Mimo obecności prawie 200 dziennikarzy z 30 krajów, ponad stu wystawców, którzy prezentują od wczoraj blisko 450 swoich win, nie tylko one grały pierwsze skrzypce podczas dorocznej imprezy Chianti Classico Collection.
Impreza miała pokazać nowe roczniki chianti classico 2011 i jego wersję riserva (wł.) rezerwa; określenie odnoszące się do win... 2010. Wina istotnie były chyba najciekawsze z pokazywanych w ostatnich latach. Mniej beczkowe (bo producentom brak pieniędzy na nie, co jest efektem kryzysu), przestały być nonszalancko nowoświatowe, więcej w nich owocowej lekkości, nieco mniej alkoholu. Choć, z drugiej strony, pewnie nie trafią do piwnic na lata. Są lżejsze i gotowe do picia już teraz.
Te liczby i informacje o wzroście eksportu były głównym tematem inaugurującego imprezę przemówienia Marco Pallantiego, prezydenta konsorcjum.
Zaś w materiałach prasowych główną bombą była informacja, że po blisko 40 latach przerwy do grona członków Consorzio Chianti Classico wróciła słynna na cały świat wytwórnia Antinori. Czy dlatego, że apelacjakontrolowana nazwa pochodzenia.. chianti classico jest bodaj pierwszą na świecie, w której wszyscy producenci będą od tego roku płacić obowiązkowe składki (ci zrzeszeni, i ci którzy członkami nie są) na działalność organizacji, która będzie chronić termin „chianti classico” i znaczek czarnego koguta? (Rocznie – 2,2 mln euro). Nie wiadomo dokładnie i nie jest to ważne, co skłoniło Antinorich ku tej decyzji. Ważne natomiast, że ich win nie degustowaliśmy, bo ich nie wystawiono.
I to było powodem różnych dysput, bo Chianti Classico Collection otwiera szereg imprez promujących toskańskie wina – także vino(wł.) wino.. nobile i brunello. Tam, za kilka dni, też nie będzie wielu najznamienitszych wystawców. Wszystkie te imprezy, powtarzane co roku, zaczynają nieco przypomianć imprezy konkursowe. A w takich wydarzeniach wielcy z każdego miejsca na świecie udziału z zasady nie biorą. Bo po co, skoro są dostatecznie słynni, iż nie muszą się troszczyć o nowe rynki zbytu i wystawiać się oraz być porównywani z innymi.
Pokazują się ci, którzy o sprzedaż swoich win muszą walczyć. Wielcy wolą przy okazji takich imprez zapraszać dziennikarzy na osobne degustacje.
Rzecz jasna w przypadku wielkich, lutowych toskańskich imprez nie jest to jeszcze regułą. Wiele słynnych winiarni jest dalej obecnych. Jednak jeśli ta tendencja się ugruntuje, będzie to już nie „kolekcja”, ale „witanie się z nowymi producentami”.
Wojciech Gogoliński
Florencja