Ta sama strona mocy

Z Michaelem Silaccim, najbardziej znanym winemakerem w Kalifornii, tworzącym wina w kultowej winiarni Opus Onewspólne przedsięwzięcie Robera Mondaviego („papieża”... (...), rozmawia Wojciech Gogoliński

WOJCIECH GOGOLIŃSKI: Fajnie jest być kultowym winemakerem w kultowej winiarni… Jednej z najpiękniejszych na świecie.
MICHAEL SILACCI: (śmiech) Ja tu przyszedłem niemal na gotowe, to nie ja wymyśliłem Opus One!

Ale postawiłeś kilka ostrych warunków na początku.
Tak. Że będę winemakerem, a jednocześnie głównym winogrodnikiem.

To absolutna nowość w Kalifornii. Te funkcje tutaj zawsze się rozdziela.
No tak, ale ja postanowiłem, że jeśli nie będę miał wpływu na to, co robi się w winnicy, to nic nie zrobię w winiarni. Rothschild i Mondavi przyjęli ostatecznie te warunki, podobnie jak David Pearson. Znasz Davida?

Fot. Wojciech GogolińskiNo jasne. Aninane, Langwedocja, Depardieu, cała tamtejsza afera, masa świństw, które Francuzi mu zgotowali. Ale jak się dogadujecie, w końcu on jest szefem całego interesu…? W dodatku doskonale zna się na winiarstwie. Dwie gwiazdy pod jednym dachem to jak granat bez zawleczki…
(śmiech) Zupełnie spokojnie. Ja się nie wtrącam do jego kierowania, słupków, budżetowania, sprzedaży. On nie wchodzi mi w drogę, jeśli chodzi o robienie wina. To zdrowy układ.

Sorry Michael, ale nie chcę mówić o Opus One, za to bardzo jestem ciekaw twojego stażu u Warrena Winiarskiego.
No tak! Polak ciągnie do Polaka (śmiech). To nie był staż. Zasuwałem tam kilka lat. Warren zrobił ze mnie zawodowo człowieka!

Dobra, wiem. Ale wielu chciało się dostać pod jego skrzydła, choćby na chwilę.
Warren to ostatni z największych ojców-założycieli w Napa. Twórca potęgi tej doliny. Kiedy aplikowałem do Stag’s Leap, Warren zgotował mi istne piekło na ziemi (śmiech). Właściwie to dopiero teraz się śmieję. Wtedy wyłem i byłem przerażony!

Oops, musiało być ciężko…
Jak jasny gwint! Miałem z nim kilka rozmów kwalifikacyjnych. Najkrótsza trwała… półtorej godziny, najdłuższa – cztery. Ostra jazda bez trzymanki. Zaraz spytasz, po co to wszystko…

Właśnie. Przecież Warren wiedział o Tobie sporo! Nie brał ludzi z ulicy!
Widzisz – to potwornie ciężko wytłumaczyć ot tak. Żaden winiarz nie uważa, że robi winonapój uzyskiwany na drodze całkowitej lub częściowej fer... (...), tak jak inni robią np. konserwy. Każdemu wydaje się, że wino to jego dziecko, i to do tego stopnia, że czasami ciężko mu swój wyrób sprzedać, rozstać się z nim.
Jeszcze ciężej jest w firmach rodzinnych. To kwestia chemii między winemakerem-właścicielem i winemakerem-pracownikiem. Musi coś zaskoczyć, zaiskrzyć. To nie praca od 9 do 17. Taki gość musi być pewny, że ty czujesz to samo, nadajesz na tych samych falach.
Nie chodzi o to, by wynająć kogoś młodego, zdolnego, z dyplomem, by „nadzorował” pracę winiarni. Tu chodzi o to, by w stu procentach stać po tej samej stronie mocy. Nie próbować tworzyć jednej drużyny – ale być jedną drużyną.

To stąd to piekło?
Tak. W dodatku to nie zawsze były luźne rozmowy w winiarni, czasami było naprawdę ciężko. Warren miał na przykład upodobanie do szybkiej, pirackiej niemal jazdy swoim bmw 540 po winnicach. Niestety, kiedy mnie przyjmował, kilka razy musiałem mu towarzyszyć.

Fot. Stag's Leap WineryJazda bez trzymanki…
Przeciwnie! Trzymałem się wszystkiego, co wystawało z tapicerki! W dodatku szczękanie moich zębów ze strachu słychać było chyba w Sonomie.
Kiedyś Warren – nie zwalniając – wyjął kawałek czekolady i poprosił, bym opisał swoje wrażenia degustacyjne. „Już po mnie” – pomyślałem, ale coś tam mu odpowiedziałem. Wówczas Winiarski ułamał kawałek tej samej tabliczki i dalej nie redukując prędkości zaczął żuć, a potem spokojnie opisywać swoje wrażenia, centymetr po centymetrze, na podniebieniu. Miałem wrażenie, że po kolei omawia odczucia płynące z każdego kubka smakowego! Niczym kod DNA. Pędziliśmy jak szaleni, a on przez chyba pół godziny opowiadał, co czuje. To były wrażenia nie z tej ziemi! Do dziś nie mogę tego pojąć, jak można przez pół godziny opowiadać o kostce czekolady!
Nigdy tego nie zapomnę – Winiarski był wśród winiarzy w Napa chyba najlepszym degustatorem wszech czasów. No, może dorównywał mu jeszcze Andrérzadka odmiana czerwonych winogron uprawianych tylko w Czech... (...) Tchelistcheff.

Warren rozmawiał nie tylko z tobą…
Wiem, że byli także inni kandydaci, ale Winiarski zawsze dochowywał dyskrecji, a ja nigdy nie pytałem, o kogo jeszcze chodzi. W każdym razie to, kim dziś jestem, moja kariera, to w dużej części zasługa Warrena. Przyjął mnie i zasuwałem od świtu do nocy, cały czas go podpatrując.

W Opus One jesteś królem… Artystą!
Boże, skąd u was Polaków takie porównania! Królem? (śmiech). U nas jest inaczej – po prostu przedstawiłem pewne założenia i one zostały przyjęte przez zarząd. Koniec!

Michael Silacci
Dziś najbardziej znany winemaker(ang.) twórca, kreator wina.Termin szeroko określający os... (...) w Kalifornii. Absolwent Davis, praktykował w słynnej Beaulieu Vineyard oraz w Stag’s Leap (6 lat). Od 2002 tworzy wina w kultowej Opus One założonej w 1979 r. przez barona Philippe’a de Rothschilda i Roberta Mondaviego(1913–2008) amerykański winiarz z Kalifornii, jeden z g....

Warren Winiarski
Ur. w 1928 r. w rodzinie polskich imigrantów w Chicago, jeden w największych winiarzy kalifornijskich, człowiek-historia, naukowiec w University of Chicago, teoretyk polityki. Na początku lat 70. ub. w. porzucił karierę naukową i wyjechał z żoną Barbarą do Kalifornii, gdzie najmował się u różnych winiarzy (w tym u Roberta Mondaviego), by nauczyć się zawodu. W 1972 r. założył winiarnię Stag’s Leap. Cztery lata później jego wino Cask 23 (cabernet sauvignonfrancuska, klasyczna, najbardziej rozpowszechniona i po...) wywróciło winiarski świat do góry nogami – zdobyło 1. miejsce w najsłynniejszej degustacji w historii, tzw. Degustacji Paryskiej, nokautując najznakomitsze wina francuskie. Główne wina: Cask 23, Fay i S.L.V. Kilka lat temu przeszedł na emeryturę i sprzedał winiarnię za blisko 200 mln dolarów konsorcjum amerykańsko-włoskiemu (m.in. Ste. Michelle i Piero Antinori).