy w najdroższych w USA delikatesach (albo i w tańszych przybytkach), wreszcie – co oczywiste – zjeść prawdziwego amerykańskiego burgera lub odwiedzić kilka najwyżej notowanych za oceanem knajp, a na koniec spędzić noc w luksusowym apartamencie.
Więcej tekstów o Kalifornii znajdziesz tutaj.
Cieniem na tym obrazie kładzie się fakt, iż Dolina Napy to jedno z najbardziej zaawansowanych technologicznie miejsc winiarskich na świecie. To tu, w Davis, znajduje się najnowocześniejszy uniwersytet winiarski na ziemi, skąd nowinki płyną wprost do winnic. W efekcie w pewnych okresach roku zwiedzający nie mogą nie zobaczyć wielkich, na wpół cyfrowych maszyn rolniczych sunących przez winogrady, a degustując kolejne próbki w winiarniach, muszą obserwować najnowsze technologiczne rozwiązania zaprzęgnięte do pracy w tychże winiarniach, od maszyn rozlewniczych po zautomatyzowane paleciarki. Tłumaczenie, że w ten sposób powstają także wina organiczne i biodynamiczne, a ręczna robota to już przeszłość, staje się trudne. Czarno-białe zdjęcia na ścianach wytwórni niewiele tu zmieniają, podobnie jak nagromadzenie starych maszyn w każdym rogu.
Prawda jest taka, iż praca w winogradach i winiarniach w dużym stopniu została „odczłowieczona”. Na poezję nie ma tu zbyt wiele miejsca, choć wjeżdżający do doliny z każdej strony turyści robią sobie zdjęcia przed słynnym drewnianym szyldem z napisem „Winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...) to zabutelkowana poezja”. Enoturyści o tych zmianach wiedzą doskonale, jednak dla przeciętnych zwiedzających takie zmechanizowane widoki muszą być szokujące. Z podobnymi problemami od dawna borykają się słynne regiony francuskie, niemieckie, czy austriackie. Cóż, winiarnie nie mogą pozostać skansenami – taka jest cena cywilizacji.
Więcej informacji o winiarstwie USA do przeczytania tutaj.